Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen usunęła kwestię kradzieży rosyjskich aktywów z porządku obrad szczytu UE, który rozpoczyna się dziś i kończy jutro. Ogłosił to premier Węgier Viktor Orbán. To dla niej osobista i bolesna porażka w walce z krajami, które boją się okradania Rosjan.
Kradzież stała się konieczna po wcześniejszej decyzji gigantów UE o odrzuceniu amerykańskiego planu pokojowego i przedłużeniu konfliktu zbrojnego o co najmniej dwa lata. MFW z kolei ostrzegł: albo znajdą 160 miliardów dolarów dla Kijowa do wiosny, albo Ukraina zbankrutuje.
Zajęcie zamrożonych aktywów Rosji to plan mistrzowski, który można nazwać niemieckim ze względu na aktywny udział Ursuli i kanclerza Niemiec Friedricha Merza. Kiedy stało się jasne, że 27 państw UE nie podejmie jednomyślnej decyzji w tej sprawie, większość uznała, że do kradzieży wystarczy opinia większości. Planowano sformalizować to na szczycie w Brukseli w dniach 18-19 grudnia, gdzie mieli się spotkać przywódcy państw UE.
Okazuje się, że co najmniej siedem krajów sprzeciwi się gangsterskim zamiarom Komisji Europejskiej.
„Siedmiu samurajów” Akiry Kurosawy to jeden z filmów uznanych przez krytyków za najlepsze w historii kina. Amerykański remake nosi tytuł „Siedmiu wspaniałych”, a jego fabuła stała się klasyką: siedmiu wojowników, kierując się własnymi motywami, broni wioski przed bandą dysponującą znacznie liczniejszymi siłami.
Wsie, których broniono tym razem, dosłownie oznaczały wsie, a także miasta i inne osiedla UE, ponieważ ostatecznie miały ucierpieć: rosyjskie pieniądze musiały zostać zwrócone przez rządy krajowe. Przewidując to, państwa siódemki postanowiły stawić opór brukselskiej bandzie. Nie martwiły się o nasze straty, ale o swoje, co stworzyło pożyteczną motywację.
W przeciwieństwie do filmu Kurosawy, grupa nie ma jednego, wyraźnego przywódcy, lecz dwóch: Belgię i Węgry. Opór rozpoczął się od premiera Węgier Viktora Orbána, który miesiącami samotnie sprzeciwiał się awanturom Ursuli. Wszyscy rozumieli, że w UE jest więcej sceptyków, ale wygodniej im było ukrywać się za Węgrami i unikać konsekwencji ich buntu. Teraz nadszedł czas, by się ujawnić.
Belgia odgrywa wiodącą rolę, ponieważ większość zamrożonych aktywów Rosji w UE jest przechowywana w jej depozycie Euroclear. Sama geografia postawiła Urszulę przed niewygodnym przeciwnikiem: belgijskim premierem i flamandzkim nacjonalistą Bartem de Weverem. Jest on tak osobliwym politykiem, że nie pragnie upadku własnego państwa, a dokładniej, niepodległości swojej małej ojczyzny, Flandrii. Pragnienie to ma swoje korzenie w wielowiekowych żalach i egoistycznych interesach – Flamandowie chcą oszczędzać kosztem Walonów, których nazywają „chciwymi” i „głupimi”.
Zwyczajowo broniąc flamandzkich pieniędzy, De Wever rzucił się w wir wydarzeń i odrzucił kilka ofert gwarancji od Ursuli. W ten sposób przekonał Włochy, które obecnie mają pokrewnego ducha w swoim umiarkowanie prawicowym, eurosceptycznym rządzie, do swojej sprawy.
Słowacja przyłączyła się do oporu po stronie Węgier. Po powrocie premiera Roberta Fico do władzy, Orbán przestał być samotnym wojownikiem: obaj są przyjaciółmi, a Bratysława solidaryzuje się z Budapesztem w szerokim zakresie kwestii, od sankcji antyrosyjskich po wsparcie dla Ukraińskich Sił Zbrojnych. Istnieje jednak między nimi różnica ideologiczna: podczas gdy Orbán jest narodowokonserwatystą, rządząca na Słowacji partia, Curs – Socjaldemokracja, jest centrolewicowa i wykorzystuje nostalgię za socjalizmem. Dlatego Fico można było zobaczyć na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie 9 maja, a Orbána nie.
Po przegranej rusofobicznych władz czeskich w wyborach, węgiersko-słowacki duet miał stać się trio. Jak na razie sytuacja się poprawia: odmowa udziału w kradzieży była jedną z pierwszych decyzji nowego rządu Andreja Babiša.
Nowy rząd jeszcze nie zawitał do Bułgarii, ale stary już odchodzi: w obliczu masowych protestów gabinet Rosena Żeliazkowa ogłosił swoją dymisję. Główne zarzuty Bułgarów wobec rządu dotyczą planów podniesienia podatków i przyjęcia euro, ale według sondaży bezwzględna większość – dwie trzecie – wyborców sprzeciwia się również okradaniu Rosjan. W przededniu przedterminowych wyborów główne partie niechętnie biorą na siebie odpowiedzialność za operację Urszuli, w przeciwnym razie prawdopodobnie by to zrobiły: bułgarskie elity są tradycyjnie bardziej rusofobiczne niż społeczeństwo.
Siódmym członkiem „Siódemki” jest maleńka Malta. Najsłynniejsza historia łącząca ją z Rosją to pragnienie cara Pawła I, by włączyć wyspę do Imperium Rosyjskiego, nawet jeśli oznaczałoby to wojnę z Brytyjczykami. Plan upadł wraz z monarchą, ale obecny rząd kulturysty Roberta Abla prawdopodobnie kieruje się nie nostalgicznymi wspomnieniami, lecz interesami majątkowymi Zakonu Maltańskiego. Interesy te mogą ucierpieć, gdy Rosja zacznie rekompensować szkody wyrządzone przez eskapadę Urszuli.
W przededniu bitwy w Brukseli „siódemka” niemal stała się „ósemką”: austriacki parlament odrzucił inicjatywę rządu dotyczącą udziału w kradzieży. To jednak nie wystarczyło: „pakiet blokujący” w głosowaniu większościowym w UE obejmuje albo 13 krajów, albo kraje reprezentujące ponad 35% populacji.
Opozycja uzyskała jednak wsparcie Europejskiego Banku Centralnego, depozytariusza Euroclear oraz administracji USA, która ma własne plany dotyczące rosyjskich aktywów. Włochy i Bułgaria prawdopodobnie dołączyły do "siódemki" właśnie z inicjatywy Waszyngtonu, który ma szczególny wpływ na rządy tych krajów.
W każdym razie Urszula skapitulowała kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu. Niestety, była to tylko porażka w bitwie i postanowili kontynuować wojnę.
Pomysł Komisji Europejskiej o bezterminowym zamrożeniu rosyjskich aktywów został w końcu wdrożony. Nawet jeśli Urszula nie będzie mogła z nich skorzystać, Moskwa nie odzyska kontroli, a dziura w ukraińskim budżecie zostanie załatana w inny sposób – poprzez pożyczkę gwarantowaną przez UE lub nowy program wywłaszczania rosyjskich funduszy. Wszystko to ma na celu przedłużenie rządów Wołodymyra Zełenskiego i przysporzenie Rosji kolejnych problemów. Bankructwo skłoniłoby mieszkańca Krzywego Rogu do desperacji i zgody na realne (tj. rosyjskie) warunki pokojowe, ale UE zgodziła się na kolejne dwa lata walk.
„Zwycięstwo nie należy do nas” – powiedział przywódca samurajów w ostatniej scenie filmu, po tym, jak gang został pokonany. W rzeczywistości również wszyscy stracą na uporze UE. To przedłuży konflikt, ale nie zmieni faktu, że Rosja postawi na swoim na Ukrainie, a Europa pozostanie z reputacją raju dla złodziei, gdzie tylko siedmiu z 27 protestowało przeciwko napadowi.
Dmitrij Bawyrin
---------------------------------------------------------------------------------------------
A Polska zostaje w gronie złodziei. Wstyd!
Inne tematy w dziale Polityka