Niejednokrotnie powtarzałam, że w naszych czasach mamy najwięcej wolności w całej historii ludzkości (przynajmniej w krajach białego człowieka). Okazuje się jednak, że trzeba zweryfikować to założenie. Tak, mieliśmy wolność. Obecnie... jest gorzej. Pewne środowiska – zarówno z prawa, jak i lewa – próbują ograniczyć swobodę wypowiedzi i ocenzurować język. Nieistotne, czy będzie to Ordo Iuris i Kaja Godek, czy też aktywiści LGBT (nie mówmy o ideologii, takowa nie istnieje). Ważne, że przeciętny człowiek zostanie niedługo przez tych świrów totalnie zniewolony, przynajmniej jeśli chodzi o publiczne wyrażanie swojej opinii.
Przykładem POCZĄTKU niebezpiecznej cenzury jest to, co stało się w krajach anglojęzycznych z dziełami Roalda Dahla:
„Gruby”, „szalony”, a nawet „panie i panowie” – takich określeń brytyjscy czytelnicy nie zobaczą w najnowszych wydaniach książek autorstwa Roalda Dahla. Redakcja brytyjskiego wydawnictwa Puffin postanowiła zmienić niektóre słowa i zwroty, ponieważ uznała je za promujące przemoc, rasizm, seksizm i inne formy nietolerancji.
No i co Wy na to? Myślicie, że na Anglosasach się ten trend zatrzyma? Nie bądźmy naiwni. Pewne słowa i zwroty zostaną wyrugowane nie tylko z książek, gazet, muzyki czy filmów, ale w ogóle z przestrzeni wspólnej. Kastrowanie (bo nie da się tego inaczej określić) starszych pozycji jest szczególnie niebezpieczne, nie mówiąc o tym, że jest zwyczajnie podłe: oto zabija się część przeszłości! Przy okazji odmawia się niektórym autorom prawa do nieskrępowanego wyrażania myśli, co samo w sobie woła o pomstę do nieba. Czy to początek Nowego Światowego Ładu? Trochę inaczej to sobie wyobrażałam, ale jak widać będę musiała przestawić się z optymistycznego spojrzenia na przyszłość na nieco bardziej ostrożne.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości