Krispin Krispin
134
BLOG

Na marginesie pewnego tekstu o Kościele

Krispin Krispin Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Pisanie bloga ma swoje dobre i złe strony. To brzmi jak truizm, ale już wyjaśniam, o co chodzi. Chodzi o to, żeby nie zapędzić się w tzw. kozi róg, pisząc z pozoru mądrze, ale bez sensu. Mówi się, że nie można znać się na wszystkim, bo jeśli ktoś uważa, że zna się na wszystkim, to w sumie nie zna się dobrze na niczym. Omnibusy są raczej rzadkością. Jeśli więc bloger próbuje pisać o wszystkim to... można czasem odnieść wrażenie, że w sumie na niczym się nie zna zbyt dobrze. Dlatego nie staram się pisać o wszystkim, ale wiele rzeczy wywołuje u mnie pewien rezonans – sprzeciw lub naturalną potrzebę polemiki. Nigdy nie wypowiadam się z całkowitą pewnością na tematy, w których tej pewności nie mam. Często zadaję pytania. Kto pyta, prędzej czy później usłyszy odpowiedź. Mówi się, że „kto pyta, nie błądzi”, często jednak pytających się tępi.

Natknąłem się na pewnym blogu w Salonie24 na notkę o kościele. Aby pisać o kościele, trzeba trochę o nim wiedzieć - nie tylko czerpiąc z Wikipedii. Powielanie sloganów to karkołomna droga. Tym bardziej, gdy się pewne wątki „podkręca”, celowo bądź nieświadomie zniekształcając przekaz, naginając wszystko do swoich wyobrażeń lub postawionych tez. Za takie uważam bezsensowne stwierdzenia typu: „Kościół sobie poradził, niestety za chwilę przyszedł Luter i zakręcił szatańskim ogonem...” - i jeszcze z wykrzyknikiem na końcu. Co to ma być? Autor wyraźnie nie lubi Lutra, ale zagadką pozostaje, czy wypowiada te słowa z pozycji gorliwego katolika, czy lewicowego „znawcy tematu”, choćby pokroju nadwornego speca od religii tygodnika „Polityka”, Adama Szostkiewicza (jednego z tych, których życiorys w Wikipedii zaczyna się od... czasu studiów). Ten działacz KIK, KO, Unii D., Unii W, który pracował w „Tygodniku Powszechnym”, Polskiej Sekcji BBC w Londynie, tygodniku „Polityka” (co za barwna paleta), jako „znawca” rzadko kiedy zgadza się (żeby nie rzec, że nie zdarza mu się zgadzać) z papieżami lub polskim Episkopatem, zawsze wie lepiej, co „kościół powinien zrobić”. Może to on powinien zostać papieżem?

Podobnego typu wynurzenia to: „spójrzmy na zachodnią część globu, tam gdzie dominują odszczepieńcy”, czy „jego [papieża Franciszka] poczynania sprawiają, że Piotrowa Łódź dryfuje w stronę schizmatyków spod znaku Lutra, coraz bardziej odchodząc od fundamentów Kościoła”... plus kolejny wykrzyknik. Tymi wykrzyknikami autor dodaje sobie chyba odwagi, zagłuszając jednocześnie zdrowy rozsądek. „Odszczepieńcami” nazywa oczywiście tych, którzy odeszli (za Lutrem) i dziś nazywa się ich protestantami. Protest to sprzeciw wobec czegoś, z czym się nie zgadzamy, to „ostre wystąpienie przeciw działaniu uważanemu za niesłuszne” [SJP] . Takie też były początki tego, co później nazwano protestantyzmem. Gdy czytamy owe 95 tez Lutra, przybitych do drzwi katedry w Wittenberdze, nie widać w nich dziś niczego specjalnie nagannego. Z wyjątkiem tego, że dzisiejsi protestanci – ale nie ci „odchodzący od fundamentów Kościoła", ale właśnie ci twardo stojący na tym fundamencie i Słowie Bożym – nie podpisaliby się pod większością z nich. W opracowaniach bardziej obiektywnych niż notka, o której piszę, zwykle ocenia się, że intencją Lutra było doprowadzenie do reformy Kościoła rzymskokatolickiego. Wiemy, gdzie ostatecznie spoczywa większość dobrych intencji. Niestety w tym wypadku było tak samo, bo Luter nie został osiągnąć zamierzonego celu i doszło do podziału Kościoła.

„Kościół sobie poradził” – twierdzi autor notki. Ale jak? Może był zbyt duży, żeby upaść? A może Kościół Jezusa Chrystusa upaść nie może? Związek Sowiecki miał upaść lada moment, a nie upadł przez 70 lat. Rosja nadal istnieje, prawda? Czym byłby dzisiejszy kościół rzymsko-katolicki, gdyby nie Luter? Czy autor zadał sobie to pytanie? Wiem, zbyt trudne. Łatwiej grzmi się z piedestału (niewysokiego wprawdzie), odgrywając rolę trybuna ludu. Ocena Lutra z dzisiejszego punktu widzenia nie jest taka prosta, jak się wydaje. Nie wszystko, co wydarzyło się po przybiciu 95 tez to zamysł i "wina Lutra". „Miłość do prawdy i pragnienie ujawnienia jej są przyczyną, że zamierza się przeprowadzić w Wittenberdze dysputę nad niżej podanymi tezami” – to oczywiście obaj autorzy notek negują. Dlaczego?

Historii nie można, a właściwie NIE WOLNO oceniać z punktu widzenia dnia dzisiejszego, z wiedzą, jaką mamy dziś. Inaczej Żołnierzy Wyklętych można by niesłusznie uznać za bandytów i morderców – dokładnie tak, jak to robili komunistyczni zbrodniarze, a teraz powtarzają ich potomkowie. Tymczasem Żołnierze Wyklęci byli bohaterami, walczącymi o wolną i sprawiedliwą Polskę (piszę o tym w swoim tekście poświęconym mjr Łupaszce). Można ich oskarżać o polityczną naiwność, łatwowierność, zbytnią pryncypialność, ale robienie z nich żądnych krwi wykolejeńców to podłość. Podobnie jest z Lutrem. Nie można przypisywać mu tego, co stało się wynikiem wypaczenia jego idei. Być może autor tekstu jest zwolennikiem teorii Pawła Lisickiego, przedstawionych w jego książce "Luter", i dlatego tak jedzie po bandzie, a często poza bandą – jak Lisicki w wielu miejscach swojej książki. Żeby wszystko było jasne, cenię Lisickiego za wiele rzeczy, ale akurat nie za tę książkę.

To prawda, na zachodzie „kościoły świecą pustkami, chrześcijaństwo w totalnym odwrocie”, ale i nam to teraz grozi, mimo że kościół rzymsko-katolicki i ludzie szczerze wierzący w Boga jeszcze mają u nas prawo głosu (choć prawo to jest kwestionowane na każdym kroku). Na zachodzie Europy pustką świecą nie tylko kościoły katolickie, ale i protestanckie, bo wierzący ulegli oszukańczej propagandzie źle rozumianego humanizmu, tak zwanej „równości”, fałszywej tolerancji i nie mniej fałszywej „miłości bliźniego”. Paradoksalnie to w miejscach, w których nadal grzech jest uważany za grzech, a zło za zło, a do takich należy również wiele kościołów protestanckich (i nie myślę tu o zwiedzionych członkach kościołów w których funkcje pastorów pełnią aktywni geje czy lesbijki) ludzie nadal nie powariowali i rzadziej ulegają poprawności politycznej i kolejnym falom neomarksistowskiej propagandy.

Ale są też tacy, którzy ulegają. I oni ciągną resztę w kierunku bezwarunkowej „miłości do LGTBe”, na przykład nie widząc nic złego w edukacji zgodnej ze „standardami WHO”. Tacy nawet zacytują słowa Jezusa, skierowane do tej, w którą nikt nie odważył się rzucić kamieniem: „Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? (...) I Ja ciebie nie potępiam” (Ewangelia Jana 8:10-11), ale pominą ostatnie zdanie: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (tu też jest wykrzyknik!). W innym rozdziale tej samej Ewangelii Jezus mówi do człowieka, którego uzdrowił: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (Ewangelia Jana 5:14). Idź wolny, zdrowy, szczęśliwy i nie grzesz więcej, żeby nie przydarzyło ci się coś jeszcze gorszego od tego, czego już doświadczyłeś.

Są też tacy, którzy nie tylko ulegają, ale nawet propagują niewłaściwe treści i postawy. Do takich należy demokratyczny (nie mylić z „demokrata”) deputowany z Missouri, Emanuel Cleaver (nie mylić z „clever”), o którym pisałem w tekście „Jak Amen w pacierzu”. Ten były pastor kościoła St. James United Methodist Church w Kansas City w stanie Missouri zakończył modlitwę w Kongresie słowami „Amen i aWoman”. Należy do takich również wspomniany przez Jacka K.M. w tekście „Barack H. Obama, cz.3. (Młodość i Polityka)” mentor Baracka Obamy: Jeremiah Wright. Ten pastor Zjednoczonego Kościóła Chrystusa (ang. United Church of Christ), jednego z najbardziej liberalnych Kościołów na świecie (na szczęście zasięgiem obejmujący jedynie USA) znany jest ze swoich kontrowersyjnych poglądów i wypowiedzi. To właśnie on twierdził, że Stany Zjednoczone zasłużyły na zamach na World Trade Center (11.09.2001), śpiewał „Boże, przeklnij Amerykę” i uważał, że „biali żołnierze rzymscy ukrzyżowali czarnego Jezusa”. W Biblii jest przestroga przed fałszywymi prorokami i nakaz rozsądzania, co jest, a co nie jest zgodne ze Słowem Bożym. Jeśli ktoś taki jak Jeremiah Wright promuje tzw. teologię wyzwolenia czarnych, łącząc elementy marksizmu z wyrwanymi z kontekstu, a nawet wypaczonymi cytatami biblijnymi, to jak kogoś takiego nazwać? Wielebny to on może być dla Baracka Obamy.

Wg autora notki, która mnie wkurzyła, wśród protestantów „werbalnie większość wciąż identyfikuje się z Chrystusem. ale trzy czwarte z nich, to neopoganie”. Patrząc na wymienione wyżej przykłady lub mając w pamięci wspomniane przykłady mianowania lesbijek na funkcję pastora[1] można ulec takiej sugestii, ale nie jest ona całkowicie prawdziwa. Czy katolicy to chodzące ideały? Może ktoś kiedyś odważy się zadać setce (lub nawet tysiącowi) katolików dwa pytania: „Czy Jezus żyje?” oraz „Czy masz z Nim osobistą relację?”, a potem przedstawi wynik tego badania. A co do sternika.... Na jakiej podstawie ktoś może twierdzić, że papież Franciszek „dryfuje w stronę schizmatyków spod znaku Lutra”? Bo z tym, że „coraz bardziej odchodzi od fundamentów Kościoła” mogę się zgodzić. Nawet napisałem swego czasu tekst na ten temat: „Niebo dla dobrych ateistów, czyli piekło wątpliwości”. To ten „nieomylny” w kwestiach wiary papież uważa, że wyznawcy wszystkich religii modlą się do tego samego Boga. Buddyści i muzułmanie też? Nie zgadzam się z tym całkowicie. A co z Jezusem, który jest jedyną drogą do Ojca? Jest tu pewien problem. Ale to nie ja mam ten problem, ale tzw. „głowa Kościoła” (to również oksymoron, bo głową kościoła jest właśnie Chrystus).

Ten papież nie reaguje w wielu sytuacjach, w których reakcja jest pożądana. Nie chodzi o osobistą reakcję (choć również taka by się przydała – dla przykładu), ale w końcu jest w Kościele rzymsko-katolickim jakaś hierarchia i mógłby zareagować ktoś niżej. Negowanie istnienia szatana (pamiętajmy, że piszemy małą literą, chyba że komuś zależy na oddaniu nienależnej czci) to jeden z wielu aspektów dziwnych filozoficznych wpływów. Innym jest filozoficzna koncepcja „pustego piekła”, a więc zbawienia dla każdego, gdyż Bóg da każdemu jeszcze jedną szansę wyboru po śmierci, a miłość Boża sprawi, że nikt nie odmówi. Głosił to ostatnio o. Adam Szustak i wybuchła mała aferka (w związku ze słownictwem, użytym w wywiadzie opublikowanym na YouTube), ale na razie sprawa przyschła. Problem w tym, że ci, którzy te filozoficzne brednie wymyślili jak i powtarzający je łojciec nie wspominają nic o tym, że lucyfer to wg myśli chrześcijańskiej jeden z upadłych aniołów (wcześniej uwielbiający Boga). On też zetknął się z tą miłością, o której łojciec Adam mówi, że nikt jej nie odrzuci. I co? Odrzucił. A ja odrzucam i łojca, i mołojca.

W drugiej części swojej notki bloger z S24 atakuje papieża Jana Pawła II, pisząc najpierw, że: „całe zło Kościoła, czyli pedofilia, przez lata długiego pontyfikatu Jana Pawła II zamiatana [była] pod dywan”. To naprawdę smutne, że ktoś zniesławia człowieka, który nie może się już bronić. Łatwo z kawą i w bamboszach, a może i cygarem w ustach, wypalić: „Papież Pielgrzym, nie radził sobie z administrowaniem, jego napędzały podróże i wystąpienia publiczne, nie bez kozery...”. Papież nie jest od administrowania, ale wyznaczania kierunku. Od administrowanie jest aparat, czyli ludzie w Kurii Watykańskiej. A ci ludzie, jak to ludzie, miewają różne dziwne pomysły i nie zawsze chętnie wykonują pewne nakazy, a niektóre mogą nawet sabotować. Szczytem bezczelności jest stwierdzenie, że polski papież „w miłości chciał zostać aktorem”. Jan Paweł II był doskonałym ewangelistą, nie aktorem. Człowiekiem głębokiej wiary, który zło chciał dobrem zwyciężać. Pisząc o nim w ten sposób bloger najpierw na niego napluł, a potem pisze, że „dorobek ‘encykliczny’ ma wielki i dzięki swym dziełom wzmocnił Kościół”. Co za pasztet, a właściwie niestrawny bigos.

Może warto przypomnieć w tym miejscu, co na stulecie urodzin Jana Pawła II (w zeszłym roku) napisał emerytowany papież Benedykt XVI. Porównał polskiego papieża z Leonem I i Grzegorzem I, których tytułuje się używając przydomka „Wielki”. Podkreślał jego niestrudzone zaangażowanie duszpasterskie i „odwagę prawdy”. „W 104 wielkich podróżach duszpasterskich papież przewędrował cały świat i wszędzie głosił Ewangelię jako radosną nowinę, wyjaśniając w ten sposób także obowiązek przyjmowania dobra i Chrystusa. W 14 encyklikach na nowy sposób ukazywał wiarę Kościoła jako drogowskaz pouczający we wszystkim człowieka”[2] - pisał Benedykt XVI.


„W Janie Pawle II uwidoczniły się nam wszystkim moc i dobroć Boga. W czasie kiedy Kościół na nowo cierpi napór zła, jest on dla nas oznaką nadziei i pewności” – napisał Benedykt XVI w stulecie urodzin papieża z Polski.


Tuż po abdykacji Benedykt XVI mówił, że Jan Paweł II miał „intensywny kontakt z Bogiem” i „z tego brała się jego pogoda ducha, pośród wielkich trudów, jakie musiał znosić, oraz odwaga, z jaką wypełniał swoje zadanie w naprawdę trudnych czasach”[3]. A co do wspomnianej wcześniej „teologii wyzwolenia”, Joseph Ratzinger uważa, że polski papież widział w niej „zniewolenie ideologią marksistowską” i był zdania, że należy ten rodzaj „wyzwolenia” zwalczać. „Z drugiej strony, właśnie z powodu sytuacji swojej ojczyzny pokazał, że Kościół musi naprawdę działać na rzecz wolności i wyzwolenia nie w sposób polityczny, lecz rozbudzając w ludziach, poprzez wiarę, siły autentycznego wyzwolenia”[3]. Zostaliśmy powołani do wolności – jak pisze apostoł Paweł w Liście do Galatów 5:13, a w innym liście dodaje:


Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości. A więc kto [to] odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje wam swego Ducha Świętego. (1 List do Tesaloniczan 4:7-8)


Ja już zawsze będę pamiętać twarz papieża Polaka i słowa, które padły podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny. Mam ten obraz głęboko zakodowany w umyśle... Papież stoi ze złożonym już tekstem homilii i wypowiada te słowa: "Niech zstąpi Duch Twój... Niech zstąpi Duch Twój... i odnowi oblicze ziemi... Tej ziemi". I stało się.


[1] W 2001 roku pastorem w jednej z parafii prezbiteriańskiego Kościoła w Wellington została otwarta lesbijka, Margaret Mayman. Była ona już wcześniej pastorem w parafii w Christchurch, drugim pod względem liczby ludności mieście Nowej Zelandii. Środowiska LGTBe wyrażały swoje zadowolenie z faktu praktykowania „kościelnej demokracji” we wspólnotach protestanckich. Komentarz chyba zbyteczny.

[2] List na stulecie urodzin świętego papieża JANA PAWŁA II – 18 maja 2020 r.

[3] Benedykt XVI o Janie Pawle II: świętość i odwaga prawdy

Krispin
O mnie Krispin

Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości