Woda to życie. Fot. Krzysztof Mączkowski
Woda to życie. Fot. Krzysztof Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
1026
BLOG

Woda nie poleci zawsze...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Klimat Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Gdy parę lat temu Indianie z rezerwatu Standing Rock w Dakocie Północnej bronili swoich terenów traktatowych przed rurociągiem Dakota Access, zagrażającemu zasobom wodnym na terenie rezerwatu i terenach rolnych należących do białych farmerów położonych poniżej, wydawało się, że odwołują się do idei już dawno znanych. 

Hasło „Woda to życie” wyrażane po lakocku to „Mni Wiconi” i brzmi egzotycznie, ale samo stwierdzenie wydaje się „stare jak świat”, bo przecież wiadomo, że bez wody nie ma życia, nie ma żadnych procesów biologicznych, a i bardzo wielu procesów produkcyjnych. 

Ale, można zapytać, co z tego, że niby o tym wszystkim wiemy, skoro wody nie szanujemy? Wydaje się nam, że woda „będzie zawsze”, że za każdym razem, gdy odkręcimy kran ona stamtąd poleci. 

Casus Sandomierza, który w 2019 r. wprowadził czasowe wyłączenia wody z powodu suszy, był na tyle krótki i lokalny, że nie stał się żadnym ostrzeżeniem. Pojawiające się coraz liczniejsze artykuły na różnych portalach internetowych, pisane w tonach alarmistycznych, nie budzą wątpliwości: z wodą, albo raczej z jej brakiem, będzie coraz gorzej. 

Ale ludzie – zwłaszcza w Europie, Polsce – przyzwyczajeni do tego, że woda „jest zawsze” nie bardzo doceniają skalę zagrożenia. Również z tego powodu, że bardzo często w roli winowajcy ustawia się wyłącznie zmiany klimatu, a więc coś, co jest „poza nami”. A w powszechnej świadomości nie mamy na to wpływu, więc „oddajemy” ten problem walkowerem. Tymczasem duży wpływ na ubożejące zasoby wodne mają bezmyślne decyzje polityków, tych „małych” samorządowych i tych „dużych” sejmowych.  

Miejskie „wyspy ciepła” nie powstały z powodu zmian klimatycznych – one to zjawisko spotęgowały – ale z powodu fatalnej polityki urbanizacyjnej miast uparcie zwiększającej odsetek powierzchni nieprzepuszczalnych, monotonnie betonowanych bez żadnych drzew. 

Spadek poziomu wód w rzekach i jeziorach, spadek poziomu wód podziemnych w różnych częściach Polski, „stepowienie” już nie tylko Wielkopolski, ale i innych regionów kraju to przecież efekt m.in. bezmyślnych inwestycji górnictwa węgla brunatnego. To, że niejedna polska rzeka znikła z polskiego krajobrazu, jest efektem fatalnych melioracji jednostronnych, które doprowadziły do odwodnienia znacznych obszarów i zaburzeń w zlewniach mniejszych rzek.  

Lokalne powodzie w miastach nie są efektem zmian klimatu, ale zasypywania koryt rzecznych przy gęsto zabudowanych działkach budowlanych. Jeśli mamy do czynienia ze złą jakością wód w rzekach i jeziorach, to wiemy, że cały czas zrzuca się nieoczyszczone ścieki z terenów szybko urbanizowanych bez zabezpieczeń sanitarnych. Jeśli bowiem różnica między poziomem skanalizowania a zwodociągowania wielu gmin wynosi niekiedy nawet 60 procent, to wiadomo, że duża część tych ścieków trafia po prostu do gruntu i do rzek. 

Wszystkie te problemy nie biorą się znikąd. Za każdym z nich stoi człowiek i jego złe decyzje, brak decyzji, bądź jego zachłanność. Obok tych, którzy wody nie szanują z bezmyślności stoją ci, którzy zasoby wody dewastują bardzo świadomie w imię swoich brudnych prywatnych interesików.  

Nie szanujemy wody z powodu bezmyślności, z powodu chciwości, ale i braku wyobraźni. Informacje o tym, że w niektórych państwach Bliskiego Wschodu litr wody jest droższy od litra benzyny kwitujemy szyderstwem; wiadomości, że w niektórych państwach Afryki wodę zdobywa się idąc kilometrami do podstawionych cystern traktujemy jak bajki naiwnych ekologów. 

Nie szanujemy wody, bo dla wielu samorządowców obłudnie deklarujących troskę o zasobność gminnych budżetów, ważniejsze są inwestycje deweloperskie trwale dewastujące nie tylko przestrzeń, ale i zasoby wodne. Politycy bałamucąc naiwnych marzeniami o „skoku cywilizacyjnym” na miarę Gierka, planują wielkie inwestycje hydrotechniczne, tamy, drogi wodne pogłębiające i tak kiepski stan zasobów wodnych w Polsce.  

A wszyscy oni pogardliwie odnoszą się do głosów nawołujących do rezygnacji z wielu szkodliwych inwestycji lub przynajmniej wdrożenia poważnych korekt wielu z nich. 

Zdewastowanych zasobów wodnych nie da się łatwo odtworzyć. Wiedzą o tym Niemcy odtwarzający zlewnie rzek. Dlaczego my nie chcemy brać nauki z tych dobrych przykładów?  

Zacząłem od Indian, więc ich wątkiem zakończę. Zaraza koronawirusa pokazała dobitnie, że dostęp do czystej, bieżącej wody jest jednym z elementów sukcesu w pokonywaniu tej pandemii. Wiele indiańskich rezerwatów w USA – taki III świat w najbogatszym państwie świata – nie ma dostępu do czystej wody, więc ich walka z koronawirusem jest znacznie trudniejsza niż w innych częściach Stanów i całego świata. Wiedząc o takich sprawach planujmy swoją przyszłość bardziej rozważnie i świadomie bez nabierania się na wiele pustych i fałszywych obietnic, pamiętając, że Mni Wiconi.  

 

  

 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości