Każdy z nas ma jakąś moralność. Wyznaje jakieś wartości. Stosuje się do jakichś zasad. Czy zawsze jest to dobra moralność, dobre wartości i zasady? A kto to może osądzić? Jak mówi ludowe porzekadło: każda pliszka swój ogonek chwali. Przykładowo: blogerka Edith Kulpienski ubolewa nad zanikiem patriotyzmu u młodszej generacji Polaków:
W obliczu współczesnych wyzwań reakcja młodego pokolenia na kpiny oraz ataki ze strony naszych wrogów w stosunku do naszej ojczyzny i narodu budzi niepokój i zadumę. Przerażające jest to, jak często młodzi ludzie, zamiast oburzenia czy chęci obrony swojej ojczyzny, reagują obojętnością lub wręcz ignorancją. Co z tego, że mają wiedzę na temat historii czy współczesnych zagrożeń, skoro nie budzi to w nich automatycznej potrzeby obrony tego, co dla nich najcenniejsze?
Bronić należy zaatakowanego przed agresorem. Tutaj jednak natrafiamy na pewne trudności w ocenie, co jest autentycznym atakiem i jak na taki atak właściwie reagować. Wielu ludzi czuje się atakowanych, kiedy się ich wyśmiewa, wyszydza, odrzuca, potępia czy choćby tylko krytykuje. Krzywda jest czymś dość subiektywnym. Jedni oburzają się na obrażanie polskich służb mundurowych, inni – na drwiny z Kościoła, jeszcze inni – na obelgi wobec LGBT, a trafiają się i tacy, których denerwuje sam brak afirmacji ich działań. Młodzież też jest pewnie dość zróżnicowana pod tym względem: może być zarówno prounijna (proeuropejska), jak i antyunijna (eurosceptyczna), może zarówno kochać swoją ojczyznę, jak i jej nie lubić, ale także być wobec niej dość obojętną. Dziwienie się temu, że młodzi są tacy, a nie inni, czyli że wyznają inne wartości niż my sami, jest dość pocieszne; wielu starszych Polaków nie podnieca się sporami na temat „polskości”, reparacji ze strony Niemiec, ideologii gender, klimatyzmu czy nawet ostatnich wyborów prezydenckich. Czy jest rzeczą dojrzałą nadymać się i obruszać na świat, że nie jest taki, jakim chcielibyśmy go widzieć? Równie dobrze można by się denerwować, że coraz mniej ludzi chodzi do kościoła czy chce mieć więcej niż jedno dziecko. Może jeszcze zaczniemy wytykać ludziom, że nie chcą płacić wysokich podatków czy kupować polskich towarów? ;)
Wszystko ma swoją przyczynę. Nie wystarczy dramatycznie załamywać rąk nad „nieodpowiednim” wychowaniem dzisiejszych młodzieńców i panienek. Jeśli ktoś uważa SIEBIE (czy takich jak on) za wartościowego człowieka, to niech się cieszy swoim poczuciem własnej wartości, lecz nie domaga się, żeby wszyscy również tak myśleli. Warto spuścić z siebie powietrze i przestać się dąsać, że inni myślą, czują i postrzegają świat inaczej. Jeśli zawsze otaczamy się podobnie myślącymi, wydaje nam się, że nasze opinie są niepodważalnie słuszne. Wystarczy jednak wyjść ze swojej „bańki” (czyli poczytać lub posłuchać, co piszą lub mówią zupełnie obcy ludzie), żeby stwierdzić, iż wielu rodaków nie zgadza się z naszym punktem widzenia, nie ceni tego samego, co my, pragnie czegoś innego dla siebie, swojej rodziny i całego kraju. Oczywiście można oceniać, osądzać, krytykować, pamiętajmy jednak, że jest to tylko przyjemna gadanina (w Necie). Chcemy być patriotami, katolikami, racjonalistami, liberałami, konserwatystami, ekologistami? Spoko, mamy do tego pełne prawo. I mamy prawo wychować nasze potomstwo w duchu naszych osobistych wartości. Nie domagajmy się natomiast, żeby szkoła „wychowywała” cudze dzieci. To miejsce nie nauczy młodych ani miłości do ojczyzny, ani do drugiego człowieka; to wynosi się przede wszystkim z domu, lecz także „wdrukowuje” poprzez interakcje z otoczeniem. A nasze doświadczenie może nas skłaniać do przyjęcia raczej nieprzyjaznej postawy wobec tych, którzy chcieliby nam czy naszym dzieciom narzucić swój światopogląd. Prawiący kazania i załamujący ręce nad „upadkiem obyczajów” moraliści mogą być odbierani przez ogół podobnie jak blokujące ruch drogowy Ostatnie Pokolenie (przy czym to drugie przynajmniej SAMO coś robi). ;)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo