To jedna z tych spraw, które niepotrzebnie rozpalają prosty ludek. Bo i o co tu się kłócić? Ktoś podstępnie zawiesił krzyż w sali sejmowej i od tej pory nikt nie śmie go zdjąć. Czy słusznie?
Szymon Hołownia przyznał, że nie będzie inicjował żadnych kroków, aby usunąć krzyż z Sali Plenarnej Sejmu. Dodał jednak, że on sam krzyża w tym miejscu by nie wieszał. — Mówię otwarcie: ja bym tego krzyża tam nie wieszał. Natomiast czym innym jest nie powiesić krzyża, a czym innym jest go ściągać, gdy już został powieszony i dla wielu ludzi jest tam ważnym znakiem. Nie uważam, żebyśmy mieli teraz potrzebę tego rodzaju demonstracji — powiedział marszałek Sejmu.
Jak dla mnie jest to po prostu nieeleganckie: katolicy mają przykry zwyczaj „zaznaczania” terenu na tej samej zasadzie, co psy czy koty. Już nie wystarczą krzyże w obiektach chrześcijańskiego kultu, trzeba je wepchnąć do całkowicie świeckich instytucji. Tylko po co? Po cholerę to robicie, drodzy wierzący w chrześcijańskiego Boga? Nie, żeby mnie to jakoś specjalnie podniecało, ale chciałabym wiedzieć, co kieruje człowiekiem, który domaga się obecności symboli religijnych w budynkach użyteczności publicznej.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości