Łukasz Warzecha ma rację: akcje typu "Dzień bez..." to absurd. "Dzień bez samochodu" i tak jest lepszy niż "Zgaś światło", bo nie zwiększa zanieczyszczeń, poboru enrgii i korków. Reszta tekstu Łukasza to jednak dowód prymatu ideologii nad rozsądkiem, z pogardą dla arytmetyki.
Łukasz od dawna twierdzi, że nie ma nic do komunikacji masowej, byle nie "dyskryminowała" kierowców. Za dyskryminację uważa - formalnie słusznie - każdy przejaw uprzywilejowania tej pierwszej. Wyobraża sobie, że można i trzeba zapewnić porównnywalny komfort dojazdu do pracy tramwajem lub samochodem, bo na tym musi polegać "wolność wyboru" w demokratycznym kraju. Stąd prosty wniosek, że buspasy to faszyzm.
Wolno gardzić arytmetyką, ale nie - rzeczywistością. Przepustowość pasa ruchu szerokości 3 m na miejskiej arterii to w najlepszym razie 2-3 tys. aut na godzinę. Teoretycznie można tak przewieźć i 10 tys. osób, ale jakoś rzadko rodzina pracuje i uczy się w jednym bloku. Średnio w samochodzie jest tylko kierowca i mały ułamek pasażera. 3 tys. osób na godzinę - to maksimum. Można to zwiększyć zakazem jazdy aut tylko z kierowcą, ale dla Łukasza to już faszyzm.
Tej samej szerokości buspas pomieści 100 autobusów czyli nawet 20 tys. osób na godzinę. Tor tramwajowy - podobnie, ale podróż będzie szybsza. Tor szybkiej kolei (lub metro) - 50 tysięcy. Co więcej nie ma problemu, gdzie zaparkować w mieście autobusy, tramwaje czy pociągi - a sam Łukasz zauważa (winiąc za to oczywiście władze miasta), że z parkowaniem auta ma kłopot. Masz pomysł, Łukaszu, jak stworzyć w centrum 600 tys. miejsc parkingowych? Podziel się.
To elementarz zagadnienia. Bez niego cała rozmowa to dzień bez sensu. Ale Łukasz nawet o tym nie wspomina. Bo nie pasuje mu do tezy, że HGW jest faszystką łamiącą zasady demokracji.
Inne tematy w dziale Gospodarka