Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
193
BLOG

Eco-szydera

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Powiem wprost: nie znam twórczości Umberto Eco. Znaczy się, wiem, że to autor „Imienia róży” i „Wahadła Foucaulta” i wielu innych książek, ale ich nie przeczytałem. Dla wielbicieli twórczości Eco może to być rzecz niewybaczalna, a dla tych, którzy czytają i wiedzą, że i ja dużo czytam – to być może sprawa niezrozumiała. No cóż, nie przeczytałem i już.


A jednak „coś” spowodowało, że sięgnąłem po zbiór jego felietonów pod tytułem „Jak wędrować z łososiem”. I gwarantuję, że nie byli to Indianie, choć jeden z nich im jest – nieco przewrotnie – poświęcony. Nie pamiętam, czy była to jakaś szczególna zapowiedź, jakaś recenzja, opinia innych. Sięgnąłem i już. I nie żałuję.


Dzięki temu mam do czynienia z literaturą najwyższej jakości. Są to felietony, którymi dość bezkompromisowo Umberto Eco rozprawia się z absurdami życia codziennego – w kulturze, polityce, obyczajowości… Widać, że jest to człowiek obeznany z wieloma objawami kultury jak mało kto. I nie jest to wiedza zaczerpnięta z popularnych przewodników ani zasobów internetu. Widać w nich człowieka umiejącego obserwować życie oczyma obserwatora bystrego, umiejącego przeobrazić te obserwacje w żywą i atrakcyjną opowieść.


Gdyby ta książka miała drugi tytuł, mógłby on brzmieć „Jak podróżować z łososiem. Szydera ze wszystkiego”. Umberto Eco niezwykle kąśliwie naraża się twórcom tandetnych westernów, przewodnikom po wystawach, bibliotekarzom, autor przewodników po wakacyjnej literaturze, autorom instrukcji obsługi wszelakich urządzeń, lekarzom, hotelarzom, władzom uniwersyteckim, miłośnikom zwierząt, a nawet pisarzom i Kawalerom Maltańskim! Nie oszczędza wdów, fanatyków telefonów komórkowych, celebrytów, organizatorów wypoczynku, gadżeciarzy. Nikogo nie oszczędza. Jednym poświęca dwie – trzy strony, innym nieco więcej, ale ze wszystkich szydzi  niemiłosiernie – za ich egzaltację, za przesadność, zbytnią fanfaronadę.


Z kartek książki wynika, że każdemu z nas – dobry w swoim fachu, zamiłowaniu i szczery swoich pasjach – zdarza się przekroczyć granicę śmieszności. I tym samym nadziewa się na intelektualny szpikulec Eco.


Książki nie powinny czytać osoby czułe na swoim punkcie, bo ciężko jej lekturę odchorują, nie powinni jej czytać ci, którym wydaje się, że pojedli wszystkie rozumy świata, bo zwątpią. Lekturę felietonów Eco odradzam tym, którzy myślą, że ich tylko mądrości są warte uwagi. Całej reszcie – polecam!


I może, kurczę, trzeba by jeszcze po coś Ecowego sięgnąć?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura