Shakin' Stevens w Warszawie, luty 2019. Fot. Krzysztof Mączkowski
Shakin' Stevens w Warszawie, luty 2019. Fot. Krzysztof Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
294
BLOG

Shakin' Stevens, pełnia rock'n'rolla!

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Takiego nagromadzenia klasycznego rocka, rock'n'rolla, bluesa, rockabilly, bluegrassu z elementami jazzu w jednym miejscu u jednego artysty to ja dawno nie spotkałem!

Shakin' Stevens wrócił do Polski na dwa koncerty - we Wrocławiu i Warszawie - grając kawałki z różnych etapów swojej scenicznej aktywności, ale wszystkie w nowych rockowo-bluesowo-bluegrassowych aranżacjach.

Okazuje się, że Shakin’ Stevens ma jeszcze całkiem pokaźne grono fanów i słuchaczy, mimo że jego dwie najnowsze płyty (Now Listen 2011, Echoes Of Our Times 2016) nie zyskały w kraju zbyt dużej popularności, a jeśli już jego twórczość jest prezentowana w polskich stacjach radiowych, to są to, niestety, najczęściej prawie wyłącznie najbardziej znane kawałki z lat 80. Niestety, bo twórczość Shakin’ Stevensa jest znacznie bogatsza.

Właśnie w tym dostrzegam największy problem w (nie)poznaniu jego dokonań artystycznych. Gdyby złośliwcy, którzy "zatrzymali" się na jego - w sumie niewielu - popowych wykonaniach, dali się wyzwolić ze swoich uprzedzeń i byliby na jego koncercie bardzo by się zdziwili rock'n'rollowym sznytem. Na koncercie, wiele jego utworów, bez zapowiedzi, było trudnych do rozpoznania przy pierwszych dźwiękach. Nawet balladowe Because I Love You, czy It's Raining brzmiały jak muzyka z Nowego Orleanu.

Pewnie każdy idący na koncert miał swoje nadzieje lub obawy. Nadzieje, że zagra jego ulubione kawałki, a obawy, kto wygra wyścigi z wiekiem i zdrowotnymi przejściami. Nadzieje spełnił: zagrał przekrojowo po trochu ze wszystkich swych etapów muzycznej aktywności – od „początkowych” This Ole House, przez znane Cry Just A Little Bit, czy Lipstock Powder And Paint po najnowsze, najmniej znane Now Listen, czy Last Man Alive. Obawy wyeliminował: koncert w Warszawie pokazał żywotność artysty - co potwierdzili znawcy jego niniejszej trasy koncertowej, mówiąc, że był najbardziej ruchliwy, z jego klasycznymi pozami budzącymi aplauz wśród licznej publiki.

Shakin’ Stevens udowodnił jeszcze coś: ponadczasowość swojej muzyki, której pod sceną słuchali i starsi i zdecydowanie młodsi ode mnie. Pokazał, że muzyka to żywa materia nie dająca się zamknąć w szufladach muzycznych krytyków.

Skoro jest tak, że rok temu był w Warszawie i Toruniu, w tym roku z Warszawie i Wrocławiu, to może w 2020 r. czas na Poznań? Ostatni raz był to 9 lat temu i miał kilkutysięczną

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura