Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
716
BLOG

Do nadwiślańskich kowbojów po awanturze w Gdyni

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Awantura wokół bijatyki meksykańsko-kibicowskiej na gdyńskiej plaży wybuchła w Polsce z taką namiętnością, jakby chodziło w niej o żywotne interesy Rzeczpospolitej. W sieci zaroiło się od znawców tematyki meksykańskiej, imigracyjnej, emigracyjnej i komentatorów dających upust swoim narodowym fobiom.

 

 

Czym bardziej policja podzielała „polski punkt widzenia” („zaczęli pijani Meksykanie”) tym więcej było komentarzy agresywnych i prymitywnych. Bójka, która w normalnych warunkach powinna zakończyć się wybiciem w głowy zaczepiającego ochoty do zaczepiania, przekształciła się w regularną bijatykę, z kopaniem leżącego Meksykanina przez rozwydrzonych kibiców, co wyraźnie pokazuje tak chętnie przywoływany monitoring policyjny.

 

W obronie kibiców stanęło pół prawicowej Polski broniącej honoru „Polskich kobiet” (pisownia oryginalna), załogę „Cuauhtemoca” wyzywającą od „Mexów”, przypominających, że do takich „w Teksasie się strzela, ci dostali tylko po ryju”, po oryginalną obserwację, że gdyby „kibole mieli jaja to by im jeszcze - na pamiątkę - ten statek zatopili, tyle, że nie mieli czasu, bo szli na mecz”.

 

Gama „pomysłów” co by tu zrobić z tymi „brudnymi Meksami” wręcz powala. Serwis niezależna.pl swą „relację” z tego wydarzenia zatytułował: „To meksykańscy żołnierze ostrymi narzędziami zaatakowali nieuzbrojonych kibiców Ruchu” – zupełnie jakby „Cuauhtemoc” nie był żadnym jachtem, a pancernikiem wojennym, który wpłynął do portu w Gdyni w wiadomych zamiarach.

 

Wszelkie te odzywki rozgorączkowanych „pomysłodawców” i „opiniodawców” świadczą tak naprawdę o strasznych polskich kompleksach i o intelektualnym lenistwie powielającym prymitywne jankeskie poglądy na temat Meksykanów. Nie podejrzewam złej woli, ale właśnie niewiedzę o tym co się dzieje na gorącej granicy Meksyk-USA.

 

Podczas gwałtownych dyskusji na Facebooku zwracano mi uwagę, że broniąc Meksykanów powinienem postawić się w miejscu zaczepionej dziewczyny i jej chłopaka. Niepotrzebnie – też na ich miejscu stanąłbym w jej obronie. Natomiast tych wszystkich nadwiślańskich kowbojów, co to tak łatwo szafują poglądami o „brudnych Mexach” i zauważają, że w Teksasie się do nich strzela, zachęcam, by postawili się w miejscu zgwałconych meksykańskich i indiańskich kobiet oraz rodzin, które straciły swych najbliższych w wyniku działań samowolnych amerykańskich „milicji obywatelskich”. Może to ochłodzi ich rozgorączkowane głowy, a całą tę dyskusję sprowadzi do przyzwoitych rozmiarów.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości