W moim domu rodzinnym funkcjonowały różne powiedzenia. Miały one źródło w starych, przedwojennych opowiadaniach, które przeczytali kiedyś moi rodzice. Niestety, nie znam autorów tych opowieści, ani – tym bardziej – tytułów.
Akcja pierwszego z nich działa się w jakiejś jednostce wojskowej. Przyjechał do niej prelegent, który – w ramach podnoszenia poziomu wiedzy żołnierzy – wygłosił wykład o nieistnieniu samorództwa w przyrodzie. Idea ta była popularna wśród niewykształconych ludzi jeszcze wiele lat po epokowych doświadczeniach Pasteura. W szczególności, uważano że muchy rodzą się z zepsutego mięsa.
Prelegent przez długi czas wyjaśniał żołnierzom, skąd to fałszywe przekonanie się wzięło. Opowiadał o jajeczkach składanych przez dorosłe muchy na mięsie, o rozwijających się larwach, dawał inne przykłady, pokazywał rożne plansze... Na zakończenie zwrócił się do słuchaczy: Czy są jakieś pytania? Wtedy wstał jakiś żołnierz i stwierdził: A przecież wszy rodzą się z brudu!...
W drugim opowiadaniu pewien pan pyta znajomego fizyka, na czym polega zasada działania radia, czyli – jak to wtedy mówiono - „telegrafu bez drutu”. Fizyk tłumaczy, tłumaczy, mówi o falach elektromagnetycznych, nadajnikach, odbiornikach, antenach itp. W końcu pyta: Wszystko zrozumiałeś? Na to kolega: Tak, wszystko, z jednym wyjątkiem. Dlaczego to działa bez drutu?
Wreszcie historyjka trzecia. Pewien pan, zwiedzając ogród zoologiczny, na widok żyrafy zakrzyknął: To nieprawda! Takiego czegoś nie ma! To nielogiczne, żeby istniały zwierzęta z tak długą szyją! To po prostu niemożliwe!...
Tak więc w moim domu często używano sformułowań: „a wszy rodzą się z brudu”, „żyrafy nie istnieją” oraz „wszystko dobrze, ale dlaczego bez drutu?” w sytuacjach, gdy ktoś, mimo najlepszych tłumaczeń, nie był w stanie zaakceptować oczywistej prawdy, albo wykazywał kompletne niezrozumienie jakiegoś tematu.
Te powiedzenia przychodzą mi często na myśl, gdy śledzę niektóre dyskusje w dziale Nauka. Barbie, deda, Eine, sierkovitz, SNAFU i inni usiłują tłumaczyć osiągnięcia nauki w sposób prosty i robią to naprawdę dobrze. Mimo to, prawie zawsze znajdą się osoby, które albo nic nie rozumieją, albo zaprzeczają dobrze ugruntowanym faktom. Prawie zawsze pojawi się ktoś, kto zakrzyknie: A przecież wszy rodzą się z brudu!, albo zada pytanie: Dlaczego to działa bez drutu?
Niedawno taki osobnik trafił się i mnie. Pan ten odkrył moją starą
notkę o kwazarach. (Swoją drogą to miłe, że ktoś zagłada do moich starych tekstów). W dyskusji pod nią napisałem:
Ogólną teorię względności testowano za pomocą obserwacji astronomicznych, a obecnie wynikające z niej poprawki uwzględnia się w systemie GPS. Pan ów raczył pouczyć mnie tymi oto słowami:
Wprowadza Pan w błąd czytelników, system GPS nic nie uwzględnia z teorii względności.
Koniec, kropka. Nie uwzględnia i już.
A wszy rodzą się z brudu...
Próbowałem tego pana oświecić (w czym wspierał mnie deda, za co składam mu serdeczne dzięki), podając link do artykułu, w którym autor wylicza, jak szybko „rozjechałyby się” pomiary, gdyby tych poprawek nie uwzględniano. Pan niedowiarek wnioski płynące z artykułu zignorował. Za to wyciągnął taki oto argument: Wokół Ziemi krąży ISS i prosi się zsynchronizować 2 zegary cezowe i jeden zabrać tam na pół roku np. - skoro więc tego się nie robi, to mamy dowód, że dylatacja czasu nie istnieje!...
Ponieważ jestem bardzo spokojnym człowiekiem, odpowiedziałem grzecznie: Nie wiem, po co miałoby się sprawdzać efekty STW i OTW na ISS, skoro takie eksperymenty przeprowadzono już wielokrotnie wcześniej. I znowu dałem link do artykułu, w którym opisano zmierzone różnice w chodzie zegarów umieszczonych na powierzchni Ziemi i w samolotach podróżujących wokół naszej planety w przeciwnych kierunkach. W artykule podano metodę pomiaru i wyniki, które stoją w świetnej zgodności z przewidywaniami Teorii Względności.
I co na to pan obalacz TW? Stwierdził po prostu, że... takie wyniki to paranoja! Co z tego, że otrzymano je za pomocą wyrafinowanych technik pomiarowych i zachowano szczególną staranność w ich analizie... Ponieważ są niezgodne z logiką tego pana – która, rzecz jasna, jest jedynie słuszna! - należy je odrzucić...
W tym momencie dałem sobie spokój z dalszą dyskusją. Tego pana nic nie przekona, że „białe jest białe, a czarne – czarne”.
Dla niektórych żyrafy nie istnieją.
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie