konglomeratka konglomeratka
84
BLOG

Wielki Post od ... słów

konglomeratka konglomeratka Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
Jaka jest moc słowa wymawianego przez autorytet? Dlaczego zdawałoby się rozsądni i porządni ludzie dają się uwieźć szubrawcom?

Na dwa postawione powyżej pytania badania psychologiczne w zasadzie już znalazły odpowiedź w ubiegłym stuleciu. Słynne eksperymenty – Stanfordzki eksperyment więzienny (1971) oraz eksperyment Milgrama (1961) – ukazały jak silne jest oddziaływanie autorytetu i jaką moc ma kontekst sytuacyjny.

Słowa, słowa, słowa… Jak niewielu z nas uważa na to, co mówi… A przecież słowa mogą zmieniać świat, mogą budować, mogą uzdrawiać, a także mogą niszczyć. Magia słów… Często łapię się na tym, że wraca do mnie początek ewangelii według św. Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo.” Pojawia się w różnych okolicznościach i sytuacjach. Zwykle wtedy, gdy w dobitny sposób dociera do mnie potęga manipulacji. Słowo jest Bogiem, bo jest wszechmocne. Wszystko, każde działanie zaczyna się od słów…

Człowiek tym się m.in. różni od zwierząt, że ma świadomość i posługuje się słowem, lecz jak wielka jest moc słowa, zdaje się jednak na co dzień nie pamiętać.

Słowo mówione i pisane, jak na językoznawcę amatora przystało, zawsze było tym, co mnie najbardziej interesuje: jak to działa, dlaczego to słowo jest takie, a nie inne, jak ewoluuje znaczenie, skąd się wzięło jakieś słowo…

Te zainteresowania sprawiają, że podczas lektury artykułów mniej lub bardziej związanych z tymi zagadnieniami, moje intuicje i przeczucia co jakiś czas znajdują potwierdzenie w tekstach i badaniach znawców przedmiotu. Tak było m.in. z moimi intuicjami dotyczącymi języka, jako systemu, który tworzy obraz naszego świata, czyli buduje coś na kształt charakteru narodowego (tekst: Europo ucz się polskiego). A niedawno znalazłam artykuł, który w moim odczuciu pokazuje niesamowitą moc słowa, porównywalną chyba do magii, jako energii sprawczej, czyli – fachowo mówiąc – funkcji performatywnej słowa mówionego. Chodzi o to, że słowa tworzą lub zmieniają rzeczywistość. Dla przykładu: w codziennych sytuacjach do takich funkcji performatywnych zaliczamy zwykłe polecenia typu „zamknij okno”, bo słowo wywołuje działanie, które zmienia otoczenie: okno było otwarte, potem jest zamknięte, czyli jest inaczej niż było, rzeczywistość została zmieniona. Kodyfikacja prawa, czyli zapis słowny reguł, jakimi w danych okolicznościach należy się posługiwać, też ma funkcję performatywną, zmienia rzeczywistość, bo zmienia otoczenie prawne w jakim funkcjonuje człowiek. I tu dotykamy kwestii bardzo ważnej i delikatnej. To, o czym już wspominałam w tekście dotyczącym obrazu świata tworzonego przez język: chodzi o zawłaszczenie ideologiczne. Wszelkie zmiany dokonywane z pobudek ideologicznych w zapisanym prawie a dotyczące np. tak podstawowych pojęć jak życie, człowiek, kobieta, mężczyzna itp. są niebezpieczne, bo fałszują rzeczywistość i ją zmieniają. Ale nie o tym miało być.

Temat jest w ogóle bardzo obszerny i wiele dziedzin humanistycznych zajmuje się badaniem języka i jego funkcjonowania w relacji człowiek – język - rzeczywistość. Mnie przede wszystkim poruszyło to, że kiedy trafiłam na tekst o najstraszniejszym eksperymencie psychologicznym w historii, byłam w szoku, że w ogóle ktoś wpadł na to, by go przeprowadzić. Jak to było możliwe, skoro przez wieki uznawano, że człowiek rodzi się jako „tabula rasa”, czyli czysta tablica, która zostaje zapisana w procesie zbierania doświadczeń, nauki i wychowania, że to, czym „nasącza” się duszę dziecka, ma wpływ na jego rozwój. O delikatnej naturze ufnego dziecka pisano już w starożytności, a potem sporo w czasach oświecenia, a jednak ktoś pokusił się, by udowodnić to co oczywiste w formie eksperymentalnej.

Okrucieństwo psychologicznych eksperymentów wymienionych na początku jest znane. Ale były to eksperymenty na ludziach dorosłych, którzy dobrowolnie przystąpili do eksperymentu. Potworność przeprowadzania podobnego eksperymentu na dzieciach dwadzieścia lat wcześniej polegała m.in. na tym, że dzieci nie były świadome, że są obiektem badań. Czego dotyczył eksperyment? W skrócie tego, czy można u zdrowego dziecka bez wad wymowy wywołać jąkanie. Można. I to trwale. I tak jak dwa pierwsze pokazały siłę kontekstu i presję autorytetu, tak ten ostatni pokazał jeszcze dodatkowo bezbronność badanych i okrucieństwo badaczy.

Oprócz autorytetu istnieje jeszcze moc wmawiania, siła słowa zmieniającego własne postrzeganie, coś na kształt „incepcji” – jeśli można by użyć pojęcia stworzonego na potrzeby znanego filmu - czyli wszczepienia w czyjąś świadomość przy pomocy psychologicznego oddziaływania fałszywego przekazu. Temu właśnie służył ukrywany przez ponad pięćdziesiąt lat eksperyment przeprowadzony w 1939 roku przez Wendella Johnsona i Mary Tudor na grupie dzieci z sierocińca. Oprócz tego, że pokazał potworne skutki „incepcji”, to także ukazał, jak delikatna i plastyczna jest dziecięca psychika. I chociaż wyniki tego eksperymentu, o którym warto poczytać (link w źródłach na końcu), były ukrywane, to i tak w wielu dziedzinach w oczywisty sposób stosuje się techniki „wmawiania”. I chyba nie potrzeba dowodów eksperymentalnych, by ukazać, że człowiek jest podatny na sugestie, wmawianie i fałszowanie rzeczywistości.

Przykład pierwszy z brzegu, to cała sfera marketingu i reklamy, gdzie stosuje się techniki wmawiania dla zwiększenia sprzedaży i pomnażania zysków. Kiedy dzięki rozwojowi gospodarczemu opartemu na konkurencji w zasadzie osiągnięto na zachodzie poziom życia, który zaspokoił wszystkie ludzkie potrzeby, okazało się, że aby utrzymać rozpędzoną ekonomię, trzeba nowe ludzkie potrzeby wymyślać i wmawiać je ludziom, aby kupowali nowe produkty, nowe usługi i zakosztowali nowych rozrywek. Bez wmawiania, że absolutnie i koniecznie potrzebujemy jakichś rzeczy, nie byłoby rozwoju gospodarczego. Zalew rynku wszelkimi gadżetami i zabaweczkami dla dorosłych jest tego dowodem.

Druga sfera napędzana wmawianiem i fałszowaniem faktów - to cała maszyneria propagandy i manipulacji, od której nie ma ucieczki, jeśli człowiek próbuje dowiedzieć się czegoś o świecie a nie ma możliwości przeprowadzenia własnych dociekań i obserwacji. O technikach manipulacji nie będę pisać, bo nie jestem ekspertem, a telewizji nie oglądam i nie mam pod ręką przykładów propagandy, jaką się karmi widzów. Mam świadomość, że nawet jeśli ktoś próbuje znaleźć jakieś obiektywne informacje w wielu różnych źródłach, na różnych portalach, i tak na koniec dostaje tylko jakąś „narrację”, czyli odpowiednio przygotowaną opowieść a nie twarde dane lub fakty. Nawet przecież mówi się potocznie, że należy pewne sprawy „ubrać w odpowiednie słowa”, aby osiągnąć odpowiednie wrażenie. Bo słowa tak działają…

Przez ponad pięćdziesiąt lat ukrywany przed światem tzw. „potworny eksperyment” – jak go nazwano – ukazał przy okazji, jak można wywołać w dziecku traumę, jak poprzez rygor i straszenie, wywołuje się odruchy ciała i duszy tożsame z reakcją lękową prowadzącą do zaburzeń. Trwałe ślady pozostawione przez eksperyment w postaci nieodwracalnego jąkania, to przykład, jak głęboko można zranić człowieka i zniszczyć mu życie.

O ile eksperyment przeprowadzono w pojedynczym celu, o tyle celowe straszenie dzieci podczas procesu edukacji miało zastosowanie w nauczaniu przez wiele stuleci. I w wielu miejscach na świecie ma nadal. Polecam film dokumentalny „Over the limit” (2017), nagrany kamerą polskiego operatora Adama Suzina, który ukazał koszty psychiczne uprawiania sportu wyczynowego w… Rosji. Proszę przysłuchać się, jakim językiem zwracają się do młodej dziewczyny i jakimi argumentami posługują się trenerki bohaterki filmu – mistrzyni olimpijskiej w gimnastyce artystycznej. Tego się nie da „odzobaczyć” i „odusłyszeć”.

Kiedy czytałam tekst o przeprowadzonym na dzieciach eksperymencie, uświadomiłam sobie, że takie wytykanie błędów i szczególne zwracanie uwagi właśnie na nie, przez lata uchodziło za normalny i szeroko stosowany element nauczania. A może to tylko ja miałam takich nauczycieli? Faktem jest, że łatwiej zauważyć szczegół, który odcina się od otoczenia, niż dostrzec całość, jako pewną harmonię z lekką skazą. Czy w wychowywaniu dzieci nie mamy tendencji do krytykowania i wytykania błędów? Pewnie mamy. Często jednak chodzi o formę, w jakiej przekazujemy nasze uwagi krytyczne.

Kiedy dzieci się rozwijają, zwykle na początku nie przejmują się porównaniami z innymi dziećmi. Etap dostrzegania rówieśników zaczyna się w przedszkolu. Wtedy dzieci zaczynają dostrzegać, że dzieci są różne, że różnie się zachowują, mają swoje nawyki, odruchy… Generalnie jednak jest to okres obserwowania bez porównywania się z innymi. Być może są wyjątki od tego, jak zawsze, ale generalnie jest to „okres niewinności”: jestem jaki/jaka jestem i tak jest dobrze.

Na tym etapie ufność dzieci w stosunku do dorosłych jest bezgraniczna. Cokolwiek dorosły powie na temat dziecka, nawet niechcący, ono mu wierzy na 100%. Jeśli mama mówi, że jestem niegrzeczny, to pewnie coś ze mną jest nie tak. Jeśli pani w przedszkolu mówi, że jestem fleja i bałaganiarz, to pewnie już taki jestem. Dziecku, co dowiódł eksperyment, można w tym wieku wmówić wszystko.

Drugi taki etap w życiu człowieka, kiedy jest szczególnie wyczulony na opinie o sobie, to okres dojrzewania. Czas poszukiwania swojego ja, czas porównywania się z innymi. Okres przewrażliwienia na sygnały pochodzące od innych, a dotyczących delikatnej psychiki dziecka w trakcie przemiany w osobę dorosłą, budują lub niszczą osobowość. Jedna z uczestniczek „potwornego eksperymentu” miała 15 lat i sama zapowiedź, że może zacząć się jąkać, sprawiła, że zaczęła bać się mówić, aby nie ujawniły się pierwsze objawy jąkania.

Złe słowo i mechanizm zostaje uruchomiony. „Johnson mówił normalnie do szóstego roku życia, kiedy to jego nauczyciel wspomniał jego rodzicom, że obawia się o rozwój mowy małego Wendella. Jedna rzucona mimochodem uwaga, stała się przyczyną obsesji zarówno rodziców Johnsona, jak i jego samego. A ich obsesja - paradoksalnie stała się przyczyną problemu! Z biegiem czasu Wendell odzywał się coraz mniej, aż w końcu jego sposób mówienia stał się zupełnie niezrozumiały’” (cyt. z Viva.pl, link poniżej)

A teraz wyobraźmy sobie, że w normalnej klasie dziesięcio- czy jedenastolatków, gdzie panują w miarę dobre relacje koleżeńskie, nikt jeszcze nie przejawia zainteresowania „tymi sprawami”, bo dotychczas to w ogóle nie był dla nich ciekawy temat, pojawia się ktoś, dajmy na to – uczeń przeniesiony z innej szkoły, który mimochodem, dla żartu lub dla zdobycia poklasku zaczyna rzucać różne kąśliwe uwagi na temat wyglądu, sposobu chodzenia, sposobu mówienia, czegokolwiek. Temat, który wcześniej nie istniał, nagle może stać się obsesją. Podobnie może się zdarzyć z nowym nauczycielem czy trenerem. Tym gorzej, jeśli to jakiś dorosły, niekoniecznie nauczyciel, ale ktoś, kogo dziecko zna, rzuci tego typu uwagę. Dzieci się tym przejmują.

Kiedyś, dawno temu, dość popularną lekturą była powieść J.K. Jerome „Trzech panów w łódce nie licząc psa”. Przeczytałam ją chyba jako dwunastolatka i pamiętam do dziś jedną opowieść. Jeden z bohaterów książki dostał, czy też kupił coś na kształt encyklopedii zdrowia, w której opisane były objawy wszystkich znanych wówczas chorób. Zagłębił się w lekturze i po trzech dniach przestał wychodzić z domu, ponieważ odkrył, że jest umierająco chory i ma objawy wszystkich chorób oprócz opuchliny kolan, która to przypadłość dokucza zwykle sprzątaczkom szorującym podłogi na czworaka. Siła słowa, siła wyobraźni, siła sugestii… Magia słów.

A teraz wyobraźcie sobie, że przychodzi do szkoły dajmy na to edukator seksualny i zaczyna uświadamiać dzieciom, jak to niektóre zachowania i upodobania mogą być zapowiedzią skłonności homoseksualnych. Czy plastyczny umysł dziecka nie zacznie doszukiwać się w sobie ewentualnych oznak przyszłych skłonności? Czy zaszczepiony w młodym człowieku sygnał, że być może jakiś jego nawyk, na który nikt nie zwracał uwagi, jakaś jego cecha, wcześniej w ogóle niezauważana, może stać się przyczyną obsesji i późniejszych problemów? Tak jak sama tylko zapowiedź, że Wendell może zacząć źle mówić, jak ta piętnastolatka, która bała się, że to u niej rozwinie się jąkanie… Samospełniająca się przepowiednia. To naprawdę nie są żarty. To jest niebezpieczne.

Wszystko co mówimy do kogoś, może budować, ale może też niszczyć. Bo słowa są jak narzędzia – efekt końcowy zależy od sposobu ich użycia. A jednak na co dzień używamy tych narzędzi z beztroską, nie pamiętając, że to są słowa, które mają moc, które działają performatywnie… Zmieniają postrzeganie rzeczywistości i mają wpływ na jej formowanie.

Najbardziej niszczycielskie są słowa wypowiadane w gniewie. Nie bez powodu gniew uznany jest za jeden z grzechów głównych, bo siła jego rażenia jest potężna. Jak śpiewał Czesław Niemen:

 „Dziwny ten świat

 Świat ludzkich spraw

Czasem aż wstyd przyznać się

A jednak często jest

Że ktoś słowem złym

Zabija tak jak nożem”


Albo jak śpiewał Perfekt:

„Gdy emocje już opadną

Jak po wielkiej bitwie kurz

Gdy nie można mocą żadną

Wykrzyczanych cofnąć słów”

Nie można, bo one już zasiały ziarno zmiany, już zadziałały, może już zadały cios, zostawiły ranę, już zmieniły rzeczywistość.

Czasem się zastanawiam, jaka jest przyczyna lawinowo rosnących problemów psychicznych wśród zachodnich społeczeństw? Gwałtowny wzrost liczby samobójstw, zaburzeń tożsamości, problemów emocjonalnych i depresji jest faktem. Czy do zestawu domniemanych przyczyn nie należało by dopisać właśnie tego, o czym próbuję tu rozprawiać: przyczyna może leżeć w nadmiarze słów, w zalewie słów, które w nas kiełkują, we wmawianiu ludziom wydumanych i bzdurnych problemów. A ponieważ mam wrażenie, że dorosłość i związana z nią dojrzałość emocjonalna jest dziś zjawiskiem deficytowym, to i potęga wmawiania niedojrzałym coraz bardziej dorosłym różnych głupot, bzdurnych pseudonauk, ideologii i wierzeń, zbiera swoje żniwo.

Jak się od tego uwolnić? Jak zahamować słowotok i wielomówstwo, które sieje spustoszenie? Może w okresie Wielkiego Postu, to czego nam najbardziej potrzeba to postu od ... słów? Umiaru w wypowiadaniu się. Powściągliwości w mówieniu. 

Biję się w piersi. I kończę. Na podsumowanie taki oto utwór przesłany mi kiedyś przez znajomą:


Na początku było słowo…

„Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym: (Mk 7, 15)”

„Przecież z obfitości serca usta mówią, (…) bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony

 (Mt 12, 34-37)”


1.Na początku było Słowo,

A w nim tkwiła Boża moc.

 I za Słowem poszły dzieła:

Jasny dzień i ciemna noc.

 Potem niebo i świat cały

 Stworzył Bóg dla Swojej chwały.

 To, co stworzył dobre było,

 W dziełach tych jest Boża Miłość.

A na koniec tchnął w człowieka

Życie, które tak ucieka…

Dał Bóg rozum, ducha, wiarę…

Żonę, by tworzyli parę…


2. Na początku było Słowo,

To świadomość, czyli myśl:

Boska cząstka, siła sprawcza,

Co napędza ludzki czyn.

 Przecież z obfitości serca,

 Usta mówią tworząc słowa,

 Czyny idą za słowami,

 A nad nimi czuwa głowa.

 Lecz gdy zło zawróci w głowie,

 Struta dusza nic nie powie…

 Zaciśnięte usta, dłonie,

 Gniew już ostrzy brzytwy swoje…


3. Na początku było słowo.

Potem dwa, a może trzy.

Już nie zliczę, ile ciosów

Słowem – Boże!- zadawałam Ci.

 Przecież to są tylko słowa!

 Czy za nimi coś się chowa?

 Co tam, to tylko gadanie…

 Czy od tego coś się stanie?

 Kto by tam się tym przejmował?!

 Cóż dziś warta ludzka mowa?

 Chociaż każde słowo święte,

 Bo w nim moce niepojęte.


4. Na początku było słowo.

Najpierw szpilka, potem nóż.

I ruszyła słów lawina…

Któż tu winien jest, no któż?

 Zaślepione serce gniewem,

 Co wstąpiło we mnie - nie wiem,

 Słowa sieką byle mocniej,

 Powstrzymanie – bezowocne.

 Już zwinięte w pięści dłonie,

 W górze wiszą uniesione…

 Co ja robię? Boże, ratuj!

 Krzywdę czynię memu bratu.


5. Na początku było Słowo,

A za Słowem poszedł czyn.

To z Miłości i dla Prawdy

Życie oddał Boży Syn.

 W niedoskonałości swojej,

 Tu przed Tobą dzisiaj stoję.

 Przebacz Boże gniewne słowa,

 Pozwól zacząć żyć od nowa.

 Bo z czystego serca mego

 Tyle może być dobrego.

 By dla Twojej wiecznej chwały

 Góry nosił człowiek mały.


6. Na początku było Słowo.

W każdym słowie - wielka moc.

Nim coś powiesz, spytaj serca,

Czy w tym miłość jest czy złość.


(napisano: Wielki Post 2016)



Źródła:

https://viva.pl/styl-zycia/monster-study-eksperyment-o-ktorym-psychologia-milczala-przez-pol-wieku-133177-r1/

https://histmag.org/3-najbardziej-kontrowersyjne-eksperymenty-psychologiczne-w-historii-25202

https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/over-the-limit,288478


myślę więc piszę i piszę, żeby wiedzieć, co myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości