Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
134
BLOG

Bożek: Chrzanić konserwatywną modernizację

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Gospodarka Obserwuj notkę 12

No i mamy wreszcie własną małą, konserwatywną modernizację na miarę PRL. Całkiem niedawno partia władzy zafundowała nam własną wizję przyszłości prosto z przeszłości. Jak będzie wyglądać polska retro-przyszłość? Pomyślcie o „Jetsonach”, plecakach rakietowych, „Kosiarzu umysłów” i hełmach z wirtualną rzeczywistością, o tych wszystkich nowinkach, które były przestarzałe już po zejściu z taśmy produkcyjnej. Pomyślcie o elektrowni atomowej.
  
Powrót do przeszłości ogłosiła Halina Trojanowska, pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej i wiceminister gospodarki. Powrót jest podwójny, z jednej strony wracamy przecież do technologii (nowoczesnej jak steampunkowe gitary i laptopy), z drugiej do Żarnowca, miejsca, w którym zakończył się modernizacyjny projekt PRL-u. Bo 16 marca 2010 pani pełnomocnik ogłosiła, że konkurs Ministerstwa Gospodarki na lokalizację pod elektrownię jądrową wygrał właśnie Żarnowiec.
  
Ostatecznie o lokalizacji zadecyduje inwestor, czyli Polska Grupa Energetyczna. PGE planuje budowę dwóch elektrowni jądrowych o mocy 3 GW każda, a szacowany koszt jednego megawata to około 3 mln euro. O tym dlaczego kosztorys i harmonogram (inwestor planuje oddać elektrownię do użytku już w 2020) inwestycji, wydaje się być naciągany pisałem już wcześniej tutaj. Warto też pamiętać o tym, co na naszym serwisie pisał Wojciech Kłosowski. Budowa atomówek nie rozwiąże naszych problemów z energetyką. To prawda, że dziś dysponujemy sporymi nadwyżkami mocy i dlatego jesteśmy jednym z dwóch europejskich krajów eksportujących energię elektryczną. Jednak większość polskich bloków energetycznych jest przestarzała (niektóre z nich mają po 40, 50 lat) i na granicy wykończenia. Źródeł nowej mocy potrzebujemy więc już zaraz, a nie dopiero za 10 czy 15 lat.
  
Tę dramatyczną sytuację polskiej energetyki oddaje zapotrzebowanie na inwestycje. Instytut na rzecz Ekorozwoju podaje, że w okresie 2010-2030 niezbędne będą środki o wartości 100 mld euro i to bez uwzględnienia kosztów finansowania (czyli odsetek od kredytów, kosztów refinansowania itd.). Powinniśmy inwestować w nowe źródła, w sieć energetyczną, w efektywność całego systemu. Dzięki tym wydatkom możemy zmniejszyć zapotrzebowanie na energię. Kłosowski pisał, że unowocześnienie sieci energetycznej pozwoli zaoszczędzić wiele cennych gigawatogodzin, bo straty na przesyle wynoszą aż 12%. Tymczasem sama budowa dwóch elektrowni atomowych to według bardziej realistycznych (czyli około 5 mld euro za megawat) kryteriów wyceny około 30 mld euro. Czy inwestowanie takiej kwoty w atom nie utrudni dalszej modernizacji polskiej energetyki?
  
A to jeszcze nie koniec kłopotów z elektrowniami atomowymi. Pytania budzi jakość naszej „kultury bezpieczeństwa”, brak kadr, kwestia wyboru dostawcy uranu i miejsc składowania odpadów. Niezłe wprowadzenie do atomowej problematyki można znaleźć na stronie liberalnego think-tanku Center for American Progress. Na pewno warto też zapoznać się z nowym wydaniem kwartalnika MIT „Innovations”.
  
Poczynania polskiej partii władzy każą się zastanowić nie tylko nad ryzykiem związanym z atomem. Równie dużo mówią o ryzyku konserwatywnej modernizacji, do której tak bardzo stara się nas przekonać Cezary Michalski. Zagrożeń związanych z tą ścieżką jest multum, dla mnie najważniejsze są dwa: pozbawione innowacyjności naśladownictwo oraz ignorowanie buntu społecznego i marginalizowanie opozycji i sfery publicznej.
  
Ciekawe, że prawdopodobnie autorem pojęcia „konserwatywna modernizacja” jest Włodzimierz Brus ekonomista, niegdyś członek partii, potem rewizjonista. Używał go by opisać i krytykować politykę rozwoju w czasach realnego socjalizmu (terminy „konserwatywna” i „socjalistyczna” stosował zamiennie). Jego diagnoza imitacyjnej modernizacji pozostaje aktualna.
  
Modernizacja socjalistyczna, jaką znamy - pisał Brus - nie rodzi wewnętrznych bodźców rozwoju. Gdy się pamięta o względnym zacofaniu krajów realnego socjalizmu, to staje się zrozumiałe, że ich rozwój musiał mieć początkowo charakter imitacyjny. Zwraca jednak uwagę silna dominacja i długotrwałość tego procesu. […] Bardziej nowoczesna technologia - importowana lub imitowana - zwiększała oczywiście produkcyjność pracy. Wszelako modernizacyjny efekt dla gospodarki mierzy się nie tylko tym, lecz także zdolnością do pobudzania rozwoju własnej technologii i innowacyjności. Tak się jednak nie działo w krajach socjalistycznych mimo spodziewanych rezultatów nowego systemu organizacji, nauki i oświaty oraz zniesienia tajemnicy handlowej, co miało przynieść nieograniczony obieg informacji między pokrewnymi firmami, gałęziami, zaprzyjaźnionymi krajami. Ujawniła się także niezdolność do głębszej modernizacji strukturalnej. Kraje te okazały się zdolne do rozwoju tradycyjnych gałęzi […], ale nie zdołały dokonać skoku choćby w jakiejkolwiek jednej dziedzinie.
  
Dziś nowe huty stali i przemysł ciężki zastępują nam nowe elektrownie atomowe i centra księgowości i rachunkowości. Reszta pozostaje bez zmian. Naśladujemy sprawnie, ale nie wytwarzamy nowej wartości. Przy czym przemysłowa modernizacja przyniosła chociaż dużo miejsc pracy. Tymczasem według ekspertów InE realizacja scenariusza atomowego oznacza tylko około 900 nowych stanowisk dla wysoko wykwalifikowanych, często sprowadzanych z zagranicy ekspertów. A co z produkcją nowej wiedzy? Czy atomówki nie będą stymulowały polskiej myśli technicznej? Wydaje się to wątpliwe. Po pierwsze, polskie nakłady na badania i rozwój są śmiesznie niskie (0,23% PKB). Polityka naukowa Waldemara Kuczyńskiego nadal pozostaje aktualna. Tadeusz Kowalik przypomina, że ten „jako szef ekonomicznych doradców premiera Buzka wypowiadał się przeciwko wzrostowi nakładów na naukę w Polsce, manifestacyjnie podkreślając, że w tej dziedzinie Polska jest skazana na imitacyjny rozwój nauki”. Po drugie, programy badawcze w tym sektorze są długotrwałe i obciążone ryzykiem niepowodzenia. To naturalnie zmniejsza chęć do inwestycji i sprawia, że technologiczny rozwój sektora atomowego jest raczej letargiczny. Ku przestrodze może posłużyć historia południowoafrykańskiego koncernu energetycznego Eskom. Ten gigant utopił mnóstwo pieniędzy próbując wdrożyć nową technologię. Nawet olbrzymie subsydia rządu RPA (prawie miliard dolarów) nie pomogły uratować projektu. W 2009 program został zawieszony.
  
Konserwatywna modernizacja w wykonaniu PO jest też koncertowym pokazem niszczenia sfery publicznej. Jak inaczej można nazwać fakt, że z pieniędzy przeznaczonych na promocję energetyki atomowej nie będą mogli korzystać jej przeciwnicy? Antypolityczne stanowisko rządu doskonale wyraził Luis E. Echavarri, szef agencji energii jądrowej NEA przy OECD, gdy doradził „wyjaśnienie polskiemu społeczeństwu, dlaczego jest rozwijany program energetyki jądrowej. Nie jest dobrze bowiem, gdy o energetyce jądrowej rozmawia się przez pryzmat «tak» lub «nie» dla atomu”. Widocznie dobre jest tylko rozmawianie na „tak”.
  
Spór o atom jest więc nie tylko sporem o przyszłość polskiej energetyki. Jest też sporem o model rozwoju, jaki chcemy wybrać. Jeżeli satysfakcjonuje nas konserwatywna modernizacja, przystańmy na atom. W końcu i on ma jakieś zalety. Przekonująco pisze o nich ekolog i wywrotowiec Stewart Brand w rewelacyjnym Whole Earth Disicipline (jeżeli w tym roku chcecie przeczytać jedną książkę o ekologii, to niech to będzie właśnie ta). Jeżeli uznamy, że chcemy czegoś innego niż bezwarunkowego naśladownictwa i milczącej sfery publicznej, jeżeli naprawdę zależy nam na radykalnej odmianie polskiej polityki, powinniśmy sprzeciwić się budowie atomówek. Nie tylko ze względu na ryzyko, ale i ze względu na sposób w jaki się chce je nam sprzedać. Ze względu na to, że polskich obywateli traktuje się jako milczących konsumentów, których zachowanie może zmienić byle jaka kampania reklamowa.
  
Ponieważ mi to przeszkadza, chrzanię konserwatywną modernizację. Wolę zieloną.

Jakub Bożek

Artykuł ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
 

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka