Modne są dzisiaj polityczne powroty do dekady Gierka. Godnym i sprawiedliwym wydaje się przywoływać jego międzynarodowe otwarcie, propagowaną przez niego ideę bogacenia się narodu i gospodarcze dokonania. Gierkowska propaganda sukcesu przypada do gustu nawet Kaczyńskiemu. Uznaje on ją jako w pewnym sensie patriotyczną próbkę.
Żyłem w tamtej epoce. Może dlatego nęci mnie, aby po trzech dekadach powrócić...
W czasach Gierka pracowałem jako prowincjonalny dziennikarz. Zaczynałem w radio, później byłem w tabloidalnej popołudniówce, a skończyłem w wojewódzkim partyjnym dzienniku. Nie, nie, nie, do partii nie należałem (sprawdźcie!). Ale to był właśnie propagandowy sukces mojej gazety.
- Mamy tutaj towarzysza redaktora, towarzysza Marka, który nie jest członkiem naszej partii – mawiał na spotkaniach mój redaktor naczelny.
I były brawa i było wśród towarzyszy pełne zrozumienie.
Gdy energia rozpierała mnie tak, że będąc na etacie w radio, chciałem coś napisać w gazecie, to robiłem to pod pseudonimem. A gdy miesięcznik poprosił mnie o reportaż, a pracowałem już w dzienniku, to robiłem to pod warunkiem, że nikt w „Przemianach” nie odkryje mojej prawdziwej tożsamości. Nie chodziło przy tym o ukrywanie poglądów. Bo te głosiłem wszędzie na tyle wyraziście, że 12 grudnia wszyscy moi pracodawcy rekomendowali jednogłośnie moją osobę do internowania. Ja, znany, prowincjonalny dziennikarz byłem uznanym ekstremistą. Wart byłem nawet podwójnego internowania . Wart byłem nawet politycznej banicji. Bo wtedy chodziło też o formę. Elegancko było, przynajmniej pozornie, zachować dziennikarską twarz.
Dziś takie pozory byłyby dziwactwem. Monika Olejnik, ta polityczna poprawność polskiego dziennikarstwa rano mówi w radio, wieczorem stawia kropkę nad i, a w sobotę i w niedzielę wspiera Michnika. Na wypadek, gdyby ten zapomniał, że jedynym, wyłącznym winnym polskiej zatraty jest Jarosław Kaczyński. Gdyby Monika Olejnik zamilkła w radio, przestała ukazywać się na wizji i przestała pisać u Michnika, jej miejsce zajmie wiecznie młoda, wiecznie zdolna, wiecznie piękna, Janina Paradowska. Ona także wie, ona także sądzi, ona także wydobędzie ze swoich rozmówców tę oczywistą prawdę, że dla czytelników „Polityki”, dla słuchaczy radia TOK FM wyłącznym winnym polskiej zatraty jest PiS. Dzielny duet polskich kobiet zawsze może liczyć na wsparcie Tomka Lisa i Jacka Żakowskiego.
Gdyby coś kiedyś w Polsce dzisiaj nie tak, gdyby gdzieś coś tego no, to zawsze pamiętajcie drodzy słuchacze, że Prawo i Sprawiedliwość rządziło w tym kraju dwa lata. Dwa lata ! To 24 miesiące. To 730 dni. Więc kto jest winien temu, co się dziś dzieje w kraju ? No kto ?
Gdybym ja w epoce Gierka prezentował w prowincjonalnej prasie obiektywizm Moniki Olejnik, wdzięk polityczny Janiny Paradowskiej i subtelność sądów Tomka i Jacka, to sam byłbym się skazał na wewnętrzne internowanie.
A ponieważ taki nie byłem, to dziś, po trzech dekadach wracam, jestem, obserwuję i nie mogę wyjść z podziwu nad stanem polskiego dziennikarstwa.
Inne tematy w dziale Polityka