Wkrótce Frankfurt....Bilety zarezerwowane. Już nie mogę się doczekać. To musi się udać. Uda się. Tydzień we Frankfurcie, w doborowym towarzystwie z lampką bialego hessyjskiego wina, może Heilderberg Universitat, Darmstadt i Berlin, jakieś zdjęcia i dzień w domu z moim dawno nie widzianym kotem, który już mnie prawie nie poznaje. Potem wsiadam w pociąg do czeskiego Brna.

Ostatnio wychodzę z zalożenia, że im więcej wiem, tym trudniej się żyje. Często wolę wtedy nie wiedzieć. Ale ostatecznie muszę wiedzieć. I to boli. Gasseta cala ta pospolitość nie bolala. Mnie boli. I buntuję się,ale nie w sposób masowy. Indywidualny. Czasami myślę,że ten caly intelekt mnie kiedyś pieprznie I to mocno. Jakaś fala zwątpienia zalala mnie ostatnio. Może dlatego,że zobaczylam ten upadek Zachodu tak blisko mnie... Ludzie są rzeczywiście jak masy - kierują się emocjami, nie analizują życia - tylko negują albo przyjmują wszystko tak jak jest, moralności już dawno nie ma. Jest zgnilizna upadlego Zachodu, w której liczy się tylko kasa,samotność i pustka. Powiedzial mi,że nie mógl tego sam lepiej opisać. Owszem - widzi to codziennie,ale nie zamierza z tym zerwać. Tak jest tam, gdzie trzeba pisać.
Inne tematy w dziale Rozmaitości