Rafał Broda Rafał Broda
670
BLOG

Zbiorowa odpowiedzialność

Rafał Broda Rafał Broda Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Nie konsultowałem tego poglądu z żadnym teologiem, ale tak mi się wydaje, że grzech pierworodny symbolizuje najstarszy przykład zastosowania odpowiedzialności zbiorowej. Jesteśmy nim obarczeni w momencie poczęcia, a mimo, że chrzest go wymazuje, pozostaje on jako pierwowzór wszelkich dalszych grzechów związanych z nieposłuszeństwem Bogu. Sami nie sięgnęliśmy po owoc z drzewa poznania dobra i zła, a jednak przyjmujemy na siebie odpowiedzialność za grzech praojca Adama i pramatki Ewy, bo Stwórca musiał mieć w tym zamysł, z którym trzeba się pogodzić. Być może na zrozumieniu i przyjęciu naturalności tego zamysłu oparła się też mądrość ludowa wyrażona w przysłowiu: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”; wybór właśnie tego drzewa z raju, a nie gruszy, czy śliwy, mógłby sugerować możliwość takiego związku.
Jako członkowie wspólnoty narodowej Polaków przyjmujemy z pokorą odpowiednią cząstkę odpowiedzialności za zachowania i działania innych Rodaków i uznajemy za normalne, że jesteśmy przez innych oceniani na podstawie obserwowanych przez nich przykładów. Czy nam się to podoba, czy nie, z konieczności godzimy się ze stwierdzeniem, że któryś z Polaków, a czasem może cała grupa Polaków swoim zachowaniem, czy działaniem „robi nam złą opinię”. Na szczęście taka odpowiedzialność i takie wnioski mają też pozytywny wymiar, gdy rośnie nasza duma narodowa dzięki Polakom zdobywającym powszechne uznanie za swoje osiągnięcia, zachowania, a zwłaszcza czyny kwalifikowane jako nadzwyczajne bohaterstwo. Jest rzeczą oczywistą, że w przypadkach dużych zbiorowisk ludzi odpowiedzialność jednostek pozostaje w sferze indywidualnych odczuć, rozmywa się i nie pozwala na uogólnienia, dopóki „grzech” nie stanie się na tyle powszechny, że w pewnej mierze można te uogólnienia zrozumieć, a nawet  usprawiedliwić.
Piszę te uwagi, by skupić się na tej odpowiedzialności zbiorowej, która wiąże się z przynależnością do konkretnej grupy ludzi związanych jakimś wspólnym celem, lub działaniem. Zła opinia o całym środowisku prawników nie wzięła się znikąd, ale wytworzyły ją niezliczone obserwacje i doświadczenia ludzi stykających się z działaniem wielu z nich, a zwłaszcza ze skutkami tych działań. Jednak zbyt liczna to grupa, by obarczenie całej grupy zawodowej zbiorową odpowiedzialnością było uczciwe, tym bardziej, gdy dostrzegamy wysiłki właśnie wielu prawników, by sytuację zmienić. Są wszakże mniej liczne grupy, takie jak stowarzyszenie sędziów Iustitia, gdy nie ma powodów, by któregokolwiek z członków stowarzyszenia można było zwolnić z odpowiedzialności za ich ewidentny udział w działaniach politycznych, a więc za notoryczne łamanie ustawy zasadniczej. Utrzymywanie członkostwa w stowarzyszeniu wystarczy, by każdego z takich sędziów obarczać odpowiedzialnością, bez względu na to, czy osobiście uczestniczy w łamaniu prawa.
W związku ze zbliżającymi się wyborami najbardziej aktualną staje się odpowiedzialność zbiorowa, którą można przypisać członkom partii politycznej nie potrafiącej uwolnić się od skandalicznych i kompromitujących zachowań ich własnych polityków. Bezwzględna tolerancja, z jaką traktowane są wybryki partyjnych współtowarzyszy jest okolicznością uprawniającą do stwierdzenia, że „oni wszyscy są tacy sami” i wszyscy ponoszą odpowiedzialność. Palikot przez długie lata funkcjonował bez zakłóceń ze swoim obrzydliwym zachowaniem i nic nie może usprawiedliwić tolerancji z jaką był traktowany przez politycznych partnerów. Nawet jeśli ktoś z wewnątrz partii potępiał jego zachowania, nie potrafił zmobilizować dostatecznie dużej liczby członków partii, by Palikota odrzucić, miał więc świadomość, w jakim środowisku politycznym uczestniczy i skoro w nim dalej tkwił, nie może uniknąć przyjęcia swojej części zbiorowej odpowiedzialności. Palikot sam przegrał, nikt się do niego nie chce teraz przyznawać, ale pojawiają się inni, którzy swoim zachowaniem dowodzą, że palikotowe szaleństwo to najprawdziwszy i stale powielany obraz środowiska totalnej opozycji.
Ludzie o mocnych nerwach mogli wczoraj zobaczyć konwencję programową KO i usłyszeć przemowy M. Kidawy-Błońskiej i G. Schetyny na tydzień przed wyborami. Nie ma żadnej potrzeby, by wnikać w szczegółowe wątki tych przemówień, analizować ich treść i formę, wreszcie by demaskować zawartą w nich obłudę i kłamstwa. Ważne jest coś innego. Ważne jest, że były to pełne agresji treści i nieprawdziwe słowa wypowiedziane w obecności licznie zgromadzonych działaczy partyjnych, którzy w pełni je akceptowali i nagradzali rzęsistymi oklaskami. To niemożliwe, by ludzie obserwujący na co dzień rzeczywistą sytuację w Polsce mogli przyjąć twierdzenia, które tak arogancko, z poczuciem bezkarności i z pogardą dla słuchaczy zaprzeczają temu, co każdy może zobaczyć. To paradoks i wynaturzenie dziejów, że dzisiaj w Polsce można uczestniczyć w tak przejrzystym zbiorowym kłamstwie. Nie znalazł się żaden Reytan, który odważyłby się zaprotestować, mimo że nie była do tego potrzebna jakaś szczególna odwaga, a protest, choćby pojedynczy mógł nadać zgromadzeniu odrobinę powagi. W takiej sytuacji nie można uniknąć uogólnień i należy całe to zgromadzenie obarczyć odpowiedzialnością zbiorową. Tam nie ma wyjątków, nieważne, że ktoś słabiej klaskał. Wszyscy oni są uczestnikami kłamstwa podważającego sens demokracji, by powrócić do wcześniejszych procederów  niszczących Polskę. Nie ma wyjątków, oni wszyscy są odpowiedzialni, są w pełni świadomi w czym uczestniczą i to uczestnictwo musi na zawsze pozostać zapamiętane w ich życiorysach. Zbyt długo to trwa, by mogło być kwalifikowane jako pomyłka.
Wystąpienie Wałęsy, haniebne, ale też nagrodzone oklaskami tych, którzy go chcieli mieć na konwencji, spięło klamrą cały spektakl i wybrzmiało bez protestów. Kilka słów potępienia pojawiło się dzisiaj ze strony opozycyjnych, a pozbawionych wiarygodności graczy, którzy dostrzegli niebezpieczeństwo politycznych konsekwencji. Można jednak nie wątpić, że zaproszenie Wałęsy na konwencję zyskało aprobatę wszystkich i na bieżąco jego wystąpienie uznano za pożyteczne. Można też nie wątpić, że jakikolwiek kompromis z uczestnikami wczorajszego koncertu nienawiści jest najzwyczajniej niemożliwy.
Przewaga PiS potwierdzana kolejnymi sondażami nie robi na mnie dużego wrażenia, bo jest to zjawisko, które jest całkiem naturalne. Niezmiennie natomiast, dziwię się wciąż wysokim notowaniom KO, bo nie starcza wyobraźni, by pojąć motywację wyborców, którzy chcieliby poprzeć tak zdegenerowane środowisko polityczne. Patrząc na to, co się dzieje po 2015 roku, los wyborczy KO powinien być podobny do losu Wałęsy w 1995, AWS w 2001, LPR w 2007, SLD w 2015, powinni więc zniknąć. Odpowiedzialność zbiorowa większości z tych, którzy będą głosować na KO pozostanie ich prywatną tajemnicą, jednak przejawi się w ich własnych wyrzutach sumienia, które bywają bardziej bolesne, niż ostracyzm tych, którzy wiedzą, lub z wielką pewnością domyślają się.
Zauważyłem w moim środowisku, że coraz rzadziej ludzie deklarują swoje poparcie dla totalnej opozycji. Z tego nic nie wynika na temat ich ostatecznych decyzji przy urnach, ale już jest to zwiastun lekkiego zakłopotania i wstydu, który może prowadzić do głębokich przemyśleń. W końcu wszyscy ponosimy zbiorową odpowiedzialność za los Polski, ale być dzisiaj prawdziwym Polakiem oznacza, że 13 października 2019 musimy „zachować się, jak trzeba”.     
  

    
               


Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka