Krispin Krispin
556
BLOG

Dlaczego Pospieszalski ma rację

Krispin Krispin Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Przepraszam za nieścisłość w tytule. Powinien on brzmieć: Dlaczego Pospieszalski ma rację, mimo że czasem może błądzić, mimo że szuka po omacku, mimo że odpowiedź może nie być jednoznaczna, mimo że wyzywają go od antyszczepionkowców, dziennikarzy antyrządowych, czy nawet nieuków, płaskoziemców lub sowieckich sługusów? A może tytuł powinien brzmieć: Dlaczego minister Nie-dzielski dzieli Polaków? Dlaczego minister Niedzielski nie ma racji, chociaż mu się wydaje... nie, chociaż udaje, że ją ma? I dlaczego udaje, że wie, jak sobie poradzić z tym, z czym próbuje sobie poradzić – po omacku zresztą – cały świat, nie wiedząc dokładnie jak sobie dać z tym radę i co z tego wyniknie za rok, dwa lub dziesięć?

Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Na dodatek jesteśmy straszeni i popędzani, aby jak najszybciej podjąć decyzję. Jednak w zaistniałych okolicznościach pośpiech nie jest wskazany (bo to nie łapanie pcheł), a strach sprawia, że człowiek może łatwo podjąć błędną decyzję. Jesteśmy bombardowani różnymi informacjami – pozytywnymi i negatywnymi – ale trudno z tej gmatwaniny wykrystalizować jakiś całościowy obraz. To fatalnie, bo taki obraz jest potrzebny, aby zobaczyć dokładnie punkt startu i obrać właściwy kierunek. Błędna decyzja w kwestii zdrowia nie zawsze jest jak pomyłka w trakcie jazdy, kiedy za wcześnie skręciliśmy (możemy wrócić do miejsca skrętu i jechać dalej) lub przegapiliśmy zjazd (możemy zawrócić i skręcić tam, gdzie trzeba), ale wszystko da się w prosty sposób skorygować. Tu niekoniecznie dana nam będzie szansa korekty.

Dlatego tak ważne są pytania, które zadają niezależni dziennikarze. Pytania, które mogą być niewygodne, które mogą się wydawać dziwne, ale na które powinno się odpowiedzieć. Niestety, zamiast tego słychać zwykle inwektywy, pouczenia, a czasem groźby. A wydawać by się mogło, że wszystkim nam chodzi o to samo, czyli o zdrowie, jego zachowanie i ochronę. Może jednak nie chodzi nam o to samo? Bo jeśli ktoś jednocześnie mówi o depopulacji (wiem, wiem, wyświechtana teza, lecz podaję ją tylko jako przykład), to może myśli o ochronie, ale... alle... alee... nie wszystkich, tylko wybranych... tylko niektórych? To w końcu też ochrona zdrowia, tyle że połączona z... segregacją – na dodatek ta segregacja jest niby przypadkowa (jak na wojnie szkody uboczne – ang. collateral damages), bo „po prostu” wyeliminowani zostaną starsi, słabsi, mniej odporni...

Jak to? Jeszcze do niedawna było to nazywane eugeniką i surowo piętnowane... Słusznie – do niedawna. Ale już nie, bo jeśli chodzi o twoją skórę, to co cię obchodzi czyjaś stara matka, prawda? Dla ciebie to tylko „jedynka” w statystykach, a dla kogoś najbliższa, ukochana osoba. Dlatego tak wkurzające są „wykłady z ambony” „znawców” (w tym blogerów) – oni już się doktoryzowali (internetowo), a nawet habilitowali, choć może powinni się najpierw zrehabilitować – których teksty bardziej przypominają strzały z ambony do zaskoczonej zwierzyny łownej niż biblijny przekaz pełen miłości i troski o bliźnich, którego oczekiwalibyśmy z tej drugiej, zupełnie innej ambony.


Narodzie polski, wiedz, co mówi ci Chrystus – nie bądź niedowiarkiem, ale wierzącym! Odważnie mówimy, nie pierwszy raz na ambonach stolicy: nie bądźcie narodem tchórzów, miejcie odwagę myśleć! (Prymasa Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński)


Ponieważ chodzi o zdrowie i życie – nasze i naszych bliskich – dlaczego mielibyśmy zaufać komuś, kto też nie wie na pewno? Kogoś, kto też posiłkuje się wiedzą kogoś innego, komu akurat on zaufał? Jakiegoś doradcy z tłumu innych doradców? Dlaczego właśnie on ma monopol na prawdę? Dlaczego nie możemy zadawać pytań? Wszak nie ma głupich pytań. Czy ubezpieczając samochód lub mieszkanie nie sprawdzamy ubezpieczyciela? Nie czytamy warunków polisy? Czy kupując jakiś sprzęt nie sprawdzamy warunków i okresu gwarancji? Czy wybierając uczelnię nie sprawdzamy jej renomy, nie interesuje nas kadra wykładowcza? Czy wybierając pracodawcę nie sprawdzamy jego wiarygodności, nie ustalamy warunków współpracy? To oczywiście pytania retoryczne. Dlaczego więc w przypadku kwestii tak istotnej jak nasze zdrowie mamy abdykować i nie zadawać żadnych pytań? Dlaczego mamy ufać bezgranicznie? Na zaufanie trzeba zasłużyć.

Nie ma zaufania instant. Można dać komuś kredyt zaufania, ale potem to weryfikujemy. Jeśli ktoś zasługuje na zaufanie, korzystamy z jego rad lub usług. Tymczasem przedstawiciele większość zawodów zaufania publicznego (chodzi o adwokatów, aptekarzy, architektów, biegłych rewidentów, doradców podatkowych, diagnostów, inżynierów budownictwa, komorników, kuratorów sądowych, lekarzy, notariuszy, psychologów, radców prawnych, rzeczników patentowych, urbanistów) zdołali już nasze zaufanie zawieść, więc... dlaczego teraz mamy zaufać lekarzom, farmaceutom i bizmesmenom (produkującym leki), o politykach już nie wspominając? To NORMALNE, że zadajemy pytania i chcemy się upewnić. Każdy, kto wmawia mi, że to jest nienormalne sam JEST NIENORMALNY. Przepraszam, jeśli to kogoś oburza. To nie jest rzucanie inwektywami. To logiczny wniosek. Odwaga myślenia – do której zachęcał Prymas Tysiąclecia chyba niektórych opuściła.

I jeszcze małe przypomnienie:

  • Kiedy pojawił się wirus z Wuhan, wiedzieliśmy, że to „wirus z Wuhan”, ale potem kombinacje ze zmianami nazwy miały wymazać to z naszej pamięci. I prawie wymazały. Teraz ta sprawa wraca i palec oskarżyciela znowu wskazuje na Wuhan.
  • Kiedyś mówiło się, że wirus „uciekł” z laboratorium. Potem ci, którzy nie przestali tego powtarzać zostali uznani za zwolenników teorii spiskowych. Teraz – kiedy poznaliśmy treść maili dr Fauciego – okazuje się, że to bagatelizował (żeby nie powiedzieć „przemilczał”), a nas upewniał, że winne są nietoperze.
  • Kiedy wzrosła liczba zachorowań wymyślono maseczki (wcześniej wyśmiewane przez lekarzy, a nawet ministrów) oraz lockdown’y (które były ponoć konieczne). Kupiliśmy to, bo wydawało się to logiczne, a nawet jeśli nie (bo dlaczego zdrowy ma nosić maseczkę?), to zgodziliśmy się na to poświęcenie dla dobra sporawy. Teraz okazało się, że jest wiele badań wskazujących, że noszenie i nie noszenie maseczek nie wpływa znacząco na rozprzestrzeniania się wirusa (różnica wielkości błędu statystycznego), a lockdown’y nie są rozwiązaniem skutecznym – poza tym, że skutecznie zabijają przedsiębiorczość, powodując ogromne straty gospodarcze i społeczne. Wyrzucono do kosza całą wiedzę z zakresu mikrobiologii i fizjologii oraz praktykę medyczną, wypracowaną przez dziesiątki lat i zastąpiono ją nowymi teoriami maseczkowo-lockdownowymi.
  • Kiedy już wyizolowano koronawirusa (marzec 2020), standardową metodą diagnostyki stały się testy reakcji łańcuchowej polimerazy z odwrotną transkrypcją (RT-PCR). Głosy jakoby była to metoda zawodna uznano za dezinformację i sianie paniki (znowu!). Teraz wiemy, że były to sygnały prawdziwe, a „badanie PCR może dostarczać fałszywe negatywne wyniki w wyniku problemów z zestawem testowym lub próbką”[1] (czy aby tylko dlatego???);
  • Kiedy liczba zachorowań nadal rosła (nie będę dywagował dlaczego, ale każdy myślący chyba wie, że musiały na to wpłynąć dodatki covidove, premie covidove itp) usłyszeliśmy, że jedynym ratunkiem jest szczepionka. Teraz okazuje się, że można – i należało – leczyć pacjentów dostępnymi lekami, starać się pomagać już na pierwszym etapie choroby, a nie porzucać pacjentów i czekać aż ich stan pogorszy się na tyle, że jedynym rozwiązaniem będzie szpital, respirator i... kto wie, jaki wynik.
  • Kiedy usłyszeliśmy, że „szczepionka” jest już gotowa (a nawet kilka), pojawiło się wiele głosów zapewniających o tym, że jest to produkt bezpieczny. Teraz wiemy, że jest wiele zastrzeżeń (dzieci, kobiety w ciąży, potencja u mężczyzn, możliwość nieodwracalnych zmian genetycznych...). Niektórzy je bagatelizują, ja pytam: dlaczego użyto nazwy „szczepionka” w odniesieniu do produktu niezarejestrowanego jako „szczepionka”, a jedynie warunkowo dopuszczonego do użytku (na rok) „produktu leczniczego”? Czy nie dlatego, aby wzbudzić zaufanie i zachęcić do udziału w eksperymencie medycznym, czyli III fazie badań tego produktu? Wszyscy zaszczepieni mają być monitorowani. Czy ci, którzy nie zgłosili się po drugą dawkę też? Szczerze wątpię.
  • Kiedy rozpoczęła się ta gehenna z epidemią, dowiedzieliśmy się, że COVID-19 to „ostra choroba zakaźna układu oddechowego wywołana zakażeniem wirusem SARS-CoV-2”[1]. Teraz zaczyna się mówić o tym, że być może jest to jednak choroba układu naczyniowego (może dlatego niektórzy mają udary, inni zatory)...

Mało? To komu mam zaufać? I w którym momencie? Wtedy? Teraz? Czy jeszcze później? Skoro niektóre tzw. „autorytety” zdążyły już raz zmienić zdanie, to może znowu je zmienią? Kiedy widzę jak zaklinają rzeczywistość, zapewniając, że „szczepionka” jest bezpieczna, nie mogąc mieć takiej pewności (bo nikt takiej pewności na tym etapie mieć nie może), to naprawdę przypominają mi się czasy komuny i wciskanie nam kitu bez mrugnięcia okiem. Proszę o wybaczenie, że ośmieliłem się podać taki przykład, ale jest on – niestety – bardzo adekwatny. To nie kwestia mojego tupetu, ale zarozumiałości i arogancji, jaką przejawia druga strona, co sprawia, że widzę to tak, a nie inaczej.

image


Powrócę teraz do Jana Pospieszalskiego i jego programu. Ośmielił się w publicznej TV zadawać pytania i prezentować poglądy tych lekarzy, którzy mieli inne zdanie niż zespół ekspertów rządowych. Czy to zbrodnia? Czy raczej szukanie odpowiedzi na pytania, na które druga strona nie odpowiada? Czy to nie próba podpowiedzi, a nie destrukcji i dezinformacji? Wikipedia informuje nas w sekcji „dezinformacja” hasła „Pandemia COVID-19”, że: „kilku naukowców i ekspertów oceniło informowanie ludności jako nieodpowiednie”[2]. Naprawdę tylko „kilku”? Ja sądzę, że są ich dziesiątki (i obawiam się, że mimo zastraszania będzie ich jeszcze więcej). Naprawdę tylko o „nieodpowiednie informowanie” chodzi? Dlaczego te głosy są bagatelizowane i wyśmiewane, a pytania zbywane milczeniem? Dlaczego dziennikarze są uciszani?


Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Nie można nam narzucać narracji czy żądać zmiany tematu. Dla mnie jako dziennikarza, nie ma tematu , których nie wolno poruszać. (Jan Pospieszalski, „Warto rozmawiać”)


Prawy i Skuteczny vel janksero pisze w swoim tekście: „Łatwo tak sobie pozować na ten ‘sznyt’ wolnościowca, na cudzy rachunek”[3]. A czyj to jest rachunek? Przecież ja też finansuję TVP - z moich podatków i poprzez płacenie abonamentu. Czy TVP jest telewizją publiczną czy rządową? Bo jeśli rządową, to co robią w niej tabuny tępych POnoKOków (z Platformy i Koalicji), marksistów z Lewicy i Biedroniówki? Dla Pospieszalskiego nie będzie tam już miejsca?

I dalej, nie mniej mądrze: „państwo wydaje grube miliony na promocję szczepień. (...) Dlaczego ma płacić komuś, żeby wbrew państwowej polityce zdrowotnej odstręczał obywateli od szczepień i to jeszcze tendencyjnie, bo w programie będącym osią sporu wystąpili tylko sami skrajni antyszczepionkowcy?”[3]. „Państwo”, czyli rząd, wydaje grube miliony na promocję czegoś, co nie jest „szczepionką” (patrz wyżej) i jeśli okaże się to pomyłką, to nie będzie to skucha, w której utoną jedynie pieniądze, więc może trzeba to lepiej przemyśleć, a nie zamknąć oczka i jechać, bo ci obok też jadą. Mogliśmy poznać w programie oba punkty widzenia, ale zaproszeni przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej ODMÓWILI wzięcia udziału w programie. Być może wystraszyli się, że powiedzą coś, co ściągnie na ich głowy krytykę władz, zostaną okrzyknięci „antyszczepionkowcami” i wywaleni z pracy? Gdzie tu logika? – pytam za Prawym i Skutecznym, i janksero-wnikiem.

I dalej: „są rozliczne możliwości prezentowania antyszczepionkowego programu, o których pisałem wyżej. Sam tutaj żadnego ograniczenia wolności słowa nie widzę”[3]. Jakbym był na zjeździe partii, której sztandar dawno wyniesiono. Nie widzę, bo nie patrzę, czy nie widzę, bo nie chcę zobaczyć? Plus męcząca maniera powtarzania tej swoistej mantry, obelgi zawartej w słowie „antyszczepionkowcy”. Każdy, kto wyrazi wątpliwość, kto zada pytanie, kto zauważy, że nie wszystko jest tak, jak to w propagandowym materiale podano – musi być zaraz zaszufladkowany jako „antyszczepionkowiec”. I ten kompletny brak zrozumienia, że ktoś popierający tę opcję polityczną może nie chcieć iść do wrogiej stacji, jaką niewątpliwie jest TVN, żeby tam napominać swój rząd, wołając o odrobinę rozsądku. Nikt taki nie chce przecież stać się częścią kolejnej nagonki totalniackiej opozycji na Zjednoczoną Prawicę. Czy to tak trudno zrozumieć?


Brak rady unicestwia zamiary, udają się one, gdzie wielu doradców [tam jest powodzenie]. (Księga Przysłów 15:22)


Dalej jest nawet śmiesznie: „na szczęście dzięki tej polityce państwa jaka jest wdrażana, widocznie trafnej, po tym długim czasie miliony Polaków korzystają dziś gremialnie z normalnego życia”[3]. Naprawdę korzystamy już z „normalnego życia”? W którym miejscu, chłopie? Może wyjdź z lasu, to zobaczysz to dokładniej. Pozory normalności. Na jak długo? Mędrcy tego świata w kitlach już zapowiadają „czwartą falę”. Niedługo. Będzie jeszcze normalniej. Może przywykniemy.

A już zupełnie poniżej pasa jest ten fragment: „Pospieszalski labiedzi, że zawieszenie jego programu odbija się na sytuacji materialnej jego, współpracowników i ich rodzin. Ciekawe miejsce do lamentu na temat TVP :). Dziwne. Jeśli Kurski tak słabo płacił, że trzeba latać po opozycyjnych mediach, był taki sknera, że po miesiącu bieda zagląda w oczy, to i nie ma za bardzo czego żałować”[3]. Autor tego tekstu miałby zapewniony byt w PRL-u. Mógłby spokojnie załapać się do „Trybuny Ludu” i piętnować wypaczenia rozwydrzonych gówniarzy, którym w głowach się przewraca, bo wolności im się zachciewa, bo uwierzyli, że w swoim kraju (nie „tymkraju”) mają coś do powiedzenia, że ich głos liczy się nie tylko (z wiadomych przyczyn) przed wyborami.

Warto rozmawiać. Warto uczyć się, jak rozmawiać, a nie pluć na kogoś, kiedy coś się nie podoba. Jest taki werset w Biblii, który mówi, że mamy postępować „niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (List do Filipian 2:3). Dzięki temu można się czasem nauczyć czegoś od drugiego człowieka. To pozwala ustrzec się pychy, która może doprowadzić nas do zguby. Poza tym, nikt nikomu nie broni się szczepić – to indywidualna decyzja każdego człowieka i taką powinna pozostać. Zmuszanie do udziału w eksperymentach medycznych czy to dorosłych, czy dzieci jest niemoralne i niezgodne z naszą konstytucją!

PS W tym tekście pominąłem świadomie kwestię strachu, która w całej tej pan-demonii-19 odegrała równie istotną, jeśli nie kluczową rolę.


[1] COVID-19 

[2] Pandemia COVID-19 

[3] Prawy i Skuteczny vel janksero: Dlaczego Pospieszalski nie ma racji

Krispin
O mnie Krispin

Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura