Kampania strachów
Zaiste, bez kredy i tablicy trudno sobie usystematyzować, co która partia sądzi o imigrantach. PiS mówi wyborcom, że Bruksela chce zalać Polskę tysiącami przybyszy z Afryki i Azji, a jednocześnie ma swoich „dobrych” migrantów z islamskich państw Azji, którzy mają pomóc polskiej gospodarki. PO wyśmiewa lęki PiS-u, ale jednocześnie straszy „migrantami Obajtka”. Chodzi o zakontraktowanych przez Hyundai azjatyckich pracowników, którzy mają budować wielki kompleks Olefin w Płocku na zlecenie Orlenu. I bądź tu, człowieku, mądry.
Kilka tysięcy pracowników z państw azjatyckich, które znajdą zatrudnienie w Płocku, to nie kaprys pracodawcy ani eksperyment spod znaku multi-kulti. To po prostu konieczność, bowiem rąk do pracy brakuje już nie tylko wśród Polaków, lecz i Ukraińców. Czemuż się zresztą dziwić: opanowujący szybko podstawy języka polskiego Ukrainiec woli zostać sprzedawcą czy recepcjonistą, niż zasuwać na budowie. Ważne jest, by wśród mieszkańców Płocka nie podsycać lęków – dlatego na pozytywną ocenę zasługuje finansowana przez Orlen kampania informacyjna, mająca rozwiać obawy i przełamać stereotypy.
A co będzie w „chudych latach”?
Robotnicy ściągani przez Hyundai – przynajmniej deklaratywnie – mają wyjechać po zakończeniu prac. Ale co z innymi? Jeszcze przed rosyjską napaścią na Ukrainę eksperci Związku Pracodawców i Przedsiębiorców uczulali, że państwo polskie nie ma żadnej wizji polityki wobec imigrantów. Nie ma planu na wypadek, odpukać, gospodarczej zapaści. Przecież dziesiątki tysięcy Ukraińców, którzy „za chlebem” przeniosły się do naszego kraju, nie spakują się, nie zabiorą dzieci ze szkół i przedszkoli i nie wrócą do siebie. A i azjatyccy pracownicy w jakiejś części tu zostaną, bo nie są to tylko zatrudnieni na rok bądź dwa mężczyźni, ale i osoby, które ściągnęły do Polski rodziny. Brak jest pomysłu na włączanie tych rodzin w polską społeczność, brak scenariuszy na wypadek rosnącego bezrobocia. To nie Wietnamczycy, którzy żyją w zamkniętych wspólnotach, prowadząc własne biznesy. To ludzie, którzy w przypadku zmian na rynku pracy mogą stać się społecznym problemem.
Problemy nie rozwiążą się same
Teoria, zgodnie z którą problemy rozwiązują się same, nie ma tu zastosowania. Problemy same się tylko nawarstwiają. Ułudą jest nadzieja, że w dobie globalizacji migrantów możemy wedle uznania ściągać i wypraszać. Bo to również kwestia elementarnej wiarygodności, żeby nie rzec – przyzwoitości. Pracownik zakontraktowany na rok czy dwa ma opuścić Polskę po wygaśnięciu umowy, bo taka jest natura tego rodzaju zadań. Jakie mamy jednak prawo żądać, by sam sobie radził przybysz z zagranicy (czy to z Ukrainy, czy z Filipin bądź Indii), który przez kolejne lata oprowadza podatki do polskiego budżetu?
Banalne byłoby stwierdzenie, że ta kwestia winna stać się przedmiotem rozmów ponad politycznymi podziałami. Tak samo, jak banalna byłaby konstatacja, że w polskiej rzeczywistości nie ma na to żadnej szansy. Jednak nie sposób zauważyć, że otaczająca nas rzeczywistość zmienia się już nie z dekady na dekadę, ale z roku na rok. I brak odpowiedniej reakcji na tę zmianę srogo się na nas kiedyś zemści. I zaszkodzi konkurencyjności polskiej gospodarki.
Komentarze