Prawdziwa historyczna polityka rozgrywa się w ciemnościach. Na obrzeżach, w kulisach na tajnych spotkaniach. W zaciszu gabinetów tworzyły się i tworzą i już zawsze będą się tworzyć układy i układziki.
W roku 1989 komuniści z Solidarnością utworzyli układ, który obowiązuje do tej pory. Zobowiązali się do pewnych rzeczy. Był interes i zapłata. Podział wpływów i rozkład majątku. Wszystkie uzgodnienia nastąpiły w atmosferze pełnego zrozumienia i akceptacji warunków. Komuniści mieli majątek i teczki. Solidarność za sobą niezadowolenie i ludzkie masy. No i przede wszystkim duży apetyt na rządzenie. Układ był prosty jak podpis pod zobowiązaniem do współpracy. Ludzie Solidarności zapewniali ochronę i poczucie bezpieczeństwa, komuniści dawali majątek rzeczywisty i teczki.
Można wykazać jak w praktyce to wszystko wyglądało. Chociażby bezkarność generałów jest tego najlepszym przykładem. Z drugiej strony przykładem jest majątek jaki otrzymała pierwsza partia Kaczyńskiego. Za bezpieczeństwo i dobre życie, teczki wrogów i przyjaciół, jakąś gazeta i jakaś kamienica. Układ prosty jak proste oczekiwania. Dodatkowym bonusem była fizyczna opieka. Zainstalowanie swoich ludzi w otoczeniu solidarnościowych kacyków, dawało obustronną korzyść. Komuniści czerpali wiedzę o kulisach interesów jednocześnie ochraniali przed wrogim przejęciem przez służby wewnętrzne kraju.
Zabezpieczenie części teczek przez solidarnościowy obóz w roku 1989 i w latach następnych, miało sprzyjać do rozgrywek wewnętrznych. Każde skrzydło polityczne od skrajnej prawicy po centrum i lewice, otrzymało nie tylko wgląd w teczki, ale przede wszystkim codziennym do nich dostęp. Tak więc, nowe władze od 1989 roku wiedziały wszystko lub prawie, o swoich kolegach styropianowych. Zadziwiające jest to, że jak wiadomo, każdy z ważniejszych solidarnościowych działaczy posiadał swoją teczkę. Każdy był obserwowany, opisywany miał swojego opiekuna. Tak więc, gdzie podziały się pewne teczki, ludzi z obecnego świecznika politycznego?
W dobie wszechmocnej podejrzliwości która jest w każdej partii, śmiechem napawa fakt, że prezes Kaczyński nie sprawdził swoich bliskich współpracowników. Jego podejrzliwość jest przecież znana. Tak samo jak to, że lubi w swoim otoczeniu mieć byłych komunistycznych funkcjonariuszy. Czy to prokurator, sędzia, sekretarz PZPR, po sekretarkę generała komunistycznego. On sobie zdaję sprawę, że tacy ludzie będą bardziej lojalni od swoich, często zapatrzonych w pieniądz ludzi. Ale jest to też układ, że nie niszczy się swoich teczkami. Są oczywiście wyjątki jak Wałęsa.
Co się stało, że ten układ został ostatnio naruszony? Kto i w jakim celu rzucił na pożarcie człowieka Kaczyńskiego? A może raczej komu Kaczyński nadepnął na odcisk? Układ i układziki są i na trwałe będą istnieć w polskiej polityce. Na razie korzystają z tego układu totalna władza. Był kiedyś pierwszy sekretarz partii, teraz będzie prezes partii.
Komentarze