Nie wiem do końca czy ludzie sami ze sobą nie są szczerzy, czy zwyczajnie nie mają odwagi powiedzieć co ich naprawdę boli. Mam wrażenie, że mamy problem z mówieniem prawdy prosto w twarz. I tak samo się to tyczy pracownika, który nie ma odwagi powiedzieć szefowi prawdziwych powodów, jak dotyczy również szefów, którzy nie mają odwagi powiedzieć cokolwiek krytycznego pracownikowi, bo a nóż się obrazi i odejdzie. Zawsze promowałem ideę pozytywnego feedbacku, ale w praktyce widzę, że idzie to ludziom topornie. Ba, mi też idzie to jak po grudzie.
Prawdziwie najczęstszy powód odejść to bezpośredni przełożony, a jeśli zajrzeć jeszcze głębiej - to poczucie bycia niedocenionym. Zresztą to poczucie może się objawiać w doświadczaniu zbyt małej podwyżki lub jej braku, a więc w kasie. Ale może to też być brak awansu, delegowanie do mniej rozwijającego zajęcia, brak ciekawych szkoleń, etc. - ale koniec końców chodzi właśnie o brak docenienia. Bo wśród nas panuje wewnętrzne pragnienie, by być kimś specjalnym, wyjątkowym i niezastąpionym dla naszego szefa. Śmiem twierdzić, że to jest główna motywacja pracy dla większości z nas. Bez tego poczucia będziemy szukać czegoś nowego. Znacie sagę ze zmianą klubu na Barcelonę przez Lewandowskiego? Główny powód tego, że chciał odejść - to poczucie niedocenienia, tego że po cichu negocjowali z Haaland'em, co uderzyło w ego Lewego. Więc jeśli Ci mówią, że warto doceniać i chwalić pracowników - to mają rację.
Ostatnio był Employee Appreciation Day, i z tej okazji przez media przewinęły się pełne oburzenia filmiki o giftach w postaci czekoladki merci, pokazujące jak ten niedobry pracodawca żałuje nawet na pełne pudełko. Tak, oczywiście takie sztuczne i wymuszone chwalenie/dziękowanie może mieć skutek odwrotny do zamierzonego. Ale, tego dnia, na koniec każdego spotkania, podziękowałem - trochę w żartach, powołując się na to "święto" - że cudownie było się z nimi dziś spotkać, że są najlepsi, że świetnie mi się z nimi pracuje. Wierzcie mi lub nie, ale oni naprawdę się tym ucieszyli. Płytkie? Może i tak. Ale działa. Na komplementy, takie spontaniczne, jesteśmy łasi jak dzieci na cukierki.
A śpiewka, że ktoś odszedł przez kasę? Każdy, średnio ogarnięty szef, wykorzysta odejście pracownika do tego by podnieść larum do centrali, że ludzie odchodzą bo mało płacimy. To takie trochę korporacyjne "łapaj złodzieja" - pozwala się ukryć szefowi przed trudnymi pytaniami: "słaba retencja, co się tam u ciebie dzieje?". W ten sposób nawet takie zdarzenie można przekuć w jakąś korzyść dla siebie i zespołu.
Odchodzisz? Super! Będę miał argument przy rozmowach z centralą o podwyżkach!
Komentarze