Wiecie, jaki jest problem z literaturą? Otóż dokładnie taki sam, jak z innymi aspektami naszej (pop)kultury, czyli filmem, muzyką bądź sztuką: promowane jest intelektualne badziewie, wysokobudżetowe gnioty, zgodne z mainstreamowymi poglądami bzdurki. Może nie zawsze tak jest, czasami krytycy wskażą nam coś naprawdę wartościowego, niemniej częściej chyba wciskają nam coś nieszczególnie ubogacającego. Jeśli coś odstaje od światopoglądowej poprawności, nieraz zostaje odsunięte na boczny tor. A może współcześni recenzenci nie mają zbyt dobrego gustu?
A może nie chodzi o samych krytyków, tylko o lecące na (pop)kulturowe łajno masy? Popularność szmiry, tandety i ogłupiaczy jasno wskazuje, w jakim kierunku podążamy (czy raczej pełzniemy). Skupmy się na książkach. Może wydawcy, a nawet pisarze, chcą się po prostu przypodobać społeczeństwu i dlatego wypuszczają niezbyt mądre pozycje, które nie wymagają wytężania umysłu, za to pasą proste emocje. Może to nasza wina, bo zaczytujemy się w sztampowych kryminałach, banalnych romansidłach, kolejnych częściach kiepskiej fantasy...?
Tylko że w takim wypadku nie możemy zwalać odpowiedzialności za tumanienie narodu na jakichś „innych”. Sami sobie zapracowaliśmy na to, że obecnie ciężko jest wypatrzyć dobrą lekturę na półkach przeciętnej księgarni.

Jeśli zapytacie, gdzie sama się plasuję, co aktualnie czytam lub co bym zarekomendowała, to niestety, ale obecnie nie mam się czym pochwalić, bo dokańczam dawno zaczęte powieści i zbiory opowiadań. :)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura