Publicyści Konserwatyzm.pl Publicyści Konserwatyzm.pl
151
BLOG

Ludwik Skurzak: "Zbigniew Girzyński - hipokryta czy..."

Publicyści Konserwatyzm.pl Publicyści Konserwatyzm.pl Polityka Obserwuj notkę 0

Kilka miesięcy temu w okresie wyborów do Parlamentu Europejskiego z zainteresowaniem oczekiwaliśmy, jakie stanowisko zajmie tzw. środowisko toruńskie. Zastanawialiśmy się, jak zostanie rozwiązany dylemat popierania PiS-u jako mniejszego zła. To stanowisko polityczne zrozumiałe po roku 2005 traci sens z każdym dniem zbliżania się do wyborów prezydenckich w których Lech Kaczyński skazany jest na klęskę, za czym najprawdopodobniej przyjdzie też dekompozycja PiS.


Wybory do PE przyniosły niezwykle widowiskową w swojej karkołomności linię której wyrazicielem był Jerzy Robert Nowak. Polegała ona na rzucaniu zaklęcia, iż w PiS istnieją dwie frakcje - dobra i zła. Zła to miał być R. Czarnecki czy M. Kamiński, zaś dobra Z. Ziobro i A. Mularczyk. My między Z. Ziobrą a M. Kamińskim żadnej poważnej różnicy nie widzimy, zaś totalne bankructwo propagandy J. R. Nowaka nastąpiło, gdy jego ulubieniec w żenujący sposób płaszczył się u stup J. Kaczyńskiego wkrótce po dniu elekcji.

Z równym zaciekawieniem co wtedy oczekiwaliśmy na to, jak ten sam dylemat polityczny zostanie rozwiązany, gdy L. Kaczyński podpisze Traktat Lizboński. Jak RM wytłumaczy, że mimo tego dalej słuchacze mają kochać PiS miłością czystą i nieskalaną? Tym razem z ramienia na czoło wystąpił Zbigniew Girzyński. Komentując na antenie zaczął opowiadać, że faktycznie niedobrze się stało, iż Traktat został podpisany bez wprowadzenia ustawowych gwarancji analogicznych jak Niemcy. Mało finezyjnie był to w stanie wytłumaczyć jedynie winą PO. Jest to o tyle nieprzekonujące, że ostatecznie długopis w ręku trzymał jednak Lech Kaczyński a z wywodów pana posła nijak nie wynikało, czemu to właściwie nie mógł zadeklarować niepodpisania do czasu wygenerowania przez sejm stosownych aktów. Zwalanie winy na PO jest tu o tyle mało obiecującą linią, że przecież wyrok niemieckiego TK zapadł już po tym, jak procedury ratyfikacyjne wyszły z polskiego parlamentu - a więc jedynym, który mógł się powoływać na zmianę okoliczności był L. Kaczyński właśnie. Jakieś przeczucia w tym względzie musiał mieć nawet ojciec rozmawiający z Z. Girzyńskim skoro zapytał, czy podpisując Traktat L. Kaczyński nie stanął jednak na czele wszystkich partii abdykacyjnych.

Jak widać więc, póki co "frakcja toruńska" nie wykombinowała czegoś na miarę retorycznej ekwilibrystyki politycznej J. R. Nowaka. Złożenie podpisu można było przewidzieć, więc i przygotowania w tym względzie można było poczynić. Czyżby nawet w RM upadli na duchu i uznali, że nawet oni nie są w stanie dłużej uzasadniać swej służby braciom Kaczyńskim? Może jednak te słowa to objaw małej wiary i pojawienie się przed mikrofonem J. R. Nowaka zmieni tą sytuacją gdyż profesor wytłumaczy np. że my nie potrzebujemy takich ustaw jak Niemcy, bo mamy w Brukseli Z. Ziobro. Ba, gdybyśmy tam mieli jeszcze A. Mularczyka, to w ogóle.

Rozgrywający póki co Z. Girzyński zadowalającej linii zakreślić nie potrafił, ale zdołał wrzucić kilka wypowiedzi mających być tzw. dupokrytką wystarczającą zapewne w jego opinii dla zachowania własnej wiarygodności - tzn. wykonywania dalej szpagatu siedzenia nadal w ławach PiS a jednocześnie mówienia, że o interes Polski trzeba dbać. Tą dupokrytką ma być złożenie przez grupę posłów wniosku do polskiego TK. Znając dotychczasowe praktyki realnie jest to jedynie manewr J. Kaczyńskiego służący temu, by utrzymać poparcie katolickich wyborców którym się powie: wicie, rozumicie - staraliśmy się, walczyliśmy - ale Układ. Sam Z. Girzyński bowiem wyznał, iż zdaje sobie sprawę, że ze względu na skład TK taki wniosek jest w sumie czczym gestem i żadnych realnych rezultatów przynieść nie może.

Po tym co się stało, pewne są trzy rzeczy. Po pierwsze, kierownictwo PiS powinno utracić mandat politycznego przywództwa na prawicy. Każdy, kto nie podejmuje realnych działań na rzecz tego, powinien bez hipokryzji przyznać, że uczestniczy w polityce jedynie dla pobierania pensji, czy czegoś w tym rodzaju. Po drugie, kandydatem prawicy na prezydenta nie może być Lech Kaczyński. Po trzecie, stosowne ustawy analogiczne jak niemieckie muszą być złożone, choćby w drodze inicjatywy obywatelskiej - skoro polska klasa polityczna /szczególnie ta z prawej strony/ nie jest w stanie ich spłodzić.


 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka