3 sierpnia 2008 roku w Krakowie odbyła się wyjątkowa przysięga wojskowa. Tę wyjątkowość zapewniła obecność ówczesnego premiera Donalda Tuska oraz szefa MON, Bogdana Klicha, a także fakt, że była to ostatnia przysięga składana przez żołnierzy powołanych do odbycia obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej. To właśnie podczas tamtej uroczystości zapowiedziano zniesienie przymusowego poboru do wojska oraz utworzenie armii zawodowej. Nie będę się tutaj rozwodził nad tym czy ta decyzja była dobra czy zła. Stało się, to się nie odstanie, mówi stare powiedzenie używane w sytuacjach kiedy mamy do czynienia z wydarzeniami nieodwracalnymi. Żaden rząd nie odważy się przywrócić obowiązkowego poboru w trosce o młody wyborczy elektorat i pod względem nieodwracalności decyzji przypomina to program „500+”, na który w przyszłości może zamachnąć się jedynie polityczny samobójca.
Faktem jednak jest, że od tamtej w pewnym sensie historycznej przysięgi wojskowej rozpoczął się proces niewiarygodnego wprost niszczenia polskiej armii, który bardziej przypominał planowe zagrażające bezpieczeństwu państwa działanie niż jak twierdzą naiwni zabawę nieodpowiedzialnych chłopców w piaskownicy. Dzisiaj prawicowy rząd z szefem MON, Antonim Macierewiczem z mozołem próbują odbudowywać polską armię i nagle okazuje się, że przebudzili się wszyscy ci, którzy milczeli w czasach, kiedy koalicja szkodników z PO przez osiem lat doprowadziła nasze siły zbrojne do stanu całkowitej bezbronności, o czym informowali niejednokrotnie uznani międzynarodowi spece i stratedzy. Na czoło krytyków wszelkich poczynań Macierewicza oprócz przedstawicieli tak zwanej totalnej opozycji wysunęła się „Gazeta Wyborcza” rzucając na ten odcinek redaktorów Pawła Wrońskiego oraz alkoholika i narkomana, Tomasza Piątka. Sformułowanie „rzucając na odcinek” jest w tym wypadku mało precyzyjnym eufemizmem i lepiej psuje tu powiedzenie, że Wroński i Piątek zostali przez kogoś spuszczeni z łańcuchów.
Widać wyraźnie, że lewackie modły Agnieszki Holland o to „żeby było tak jak było” dotyczą także polskiej armii, więc zamiast polemizować ze spuszczoną z łańcuchów dziennikarską psiarnią poprzez wychwalanie pod niebiosa poczynań szefa MON zastosuję inna metodę. Opiszę pokrótce jak wyglądała ta armia w czasach, kiedy ci wszyscy wrońscy, piątki i oWSIaki siedzieli cicho, czyli jak można domniemywać byli podobnie jak Putin zadowoleni z zanikających zdolności obronnych polskiego państwa. Zresztą w tamtych czasach Michnik odwiedzał Putina w jego prywatnej posiadłości nad Morzem Czarnym i ściskając jego przyjacielską dłoń nie twierdził tak jak dzisiaj, że po takim geście warto sprawdzić czy ma się nadal wszystkie palce u ręki.
A więc do rzeczy. Szumnie zapowiadany 3 sierpnia 2008 roku w Krakowie program profesjonalizacji i uzawodowienia armii tak naprawdę polegał jedynie na likwidacji poboru, co przysporzyło Platformie Obywatelskiej popularności wśród młodych ludzi. Program budowy Narodowych Sił Rezerwy mających docelowo liczyć 20 000 ochotników zakończył się absolutną klapą gdyż nie udało się przez kilka lat zgromadzić nawet połowy z tej planowanej liczby. Przypominam, że Antoni Macierewicz w bardzo krótkim czasie utworzył składające się z ochotników Wojska Obrony Terytorialnej, do których patriotyczna młodzież wali drzwiami i oknami, co w już w pierwszym rzucie pozwoliło na przyjęcie do WOT 16 tys. ochotników
Polska armia za czasów rządów PO-PSL stała się niebezpiecznie słaba i nie da się dzisiaj tej prawdy zakrzyczeć nawet najbardziej histerycznym gdakaniem szkodników, którzy do takiego stanu ją doprowadzili. Państwo, które ma granicę morską o długości 440 km, praktycznie pozbawione zostało Marynarki Wojennej. Z pięciu używanych okrętów podwodnych cztery mają już przeszło 50 lat, a najmłodszy, ORP „Orzeł” w czerwcu będzie obchodził 31 urodziny. Niemal czterdziestomilionowy kraj nie dysponuje nowoczesnym, zintegrowanym systemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Wojska lądowe nadal jeszcze operują w większości poradzieckim sprzętem, który nie nadaje się zarówno do modernizacji jak i remontów.
Całą Polską armię można było zmieścić na trybunach dwóch stadionów, Narodowego w Warszawie i Areny Gdańsk., A jakąż to siłę bojową zapewnia Polsce 48 samolotów F16, które przez cale lata nie mogły osiągnąć pełnej zdolności bojowej? Dla porównania, Finlandia licząca niewiele ponad 5 milionów mieszkańców posiada 63 samoloty myśliwskie typu F-18C i F-18D Hornet i w przeciwieństwie do Polski dysponuje samolotami szkolno-bojowymi typu BAe Hawk w ilości 50 sztuk. Polska za rządów PO podpisała kontrakt na zakup ośmiu włoskich samolotów szkolnych M-346, ale pierwsze dwie maszyny, które trafiły w listopadzie ubiegłego roku do Dęblina mają szwankujące symulatory, które producent obiecał naprawić do lipca br.
Cała totalna opozycja wspierana przez „Gazetę Wyborczą”, niemieckie media, a nawet Jurka Owsiaka biją na alarm z powodu odchodzących z armii generałów i pułkowników, szczególnie tych po sowieckiej „Woroszyłowce” i Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego. Czy mamy do czynienia w armii z jakimiś nagłymi wakatami i brakami, jeżeli chodzi o dowódców? Nic z tych rzeczy. W zastanej przez prawicowy rząd polskiej armii na jednego generała i oficera przypadało około 1,25 szeregowca. To świetne proporcje musicie przyznać redaktorzy Wroński i Piątek. Można powiedzieć, że ta wspaniała armia Bronka i Donka składała się z samych oficerów i ich adiutantów w ilości jednego szeregowca na jednego oficera. Wyobraźmy sobie teraz jakieś realne zagrożenie dla naszego państwa wymagające ogłoszenia powszechnej mobilizacji.
Okazałoby się, że po ośmiu latach rządów miłości, zielonej wyspy i ciepłej wody w kranie nie ma za bardzo kogo mobilizować, gdyż młodzi ludzie w swoim, co prawda jeszcze krótkim życiu nie oddali ani jednego strzału z jakiejkolwiek broni i nie orientują się do czego służą muszka i szczerbinka. Po prostu nikt ich tego nie uczył. Jest jednak coś, co Polskę wyróżniało na tle innych państw. Byliśmy, a właściwie ciągle jeszcze jesteśmy pod pewnym względem ewenementem i rekordzistą na skalę światową. Nad Wisłą najliczniejszą formacją mundurową są prywatne firmy ochroniarskie, których armia pracowników jest liczniejsze niż policja i wojsko razem wzięte. Myli się ten, kto myśli, że są to tylko ochroniarze z hipermarketów i galerii handlowych. Firmy te dysponują Specjalistycznymi Uzbrojonymi Formacjami Ochrony (SUFO), a ich prywatne wywiadownie sprzętem specjalistycznym nie gorszym niż ABW, SKW czy CBA. Pamiętajmy, że założycielami tych firm w przytłaczającej większości byli oficerowie MO, SB, LWP i ZOMO. Złośliwie powiem, że podobną prywatną armię miał słynny dyktator i rzeźnik z Haiti, prezydent François Duvalier bardziej znany jako Papa Doc.
Myślę, że przytoczenie tych kilku informacji o polskiej armii całkowicie demaskuje powody tej dzisiejszej wrzawy wszczynanej przez tych, którzy milczeli, kiedy polską armię zwijano i niszczono. Najbardziej martwi mnie jednak to, że Antoni Macierewicz coraz mocniej podszczypywany jest także z prawej strony. Zaczyna się sączyć opinii publicznej informacje o tym, że szef MON ma „bardzo trudny charakter”. Ja myślę, że w tym przypadku słowo „trudny” tak naprawdę oznacza twardy, bo tylko człowiek odważny i twardy mógł w 1982 roku zbiec z miejsca internowania i ukrywając się prowadzić działalność konspiracyjną, w 1992 roku sporządzić i przedstawić w sejmie listę agentów na szczytach władzy oraz kierować likwidacją WSI w latach 2006/2007. Pamiętajmy, że MON w najbliższych latach na modernizacje armii ma przeznaczyć gigantyczne wprost pieniądze. Nie próżnują więc jawni i ci mniej jawni lobbyści zagranicznych koncernów zbrojeniowych, którym nie na rękę jest stawianie przez MON w dużej mierze na polski przemysł zbrojeniowy. Tylko ludzie wyjątkowo naiwni mogą wierzyć, że w obozie władzy są dzisiaj sami kryształowi i uczciwi ludzie. Jestem pewien, że jest tam całkiem spora grupka cwaniaczków, która bardzo chętnie na miejscu człowieka z „trudnym charakterem’ widziałaby kogoś z charakterem łatwym lekkim i przyjemnym. Skala planowanej modernizacji armii nie jest na rękę wrogom Polski, na co dowodem może być nadaktywność tych wszystkich Wrońskich i Piątków, zaś miliardy przeznaczane na realizacje tego planu budzą wielką pokusę zastąpienia Macierewicza kimś, kto jak zdrajca Bogusław Radziwiłł w „Potopie” powie, „że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło”.
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie” (link is external)
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka