Codzienność pod niemiecką okupacją to nie był front — to był obóz bez drutów. Miasta jak Warszawa, Kraków, Lublin – wyglądały z zewnątrz zwyczajnie. Ludzie chodzili do pracy, stali w kolejkach, chowali się przed deszczem, ale każdy dzień był jak gra w rosyjską ruletkę. W takiej też braliśmy udział. Łapanka mogła dopaść każdego – w tramwaju, na ulicy, w drodze do roboty.
Kto miał kartki, ten miał szansę przeżyć. Kto miał znajomości – czasem żyć dłużej, ale nawet wtedy najprostsze pytanie miało gorzki wydźwięk: czy sprzedałbyś cudze życie za bochenek chleba? Takie pytania zadawano bez słów – w oczach, w gestach, w niepytanym strachu. Wielu Polaków musiało wybierać między sumieniem a przeżyciem. Czy donieść? Czy wziąć pracę u Niemców i zapewnić rodzinie resztki jedzenia? Czy milczeć, gdy zabierają Żyda z klatki obok? A jeśli nie milczeć – to czy ryzykować życiem dzieci?
Nie było bohaterów z podręczników. Byli ludzie. Głodni, przerażeni, zdesperowani. Matki gotujące zupę z liści, dzieci bawiące się w ruinach, ludzie jedzący brukiew i udający, że to uczta. Padały milczące pytania: czy zatrudnić się u Niemców, by mieć jedzenie? Czy milczeć, gdy w pobliżu grasuje Gestapo? Czy donieść, by ratować rodzinę, czy milczeć?
Nie usłyszysz o tym w podręcznikach — słyszysz to w oczach tych, którzy milczeli, by przeżyć.
Nie można zrozumieć Polski bez tamtego czasu. Nie można oceniać nikogo, kto wtedy żył. Bo żyć w okupowanej Polsce to nie znaczyło „żyć”. To znaczyło codziennie umierać po kawałku czekając na wyzwolenie – albo śmierć.
Dziś, patrząc z perspektywy ciepłych mieszkań i pełnych lodówek, trudno zrozumieć, jak można było przetrwać taki świat.
Ale przetrwali. Nie wszyscy – ale wystarczająco wielu, byśmy mogli dziś opowiadać ich historię. Oczywiście – taką historię, która zostanie zaakceptowana. Nie przez „innych” – ale przez oprawców. Bo my, potomkowie tamtych ludzi, zostaliśmy nazwani ścierwami, szubrawcami, konfidentami, zdrajcami. A skoro tak, to prawo do prawdy nie może nam być dane.
I stanęli przed bramą,
Czekali – ze strachem i przerażeniem –
By pozwolono im wejść.
I śmierci werbli więcej nie słysząc,
Zasnąć będą mogli,
Rozkoszując się śmiertelną ciszą.
A los ich był łaskawszy
Niż tych, co zmarli w marszu śmierci –
Rzuceni w błoto, bez imienia,
Bez krzyża, łez, bez pożegnania.
Najsłabsi byli zawsze pierwsi. (m.karzo)

Niemcy dając nam ciszę, zabrali nam prawo do życia. I kazano nam za to płacić. Stworzyli okupacyjną legalność, która dziś brzmi jak gorzka kpina z ofiar, ale ta legalność miała twarz okupanta. Świat po wojnie nie dał się na to nabrać – uznał te działania za zbrodnie wojenne. Tyle że dla Polski i wielu innych krajów nie nadeszła ani sprawiedliwość, ani zwrot zrabowanego majątku. Pozostała tylko pamięć i dokumentacja grabieży, przeprowadzonej z niemiecką precyzją i biurokratycznym chłodem. O czym będzie w następnej części.
Na koniec tej notki fragment: W tym samym roku niemiecka policja aresztowała grupę mieszkańców Kozienic, oskarżonych o ukrywanie Żydów. Co najmniej dwaj jej członkowie zostali wywiezieni do Auschwitz, a stąd do innych obozów; Paweł Wachłaczenko doczekał wyzwolenia w obozie Litomierzyce (filia obozu koncentracyjnego Flössenburg), natomiast Jerzy Burghardt zginął prawdopodobnie w Mauthausen.
Nie wiem, gdzie zginął, ale teraz zobaczcie, ile po nim zostało:

Jak myślicie, czy teraz każą nam zapłacić za bilet kolejowy Jerzego Burgharda? Z Auschwitz do Mauthausen jest 558 kilometrów.
Jaką wartość ma człowiek, który nauczył się czytać i pisać, myślenie pozostawiając innym? (Ernst Hauschka)
Uwaga! Wszystkie ilustracje na blogu – niezależnie od sposobu ich powstania (fotografie, grafiki komputerowe, obrazy generowane sztucznie) – mają charakter wyłącznie ilustracyjny i nie przedstawiają rzeczywistych osób. Wszelkie podobieństwa do osób istniejących są przypadkowe. Autor nie przetwarza danych osobowych i nie wykorzystuje wizerunku żadnej osoby bez jej zgody. W razie wątpliwości proszę o kontakt – sporne materiały zostaną usunięte.
Osoby urażone treścią moich notek lub komentarzy proszę o kontakt karzo@mail.de Prawnicy osób urażonych po przedłożeniu pełnomocnictwa (Polska) lub Vollmacht (BRD) otrzymają wszystkie moje dane potrzebne do prowadzenia sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka