Stan wojenny to zło. Tak myślę i ani myślę zmienić zdania. Stan wojenny, jako metoda rozwiązywania problemów władzy komunistycznej w solidarnościową opozycją, jest złem i jak się okazuje – finalnie zawiódł.
Stan wojenny miał uspokoić sytuację – nie uspokoił; miał być początkiem stabilizacji państwa – nie był, mało tego, był źródłem nowych problemów; miał być okresem naprawy państwa – nie był: degrengolada państwowego komunizmu, socjalizmu, czy jak to tam nazwiemy, była przeogromna. Stan wojenny – i to trzeba wbijać do głów za każdym razem – to przyzwolenie do bezprawnych zabójstw aparatu represyjnego państwa komunistycznego dokonywanych na Polakach. Wszystkie ofiary śmiertelne stanu wojennego były niepotrzebne. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla żadnej śmierci z rąk wojskowo-komunistycznej władzy.
Trzeba też wreszcie skończyć z argumentacją, że stan wojenny był okolicznością blokującą wejście wojsk sowieckich do Polski. Coraz liczniejsze źródła wskazują na wielką chęć Sowietów, by rozwiązać „problem polski” na wzór węgierski, ale jednocześnie pokazują, że nie było to możliwe z powodów ekonomicznych, globalnej atmosfery antysowieckiej i ich wcześniejszego zaangażowania wojskowego w Afganistanie.
Gdyby dzisiaj próbować jednym słowem określić, jakiego rodzaju spustoszenie stanu wojennego odcisnęło się na narodzie najbardziej, to trudno byłoby wskazać, czy bardziej dotkliwym jest zacofanie gospodarcze, zdewastowanie mentalności społecznej, czy ofiary śmiertelne. Wszystkie trzeba zestawić razem. Stan wojenny jako finalny efekt polskiego komunizmu to porażka pod każdym względem – społecznym, ekonomicznym, politycznym i kulturowym. Zdławienie pokojowej rewolucji „Solidarności” jest karygodnym błędem i porażką ówczesnej władzy.
Nie ma żadnego „bohatera Jaruzelskiego”, a jest zwykły „tchórz Jaruzelski”. To aparatczyk, manekin i marionetka w rękach Sowietów. Z niezrozumiałym względów w gronie znienawidzonych przez lewicę dyktatorów – Pinocheta, Salazara i Franco – brakuje Jaruzelskiego. Żadną jego „chwałą” nie jest doprowadzenie do Okrągłego Stołu – zmusiła go do tego „Solidarność” i ówczesna sytuacja ekonomiczna. Mojej oceny nie zmienia nawet fakt zostania, przy wsparciu części obozu „Solidarności”, prezydentem Polski. Jaruzelski to polityczny nikczemnik. A stan wojenny to zło.
***
Z przykrością trzeba stwierdzić, że do relatywizowania stanu wojennego przyczyniają się postkomuniści, jak i … obecna prawicowa opozycja PiSowska. Kuriozalny marsz PiS "Wolności, Solidarności i Niepodległości" skierowany przeciwko rządowi Tuska w rocznicę stanu wojennego w takim stopniu robi wodę w mózgu młodych ludzi, jak twierdzenie o „mniejszym źle”.
Kaczyński i jego przyboczni próbują w jednym rzędzie postawić komunistów stanu wojennego i rząd Tuska. A to, przy całej negatywnej ocenie PO, najzwyklejsze łajdactwo. Jarosław Kaczyński, za którym, jak się okazuje, ciągną się niewyjaśnione postawy z tego okresu, próbuje nagle załapać się na opozycją legendę.
Nie odmawiam prawicy prawa do krytykowania, nawet najbardziej zaciekłego, rządu Tuska, samego Tuska i całej Platformy Obywatelskiej. Jednak trzeba znać kontekst i umieć go umiejętnie wykorzystać. Nic tak bowiem nie szkodzi legendzie „Solidarności”, jak działania jej fałszywych przyjaciół.
Inne tematy w dziale Polityka