Każdy, kto choć przez chwilę interesował się muzyką klasyczną, wie że wspaniałej orkiestry symfonicznej nie da się zbudować w całości z najwybitniejszych solistów. Wirtuoz-solista ma w swej głowie (a może w duszy?) własną, oryginalną koncepcję wykonania danego utworu i nie jest często w stanie podporządkować się innej, narzuconej mu wizji. Nie zawsze też potrafi współpracować „na równych prawach” z innymi członkami orkiestry. Z kolei wybitny muzyk orkiestrowy, choć sam być może nie ma zdolności twórczych, potrafi dokładnie wypełniać polecenia dyrygenta. Dlatego najlepsze wykonania muzyki symfonicznej mamy zawsze wtedy, gdy jednego czy dwóch genialnych solistów wspomaga zespół znakomitych muzyków orkiestrowych.
Podobne zasady obowiązują w piłce nożnej. Nie można zbudować wspaniałej drużyny z samych najlepszych graczy na świecie. Najwybitniejsi piłkarze są graczami niekonwencjonalnymi, a więc niekoniecznie będą do siebie pasować.
Na pozór wygląda na to, że o tej starej prawdzie zapomnieli włodarze Realu Madryt. Udaje im się ściągać do drużyny jak najwięcej futbolowych gwiazd pierwszej wielkości. Wyniki zespołu są jednak mocno rozczarowujące. Dobitnie świadczą o tym nienajlepsza gra w Lidze Mistrzów i kompletna kompromitacja w Pucharze Króla. Przykład Realu po raz kolejny pokazuje, że drużynę należy konstruować dobierając zawodników do ustalonej wcześniej koncepcji gry, a nie odwrotnie.
Ale czy w Realu chodzi tylko o jakość gry? Prezesi klubu z ostatnich lat, Florentino Pérez i Ramón Calderón, którzy są odpowiedzialni za sprowadzanie piłkarskich gwiazd za wszelką cenę, nie są przecież futbolowymi dyletantami. Oni z pewnością dobrze wiedzą, jak należałoby postępować, gdyby nadrzędnym celem Realu był wynik sportowy.
Real to przecież jednak także wielki biznes. Z marketingowego punktu widzenia im więcej gwiazd w drużynie, tym lepiej. Sam Ronaldo przyciągnie do oglądania meczów (i reklam!) tłumy kibiców. Koszulki z napisem Kaka sprzedają się o niebo lepiej niż z nazwiskiem jakiegoś piłkarskiego robotnika, choćby najsolidniejszego. Raul jest bożyszczem milionów kibicek. Drogie inwestycje w wielkie futbolowe nazwiska są więc finansowo bardziej opłacalne niż kupowanie graczy bardziej przydatnych do gry, ale bez charyzmy przyciągającej widzów.
Real Madryt długo pracował na swoją markę, a jego obecne gwiazdy podtrzymują jej wartość. Dzięki tym gwiazdom gra drużyny staje się ekscytująca, choć nie zawsze kończy się zwycięstwem. Real wśród wielu fanów futbolu wzbudza uczucia podobne do tych, jakie samochody ferrari wzbudzają wśród miłośników motoryzacji. Wiadomo, że auta tej marki są bardzo zawodne.i często się psują. Mimo to, każdy automobilista, gdyby miał wybór, wziąłby z pewnością ferrari, a nie np. renault - i to nawet wtedy, kiedy w wyścigach Formuły 1 ferrari przegrywają z bolidami renault!
PS. Po przegranej Realu z Milanem w Lidze Mistrzów spierałem się z jednym z blogerów, który uznał tamtą porażkę za upokorzenie. Twierdziłem, że nie należy tak traktować przegranej z innym czołowym klubem europejskim. Nadal podtrzymuję tę opinię. Prawdziwe upokorzenie Realu nastąpiło dopiero teraz w postaci wyeliminowania go z Pucharu Króla przez trzecioligowca, nieprawdaż?
Prawdaż.
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości