Dlaczego Szymon Hołownia wzbudza tyle emocji u Salonowiczów? Czy należy w ogóle traktować tego człowieka poważnie? Kto będzie na niego głosować? I czy ma w ogóle jakieś szanse na zwycięstwo?
Przeczytajmy krótki artykulik z rp.pl:
Odpowiada też [Szymon Hołownia]na ckliwe pojękiwania części polskich elit, które polityki i polityków szczerze nienawidzą, uznając, że to patologia, brud i korupcja. To właśnie im marzy się kandydat „spoza układu", który siłą swojej aureoli odrodzi polską politykę i sprawi, że będzie ona odtąd czysta, dobra i piękna. I to ktoś – kto jak Hołownia – tak pięknie potrafi o tym mówić. Kandydat Hołownia jest jak miód na ich obolałe serca.
Zastrzeżenia wobec pana H. są słuszne, zauważmy jednak, że to on ma się do nich odnieść, a nie przeciętny wyborca. Czego bowiem chce przeciętny wyborca? Tego, żeby było najlepiej, jak się da – według jego subiektywnych wyobrażeń. Kilkanaście lat czytania blogów, forów i komentarzy pod nimi dało mi wgląd w dusze polskich internautów, mogę więc z pełną mocą stwierdzić, iż przeciętny wyborca nie jest zainteresowany budowaniem Polski dla wszystkich Polaków. On/ona chce, żeby panował taki porządek, jaki jemu/jej pasuje najbardziej. Żeby chronione były te wartości, które on/ona uważa za ważne i godne propagowania. Dla jednego będzie to patriotyzm, dla innego tzw. równość i sprawiedliwość, jeszcze inny wyznaje „kult” otwartości i tolerancji, a jeszcze innemu marzy się absolutnie wolny rynek. Wszystkich się nie zadowoli, tak więc mądry polityk (lub człowiek do tego zawodu aspirujący) nie będzie bratem-łatą każdego, tylko zacznie się – pardon – podlizywać konkretnemu elektoratowi.
I tu przyznaję, że nasz najnowszy „konik” uderza prosto do takich, jak ja, czyli do ludzi, którzy:
a) martwią się o środowisko naturalne (nawet jeśli są zaśmierdziałymi mieszczuchami)
b) nie przepadają za Kościołem (czy może raczej jego tradycyjną postacią, czyli rozdawcą „zbawienia”)
Te dwa aspekty jego światopoglądu dają panu Hołowni masę punktów, gdyż ekologizm wraz z wolnością osobistą stały się niekwestionowanymi bożkami naszych czasów. Czas chrześcijaństwa rozumianego jako posłuszeństwo indywidualnego sumienia doktrynie przemija; nie sprawili tego „wrogowie religii”, tylko normalne, nieuniknione przemiany kulturowe, społeczne, materialne. Media donoszą o kolejnych katastrofach w świecie przyrody i kolejnych zdobyczach tzw. postępu, np. możliwości zmiany płci czy adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Ktoś, kto z jednej strony kocha zwierzęta, a z drugiej wolność (czy może raczej ideę wolności), zaczyna postrzegać świat w następujący sposób: musimy utrzymać kurs w rozwoju naszej cywilizacji oraz zmienić kurs w naszym podejściu do natury. Bo jedno jest cacy, a drugie – be. I tutaj wkracza na scenę pan Hołownia ze swoim katolicyzmem light oraz mocnym eko-przesłaniem.
Czy zagłosuję na tego pana? To się jeszcze okaże. Na razie rzucił kilkoma ładnymi ogólnikami, w których po raz kolejny zaprezentował swój światopogląd. Po raz kolejny, bo przecież wyraził go dobitnie w swoich książkach, których, nawiasem mówiąc, w ogóle nie znam. Daleko mi do jego radykalizmu w kwestii (nie)jedzenia mięsa, nie angażuję się w żadną pomoc dla biednych, chorych czy uciekających przed wojną, nie interesuje mnie ulepszanie Kościoła, tylko zimna tolerancja (po uprzednim wyrzuceniu tej instytucji ze szkoły). Zobaczę, jak pan Hołownia będzie śpiewać za pół roku. Jakie ustawy będzie chciał uwalać, jakie wartości promować, jak nas będzie reprezentować za granicą, etc. Nie ma niczego niestosownego w tym, żeby showman został „głową państwa”, istotne jednak, żeby wiedział, z czym to się wiąże.
Dodajmy, iż mocne poglądy naszego pupilka będą tonowane przez partię rządzącą, tak więc o dyktaturze prośrodowiskowej możemy sobie tylko pomarzyć (niestety). Ale i na to przyjdzie czas, kiedy do głosu dojdzie pokolenie gotowe zrzec się nawet suwerenności kraju na rzecz globalnego ratowania planety.
Komentarze