Bańka pękła, a utrzymywała się tak długo. Nie mówię tu (tylko) o wywindowanych indeksach giełdowych, ale też o:
- przekonaniu, że konflikt nieprędko dotknie naszą część świata po okropieństwach II wś. WIrus jest ewidentnie bronią biologiczną. Kto to światu zafundował może kiedyś wyjdzie. Pewnie można zadać pytanie cui bono.
- zaskakująco bezproblemowej globalizacji. Przecież nawet w materiałach dla uczniów zdających m-nar egzaminy, temat 'globalizacja: zalety i wady' lista kwestii problematycznych zawsze ujmuje epidemię. Póki co jej nie było, co dziwi, zważywszy, że w każdej większej stolicy są ludzie z kilkuset krajów, mających charakterystyczną dla siebie florę bakteryjną. Że do tej pory poważniejsza bomba biologiczna nie odpaliła to jakiś cud, albo skuteczna zasłona dymna w mediach.
- łańcuchu dostaw uzależnionym od jednego miejsca, które mogło zdestabilizować setki czynników od trzęsienia ziemi po zamieszki. Od lat forsuje się tzw. model dostaw/produkcji 'akurat na czas' czyli zero zapasów. A tu jest dobrze jak jest dobrze. jak coś nie zatrybi, to nie dość, że produkcja pada, ale jeszcze pada system powiązań kooperacyjnych. I nie ma masek, kombinezonów, że nie wspomnę o samochodach.
- ... i pada też przekonanie o tym, że nauka, technologia i ludzka zapobiegliwość gwarantują bezpieczne i dostatnie życie. Prawda jest taka, że ta tzw. ludzka mądrość sprowadza się często do krótkowzrocznej chciwości, a nauka i technologia mogą niestety trafić w ręce wariatów, którzy chcą być bogami.
Pora na urealnienie życia. Pora wrócić do realnych więzi od rodzinnych i sąsiedzkich po hobbistyczne i religijne. Pora mieć możliwość bezpośredniego dostępu do żywności tam gdzie jest wytwarzana. Nie każdy musi mieć farmę czy ogródek, ale trzeba odświeżyć i zacieśnić relacje tak, aby taki dostęp mieć u kogoś z kim jesteśmy na bliskiej stopie. Pora orientować się na wykonywanie pracy czy biznesu w branży, na której wytwórczość czy usługi zawsze będzie jakiś popyt i wreszcie trzeba urealnić swe oczekiwania od życia, jego standardu, sposobu spędzania wakacji, poziomu konsumpcji, ale i dotychczasowych swobód. Nasze wspólnoty są od środka spróchniałe, nastawione na egoistyczne oczekiwania, gdzie już nie ma ducha służby i przyzwoitości. Moralności się prędko nie odbuduje, ale można przynajmniej wykorzystać nadchodzący stan wyjątkowy by, z jednej strony, pewne rzeczy wymusić, a z drugiej, by rzucić na pokład wspólnej sprawy jak najwięcej rąk i przyzwyczaić do myślenia w bardziej wspólnotowym duchu. Ale oznaczać to może także ograniczenie tzw. praw i swobód.
Komentarze