Krzysztof Leski Krzysztof Leski
998
BLOG

Kupa żelastwa w korku

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Åland: 26 tys. mieszkańców. Stolica - Mariehamn: 12 tys. Terytorium fińskie, spora autonomia, język dominujący - szwedzki. Cisza, spokój, życie toczy się leniwie, nikt się donikąd nie spieszy, przynajmniej na pozór. Wszystko zmienia się jednak codziennie wczesnym popołudniem. Przez niemal godzinę w porcie Mariehamn panuje temperatura wrzenia.

Zatoczka, nad którą leży miasteczko i port, jest szerokości Wisły w Warszawie. Jakieś 300-400 m. Przez większość doby nie dzieje się tu nic lub niewiele. Rano zawijają dwa statki, wieczorem też dwa. Dwaj armatorzy, którzy zdominowali północny Bałtyk, wymyślil sobie fajną zabawę. Wg rozkładu o 13.35 zawijają tu dwa promy Silja Line - jeden ze Sztokholmu do Turku, drugi odwrotnie. Odpływają o 13.45. O 14.10 zjawiają się dwa statki Viking Line (trasy te same), by odcumować kwadrans później.

Mieliśmy bilety na Vikinga i trochę czasu. 200-metrowe statki manewrujące na wąskim skrawku wody to dla mnie widok atrakcyjny nawet, gdyby okolica nie była piękna. A jest. Córa wybrzydzała, co też widzę w tych "kupach żelastwa". W końcu trzeba było iść do check-inu. Nie udało mi się zdokumentować mijanki czterech olbrzymów, a była wyjątkowa, bo rejsy Silji były spóźnione, za to Vikingi przypłynęły przed czasem.

W całej okazałości, ze ścieżki nadzatoką, zdążyłem uchwycić tylko Galaxy z Turku do Sztokholmu. Na zdjęciu, lekko spóźniona, cofa się, by dobić rufą do swego nabrzeża. Na horyzocie widniały już nadbudówki Silja Europa (Sztokholm-Turku), ale musiałem wracać do portu.

Jeszcze stojąc na zewnątrz, z zaułka portu, uchwyciłem odbijającą Galaxy. Silja Europa jest za nią, zasłonięta. Podpływa nasza Isabella (Sztokholm-Turku), ale musi czekać, by przepuścić Galaxy.

W środku już kończą odprawę i córa za chwilę zniesie jajko. a ja wciąż na zewnątrz, lecz poprzez portowe zabudowania obserwuję, jak Isabella (z prawej) i Amorella (z lewej, niemal zasłonięta przez portowy "rękaw") obracają się, by przybić do nabrzeża lewymi burtami. Silja Europa stoi dalej z lewej, poza kadrem, i tak zupełnie zasłonięta budynkiem portowym.

Przez kolejne pół godziny, w terminalu i w "rękawie", nie widziałem nic. Gdy wydostałem się na górny pokład, Isabella była już w drodze od dwóch minut, a port opustoszał. Amorella odbiła wcześniej, bo nie miała niemal nikogo do załadowania, a do nas stała kolejka Finów wracających z weekendu na wyspach. Isabella płynie śladem Amorelli, a po kilwaterze promów Silji nie ma już śladu - kra powróciła na miejsce.

Z lewej wolny od kry fragment przy brzegu nawietrznym, ale to lokalna anomalia. Przez 5,5 godziny płynęliśmy do Turku przez białe pole.

Po kilku milach morskich skręcamy na wschód. Amorella płynie na zachód. Dzieli nas jakieś 5 km i to już max możliwości optyki mego aparatu. Gołym okiem widziałem, daleko przed Amorellą, słaby zarys Galaxy. Silja Europa musiała być niebyt daleko przed nami, ale od wschodu nadciągały ciemności i śnieżyca. Na krze też nie było śladu, że kwadrans wcześniej płynął tędy kolor długości 200 i szerokości 30 metrów.

A nad nami tłok jakby mniejszy, choć akurat trafiła się mijanka.

Tak wyglądała kra przy portowym nabrzeżu...

... a tak - na pokładzie Isabelli. Nikt nawet nie próbuje tego sprzątać, bo na zewnątrz wychodzą tylko zupełni wariaci. Wszak dwie palarnie są w środku. Pokład jak lodowisko, do tego silny wiatr - przyznaję, uznałem, że kwadrans walki o zachowanie równowagi wystarczy.

A jednak jest coś niebywale malowniczego, gdy takie "kupy żelastwa" przeciskają się przez zatoczkę szerokości Wisły w Warszawie. Chciałbym ujrzeć Isabellę i Amorellę między mostami Poniatowskiego i Świętokrzyskim, ale sam takiego fotomontażu nie zrobię...

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Rozmaitości