Marek Darmas Marek Darmas
315
BLOG

ŚLIMAK CZYLI RYBA LĄDOWA

Marek Darmas Marek Darmas Gospodarka Obserwuj notkę 0

 

            Rosja prowadzi nadal swoją popisową grę z Unią Europejską. Federacja Rosyjska wygrywa bezapelacyjnie nie tylko gigantyczne batalie takie jak gazociąg północny po dnie Bałtyku do Niemiec. Z dnia na dzień kraj ten jest zdolny zabronić wwozu na swoje terytorium dowolnego towaru. Oznacza to europejskie marnotrawstwo surowców lub produktów, bankructwo tysięcy producentów, zwolnienia dziesiątek tysięcy ludzi w krajach unii.
 
            Gdy po żmudnych negocjacjach Unia Europejska rezygnuje ze sztywnych norm regulujących tak zasadnicze kwestie jak kształt i rozmiar ogórka, który musi być …”dobrze rozwinięty, dobrze wykształcony i praktycznie prosty o maksymalnej wysokości łuku 10 milimetrów na każde 10 centymetrów długości ogórka”, Rosja zabroniła importu tych produktów na swoje terytorium.
 
            Nie jest to pierwsza rosyjska wojna wydana na produkty roślinno – zwierzęce. Przed dwoma laty o tej porze roku milicja zatrzymała pod Moskwą konwój 30 tirów, które przewoziły mołdawskie wino. Federalna Służba Nadzoru w Sferze Obrony Praw Konsumenta i Dobrobytu Człowieka (nazwę podaję za „Gazetą Wyborczą”) ogłosiła, że mołdawski produkt zawiera substancje zagrażające zdrowiu i nadaje się co najwyżej do malowania płotów. Symptomatyczne, że stało się to w czasie, gdy Mołdawia ogłosiła 28 czerwca Dniem Okupacji Radzieckiej. Szef służby ochrony konsumentów w Rosji znany jest z wprowadzania podobnych zakazów na gruzińską wodę leczniczą, czy białoruskie produkty mleczarskie. Czy kierują nim rygorystyczne przepisy sanitarne, czy polityczne?
 
            Polscy producenci mięsa na długo zapamiętają embargo na import polskich produktów wprowadzone w 2005 roku. Pretekstem było zatrzymanie na terytorium federacji kilku transportów mięsa ze sfałszowanymi dokumentami przewozowymi. W trakcie śledztwa polska prokuratura stwierdziła, że transporty mięsa nie tylko nie pochodziły z Polski, ale nawet przez nasze terytorium nie przejeżdżały. Co więcej, zdaniem ekspertów, podrobione dokumenty musiały być sfałszowane przez osobę, która na co dzień posługuje się językiem…rosyjskim. I tym razem przypadek chciał, że rosyjskie obiekcje dotyczące dokumentów przewozowych pojawiły się w momencie, gdy Polska wykazywała swój sceptycyzm w sprawie europejsko – rosyjskich negocjacji o wspólnym partnerstwie.
 
            Z bliższej lub dalszej przeszłości pamiętamy jeszcze rosyjską wojnę z polską cebulą, jabłkami, czy ziemniakami.
 
            O co chodzi Rosjanom tym razem w przypadku ogórków, czy kiełków zbóż? Nie wiadomo. To może być znów wielka wojna, mała bitwa lub uliczna awantura. A może po prostu latoś w Rosji obrodziło i nie potrzeba na razie w Moskwie ogórków z maksymalnie wysokim łukiem 10 milimetrów?
 
            W każdym bądź razie wątpliwym jest, aby z powodu rosyjskich fanaberii europejscy biurokraci z Brukseli zrezygnowali ze swojej radosnej ustawowej twórczości. Kiedyś, aby pozwolić francuskim farmerom otrzymywać unijne pieniądze przy hodowli ślimaków, przyznano im dotacje dla hodowców ryb wprowadzając europejską definicję ślimaka, którego uznano za „rybę lądową”.
 
            Europejscy mędrcy (jest wśród nich pewien intelektualista z Polski…) uznają, że nie tylko ryby, ale i ludzie głosu nie mają. Unia zabroniła niedawno używania określenia „pan” lub „pani”.
 
            - To zdaniem Unii określenia zbyt seksistowskie – napisał wtedy brytyjski Daily Mail.
 
            Za uwłaczające kobiecie uważa się w Europie określenia wskazujące stan cywilny pani. Używane i bardzo wdzięcznie brzmiące we Francji „panno” (kiedyś w Polsce też było to niezwykle popularne i sympatyczne) trzeba więc wykreślić ze słownika, zastępując je imieniem osoby do której się zwracamy.
 
            Szperając w Internecie znalazłem kilka list najbardziej absurdalnych przepisów prawa. W Wielkiej Brytanii panuje zasada, że dany przepis obowiązuje do momentu jego odwołania. Stąd w tym kraju masa reguł, które czas zmienić. Choćby ten, że angielska dama w ciąży może oddać mocz gdziekolwiek zechce – nawet do czapki policjanta. Ale w tym bezpruderyjnym przepisie była przecież jakaś logika. Pamiętajmy, że w dawnych czasach, nawet w Wersalu, nie było toalet. Za będącym w potrzebie panem lub panią biegał umyślny z odpowiednim naczyniem, a potrzebę załatwiało się gdzieś dyskretnie w kąciku. Hełm pałacowej straży mógł więc być w takiej potrzebie niezwykle użyteczny.
 
            Piszę o tym z myślą o współczesnych deputowanych do parlamentu europejskiego. Tylko jaka to szkoda, że nie każdy z nich nosi dziś nakrycie głowy…

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka