"Gniew" Tomasza S. Markiewki powinna mieć inny tytuł. Fot. K.Mączkowski
"Gniew" Tomasza S. Markiewki powinna mieć inny tytuł. Fot. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
328
BLOG

"Gniew" czy oszustwo?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Ta książka powinna mieć tytuł Oszustwo, a nie Gniew, bo właściwie o oszustwie traktuje. O oszustwie, jakie serwują politycy, korporacje i media. To książka o oszustwach, jakie serwują prawica i lewica.

Pierwsze wrażenie po lekturze książki: oszustwo jest treścią całej polityki. I nie ma znaczenia czy mówimy o polityce polskiej, amerykańskiej czy jakiejkolwiek innej.

Tak więc, chęć przełamania tego oszustwa, chęć złamania kłamliwej narracji, dążenie do prawdy są, moim zdaniem, głównym motywem każdego ruchu społecznego. Tymczasem autor chce mnie przekonać, że takim impulsem jest gniew. Impulsem wybuchu rewolucji, impulsem zmian społecznych – tych lokalnych i tych globalnych. Powołuje się na przykłady Martina Luthera Kinga walczącego o prawa społeczności afroamerykańskiej lub … Jezusa, który wyrzucił kupców ze świątyni.

Ale przyznaje jednocześnie, że gniew jest destrukcyjny i może dokonywać zniszczeń. Bo z czego gniew wynika? Z poczucia niesprawiedliwości. I chęć zadośćuczynienia tej niesprawiedliwości jest impulsem do zmiany.

Trochę się pastwię nad tą kwestią, bo nie przekonał mnie autor tym gniewem – skoro dużą część książki poświęca właśnie oszustwu i kłamstwu. Gniew jest, owszem, iskrą, która wznieca ogień, ale motorem, motywacją tych zmian jest wyzwolenie się z oszustwa i zakłamania.

Autor w dużej mierze odwołuje się – i przytacza fragmenty – do książek opisujących niesprawiedliwość, zwłaszcza Co z tym Kansas? autorstwa Thomasa Franka czy Obcy w swoim kraju Arlie Russell Hochschild. Streszcza ich treść i uwypukla najważniejsze wątki. Ale odwołuje się też do innych przykładów gniewu, np. a la Miauczyński.

Skoro więc pojawiają się tak rozbieżne wątki, to na ich przykładzie można dowieść, że gniew może być – jak ten u Miauczyńskiego – jałowy, bezproduktywny, zapiekły, zajadły … i nic więcej, a może wynikać – jak w przypadku amerykańskich książek – z poczucia bycia oszukiwanym. Wówczas gniew jest „tylko zapalnikiem”. Motywatorem jest coś innego. I to „coś innego” jest treścią książki Tomasza S. Markiewki.

Autor nie oszczędza nikogo – ni prawicy, ni lewicy. Nie jest emisariuszem żadnej ze stron, stara się pokazać, że PiS i PO to taka sama prawicowa narracja, a lewicy zarzuca lenistwo. Pokazuje wszechobecność pogardy, jaką politycy serwują innym. Jest srogi w tym sensie, że w świecie polityki przez niego opisywanym nie ma „dobrych”. To strasznie dołujące odczucie. Jest tylko zło, oszustwo, gniew i znowu zło…

Ale może właśnie takie książki, pokazujące w sumie bezmiar beznadziei, są potrzebne, byśmy wszyscy zapragnęli lepszego świata? By narastało u nas poczucie niesprawiedliwości, oszustwa i by gniew był rozsadnikiem tego systemu w stronę lepszego świata? Może więc Tomasz S. Markiewka powinien napisać swoistego rodzaju drugą część Gniewu?

Tomasz S. Markiewka
Gniew
Czarne 2020

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura