rebeliantka rebeliantka
296
BLOG

"Dziennikarstwo" opluwaczy kontra bp Mendyk

rebeliantka rebeliantka Społeczeństwo Obserwuj notkę 43

Kościół coraz częściej musi się zmagać z prostackim zniesławianiem jego hierarchów.

Tzw. dziennikarze nie przestrzegają żadnych standardów. Dziennikarz - zgodnie z prawem prasowym - powinien  zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło.

Nagminną sytuacją jest, że dziennikarz mainstreamowy publikuje skrajnie niewiarygodny materiał, a kolejni żurnaliści powielają go, ograniczając się do podania źródła i mając już za nic troskę o weryfikację prawdziwości przekazywanych informacji.

Ostatnio ma miejsce żenujące zniesławianie biskupa świdnickiego Marka Mendyka.

Został on pomówiony w artykule zamieszczonym w "Newsweeku" o molestowanie kilkadziesiąt lat temu 8-letniego chłopca, rzekomo w czasie udzielania mu ostatniego namaszczenia, gdy dziecko miało chorować na wirusowe zapalenie opon mózgowych z powodu świnki. Domniemanym pokrzywdzonym jest  były kleryk Andrzej Pogorzelski.

Salon24 powtórzył to pomówienie z "pikantnymi", a wysoce niewiarygodnymi szczegółami, zaznaczając, że biskup stanowczo zaprzecza  zarzutowi i zamierza wejść na drogę prawną, żądając sprostowania i przeprosin. Portal przywołał też opinię Terlikowskiego, który domagał się na czas wyjaśniania sprawy zawieszenia biskupa w pełnieniu funkcji.

Tekst w Salonie wywołał żywą dyskusję, w której wielu blogerów wskazywało na brak wiarygodności pomówienia.

Kolejny tekst na Salonie - wywiad z publicystą i filozofem Tomaszem Terlikowskim - zawierał wprawdzie stanowisko tegoż, iż zarzuty wobec biskupa Mendyka winny być sprawdzone, ale był przede wszystkim napastliwym atakiem na Kościół.  KK został porównany przez filozofa do alkoholika, który po nałogu w postaci rzekomego, powszechnego akceptowania lub ukrywania pedofilii będzie musiał otrzeźwieć i przystąpić do "odbudowy". Tekst zawierał też prezentację opinii Terlikowskiego, w jaki to sposób Kościół winien odbudowywać swój autorytet.

Także i ten tekst wywołał powszechne protesty w komentarzach. Blogerzy sprzeciwiali się zarówno diagnozie stawianej przez Terlikowskiego, jak i jego "receptom".

Kolejna notka, powiązana ze sprawą, zawierała tezę o wrogości katolików wobec krytyków Kościoła. Także i ten materiał spotkał się ze stanowczym sprzeciwem komentatorów.

A tymczasem ....

Na portalu wpolityce.pl opublikowano wywiad Miłosza Manasterskiego z biskupem Markiem Mendykiem. Zawiera on m.in. następujące dane:

Bp Mendyk podaje, że w czasie, gdy miał rzekomo dopuścić się molestowania, nie był w Głuszycy duszpasterzem. Studiował wówczas  na KUL-u, a do rodzinnej miejscowości przyjeżdżał tylko w wakacje i święta. Starał się wprawdzie pomagać w swojej parafii, ale wizyty w szpitalu należały do obowiązków wikariusza, nie były powierzane ks. Mendykowi.

Sytuacja opisana w „Newsweeku” jest dziwna i niezgodna z praktyką duszpasterską. Nie udzielano dzieciom przed pierwszą komunią świętą czyli przed 9. rokiem życia „ostatniego namaszczenia”.

"Nie zgadzają się też pozostałe okoliczności. Dzieci generalnie hospitalizowano w Wałbrzychu, a nie w Głuszycy, w której był szpital ogólny, a nie oddział zakaźny, o którym mowa w wywiadzie w "Newsweeku". Skoro miał być wezwany kapłan, mówimy tu o poważnym przypadku, stanie zagrożenia życia, to niemal na pewno dziecko takie natychmiast przetransportowano by do szpitala wojewódzkiego, gdzie było więcej specjalistów i lepsza aparatura".

"Trzydzieści lat temu normą były przepełnione wieloosobowe sale, które i tak były luksusem, bo liczni pacjenci leżeli w łóżkach na korytarzach. Nie było żadnych warunków do rozmowy sam na sam z kimkolwiek. I choć szpitale zmieniły się na lepsze, nadal nie ma praktycznie możliwości, żeby chore dziecko zostało samo z kapłanem w sali szpitalnej. Są inni pacjenci, są rodzice, czasem dziadkowie. Czuwa personel szpitalny: lekarze, pielęgniarki, salowe. Jest wspólna modlitwa, bo kapłan musi być także wsparciem dla rodziny". Bp Mendyk w całej swojej praktyce duszpasterskiej  nie przypomina sobie takiej sytuacji, w której kiedykolwiek zostałby w szpitalu sam na sam z małym pacjentem. "Zawsze z dzieckiem jest ktoś bliski, kogo ono zresztą bardzo w tym momencie potrzebuje".

Okoliczności pomówienia nie są w najmniejszym nawet stopniu uprawdopodobnione.

Nadto oskarżyciel biskupa, rzekomy poszkodowany,  jest byłym klerykiem deklarującym się jako osoba homoseksualna, niewierząca, żyjąca w związku z innym mężczyzną i mieszkająca poza Polską. "Nagle przypomina sobie traumatyczne zdarzenie z dzieciństwa, o którym dotąd milczał".

To pomówienie, to zwyczajna hucpa. Proponuję przeczytać cały wywiad z bp. Mendykiem, aby zobaczyć absurd tej nagonki.

rebeliantka
O mnie rebeliantka

Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosłownie: sprzedających dym). Lubi podróże, kontempluje - sztuki plastyczne i muzykę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo