Według ostatniej propozycji rządu rodziny niepełnosprawnych dzieci otrzymają za darmo praktycznie wszystko, czego potrzebują ich dzieci, a wcześniej obciążało wielkimi kosztami ich budżety rodzinne. Lista tych rzeczy obejmuje ok. 100 różnych produktów i usług, a w zależności od potrzeb, w budżetach rodzin ta pomoc zmniejszy koszty średnio o 520 złotych. Na te właśnie koszty skarżyły się protestujące w sejmie matki, które teraz zażądały 500 zł „żywej gotówki”.
Od tej pory słyszę z wielu ust argumenty, że przecież matki najlepiej wiedzą, czego im potrzeba i powinny dostać tę żywą gotówkę, by same mogły zadecydować na co będą wydawać pieniądze. Taki argument, ku mojemu zdziwieniu powtarzają także niektórzy zwolennicy rządu, a przed chwilą w programie „Bez retuszu” w zasadzie wszyscy obecni w studio w taki, czy inny sposób ten argument przytoczyli, lub wykazali jego zrozumienie.
Przecież nikt nie będzie zasypywał żadnej rodziny pielucho-majtkami, jeśli ich nie potrzebują. Nikt nie wtoczy im wózka inwalidzkiego, który jest dla nich nieprzydatny. Nikt nie ześle ich na zabiegi rehabilitacyjne, które są dla ich dzieci kompletnie niepotrzebne. Dostaną za darmo tylko to wszystko, co same rodziny uznają za potrzebne i będą umiały to uzasadnić. Sami wiedzą co im jest potrzebne, sami to wybiorą, dostaną za darmo, a za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze „pójdą do kina i najedzą się słodyczy”.
O co więc chodzi?
Marszałek Kuchciński w porozumieniu z Prezydium Sejmu powinien uznać odpowiedzialność posłanki Scheuring-Wielgus za ten cały spektakl i nakazać jej w trybie pilnym wyprowadzenie całego towarzystwa z gmachu parlamentu.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo