Już to napisałem i powtórzę. Kibicuję Staszkowi Wawrince, bo jest naprawdę świetnym, trochę niedocenianym tenisistą, lubię jego tenis, no i te polskie korzenie.
A poza wszystkim, z tym czerwonawym nosem i taką swojską aparycją naprawdę przypomina mi Staszka z sąsiedniej ulicy, albo jakiegoś drugoplanowego bohatera Sienkiewicza. Takiego, co lonty za Kmicicem nosił i bez którego by ten świr żadnej kolubryny nie wysadził.
Jego zwycięstwo z hiszpańską, tenisową inkwizycją na koksie byłoby nie tylko czymś sensacyjnym, ale i czymś niebywale w męskim, tenisowym grajdole na szczytach rankingu odświeżającym. Bo Nadal jest oczywiście zdecydowanym faworytem.
Ale pierwszego seta w finale Staszek Hiszpanowi urwał. 6:3, a w drugim już zdążył przełamać Nadala i prowadzi 2:0.
Inne tematy w dziale Polityka