Pod ostatnim wpisem skrytykowałam pana Cejrowskiego, między innymi dlatego, iż według niego człowiek stoi o tyle wyżej od natury, że nie musi się już troszczyć o racjonowanie jej zasobów czy o jej przyszłość w ogóle. Nie jest to, przypuszczam, odosobniony przypadek traktowania człowieka za „koronę stworzenia” czy wręcz pępek Wszechświata. Trudno jest dostrzec własną znikomość, prawda? Zwłaszcza, jeśli wyznaje się religię, wedle której tylko człowiek jest jedyną istotą obdarzoną duszą.
Na szczęście wielu, ba, coraz więcej ludzi odżegnuje się od tego podejścia i bezwstydnie nawołuje do ochrony przyrody, ograniczenia emisji spalin, nakładania kar za zanieczyszczanie rzek, ziemi i powietrza, zakazu zabijania tego czy innego gatunku, nie dbając zupełnie o rangę własnego. Nie chcą zostawiać prawnukom planety brudnej i splądrowanej, ogołoconej z zieleni, bez tygrysa, nosorożca czy choćby niepozornego polskiego żuczka. Tym ludziom nie jest wszystko jedno, w jakim świecie żyją, jakim powietrzem oddychają czy jaką wodę piją. I choćby za to należy im się wsparcie i szacunek, a nie drwiny czy wręcz nienawiść, z jaką rzucają się na nich niektórzy.
Czy jednak naturę należy ratować przed naszą własną, często wręcz niszczycielską działalnością, wyłącznie ze względu na przyszłe pokolenia? Moim skromnym zdaniem – nie. Od dawna uważam, że natura jest ważna sama w sobie. Mogę przystać na to, że jesteśmy najinteligentniejszym gatunkiem na Ziemi; nie przystanę na uznanie pozostałych za pozbawione rozumu biologiczne robociki. Mogę zaakceptować dążenie do poprawy jakości naszego życia; nie zgodzę się jednak na to, by jednocześnie pogarszać jakość życia całej reszty stworzeń. Mogę zrozumieć, iż potrzebujemy przestrzeni, budulca, paliwa i pożywienia; nie poprę bezmyślnej eksploatacji planety w imię tuczenia mieszkańców pierwszego świata. Otacza nas piękny, skomplikowany układ, który winniśmy badać i zdobywać o nim wiedzę. Już wiemy naprawdę dużo. Zwierzęta czują ból i strach. Myślą, także abstrakcyjnie. Rośliny potrafią się ze sobą porozumiewać. Czy może dziwić pogląd, że powinniśmy ten świat wspierać i z nim współgrać, a nie żerować jak wirus?
To są moje osobiste przekonania, chyba niespecjalnie kontrowersyjne. Nie jestem ekspertem od ekologii. Coś tam czytałam, obejrzałam parę programów o szkodach wyrządzonych przez człowieka. Szaleńcza wycinka lasów, monokultury drzewne, wyjaławianie wielkich obszarów przez wypas bydła, wpuszczanie ścieków do wód, zanikające habitaty, przez co zwierzyna musi wchodzić na zamieszkałe przez ludzi tereny. Podziwiam ekologów walczących, choćby i półlegalnie, z półlegalnymi łowcami. Ale to mało. Za mało, bym mogła wyrażać stanowczy pogląd na każdy temat związany z przyrodą. Gdyby ktoś mógł polecić mi lektury lub filmy o zbliżonej tematyce, byłabym wdzięczna. Im więcej wiem, tym lepiej rozumiem świat.
Wiedza i wrażliwość (lub, jak kto woli, moralność) mogą nas ocalić.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości