karlin karlin
730
BLOG

Australian Open - Zmierzch Królowej?

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 21

W ostatnich latach Serena Williams za graniem w Australii nie przepada, albo nie ma do gry w krainie kangurów szczęścia. W zeszłym roku przegrała z młodocianą Sloane Stepens w ćwierćfinale, w tym poległa w IV rundzie z wracającą do wielkiej dyspozycji Aną Inanovic. 

To nie był dobry mecz Amerykanki, o czym świadczy choćby ilość popełnionych przez nią, niewymuszonych błędów, ale ona w takiej dyspozycji wygrywała już Wielkie Szlemy. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do zeszłorocznego meczu ze Stephens, w tym roku nie narzekała na żadną kontuzję.

Natomiast to był z całą pewnością wielki mecz Serbki, która chyba ani przez moment nie zaprezentowała na korcie tak dla niej typowych w ostatnich latach, nagłych załamań, serii dziwacznych błędów i braku pewności siebie. 

Ana już w zeszłym roku pożegnała się z Nigelem Searsem, trenerem, który o mały włos zniszczył by jej tenis i sportową karierę doszczętnie. To chyba on nakłonił ją do jakiejś drakońskiej diety dla modelek, dzięki której Ana wyglądała rewelacyjnie, ale jej słynny, potężny forhend prawie całkiem wyparował. Majstrowaniem przy jej serwisie doprowadził również do tego, że największą atrakcją przy grze Serbki było obserwowanie jej tańca brzucha, gdy rozpaczliwie próbowała trafić w wyrzucaną na cztery świata strony piłkę, jakby pierwszy raz w życiu wyszła na kort i po raz pierwszy serwowała. A serwis, gdy trafia, to jej chyba druga w kolejności, najsilniejsza broń. 

Po zmianie trenera Anie parę kilogramów przybyło i wrócił jej momentami kapitalny, niszczący forhend. Wraz z nim wróciła również pewność siebie, a dopiero gdy pojawia się pewność siebie - warto się przyjrzeć, jak Ana atakowała słynny serwis Williams i ile punktów zdobyła z returnów - można liczyć na powrót regularności. 

Czy to jest rzeczywiście początek końca wielkiej kariery Sereny Williams? Możliwe, w końcu nie da się w wieku 33 lat bez końca wygrywać, ale warto pamiętać, że ona już takich "końców" miała w swojej karierze parę. 

Czy to jest naprawdę wielki powrót Any Ivanovic, która przecież w najlepszym dla niej 2008 r. już była w finale Australian Open, a potem wygrała Roland Garros? Zobaczymy, bo dopiero teraz zacznie się dla niej prawdziwa presja. Po wyeliminowaniu Sereny nie ma już właściwie innego wyjścia, jak tylko cały turniej wygrać. Ale ja mam wrażenie, że ona akurat taki stres bardzo lubi. 

Może chociaż ten mecz totalnie beznadziejny Eurosport powtórzy w całości w porze nie tylko dla nocnej straży, zamiast puszczanych w kółko, chyba na złość widzom nadali?     

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka