Kserkses0517 Kserkses0517
48
BLOG

Ziobro na uchodźstwie czyli kolekcja szemrana podopiecznych Orbana

Kserkses0517 Kserkses0517 Polityka Obserwuj notkę 1


Zbigniew Ziobro jest na najlepszej drodze do tego, by zostać kolejnym uchodźcą politycznym w państwie Viktora Orbana.

Dołączy do swojego zastępcy w Ministerstwie Sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, który na Węgrzech ukrywa się od grudnia zeszłego roku.

Powód ten sam – nadużycia przy rozdzielaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, za które obydwaj ścigani są w kraju.

Kolekcjonowanie „uchodźców politycznych", którzy mają autorytarne ciągoty, to specjalność Orbana.

Siedem lat temu jego dyplomata przemycił w bagażniku przez granicę Nikołę Gruewskiego, byłego premiera Macedonii Północnej, oskarżonego o łapownictwo i nadużycia władzy.

image

Ekipa Gruewskiego była znana z masowej inwigilacji Macedończyków - opozycji, dziennikarzy, ale też wielu zwykłych obywateli.

Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, a tłumy na ulicach zażądały dymisji Gruewskiego, postanowił z pomocą Węgrów czmychnąć do Budapesztu.

Dzisiaj razem z Romanowskim cieszy się azylem politycznym.

Być może wkrótce dołączy do nich Ziobro.

Bo węgierski premier nie przygarnął z ich odruchu serca, ale z kalkulacji politycznej.

Orban wspiera od lat reżimy nieliberalne, którym na przeszkodzie stoi demokracja i uczciwa walka polityczna.

Wspiera je, bo taki sam system stworzył u siebie.

Na Węgrzech rządzący mają miażdżącą przewagę na rynku medialnym, gospodarkę kontrolują ich oligarchowie, na prowincji rządzą nominaci partyjni Fideszu.

Orban wspiera Gruewskiego i jego partię od lat.

Węgierscy oligarchowie wykupili i dokapitalizowali macedońskie media szerzące propagandę partii byłego premiera.

Część z węgierskich oligarchów przeniosła tam nawet majątki, na wszelki wypadek.

Bo nie jest powiedziane, że reżim Orbana nigdy nie upadnie.


Stać się to może już wiosną przyszłego roku, gdy do władzy dojdzie Peter Magyar i jego partia TISZA.

image

Sondaże dają mu kilkanaście punktów procentowych przewagi nad Fideszem Viktora Orbana.


Magyar latem tego roku radził Romanowskiemu, by zaczął szukać innego kraju na schronienie.

Zapowiedział, że po wygranej TISZ-y i odsunięciu ekipy Orbana od władzy o jego losie zdecyduje niezawisły sąd, a nie polityk.

Ten sam los czeka zapewne również Ziobrę.

Ziobrze prokuratura chce postawić 26 zarzutów, a pierwszy z nich dotyczy polecenia zakupu szpiegowskiego Pegasusa z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości - a więc przeznaczonych na pomoc ofiarom przestępstw.

Byłemu ministrowi sprawiedliwości grozi do 25 lat więzienia za kierowanie grupą przestępczą, której członkiem - według prokuratury – miał być również Romanowski.


Dwa lata po przegranych przez PiS wyborach poznaliśmy sporo elementów układanki.

Mamy już obraz tego, jak wyglądała inwigilacja za PiS, a także jak skonstruowany był cały system, by zachować pozory jego legalności.

Ci, którzy byli za niego odpowiedzialni, zaprzeczali istnienia systemu – jak Ernest Bejda, szef CBA w latach 2015-20 – albo wyśmiewali informacje o inwigilacji.

Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości i bliski współpracownik Ziobry, krótko po ujawnieniu przez media informacji o Pegasusie kpił: - Pegasus? Mam taką starą konsolę na strychu.


Tymczasem to Woś podpisał się na umowie o przekazaniu pieniędzy dla CBA na Pegasusa. W czerwcu zeszłego roku Sejm uchylił mu immunitet, a prokurator oskarżył o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków.



Dzięki odtajnieniu części materiałów znamy już prapoczątki Pegasusa w Polsce.

Kontakt pomiędzy Centralnym Biurem Antykorupcyjnym a spółką Matic, pośrednikiem w zakupie, nastąpił znacznie wcześniej, niż sądzono – bo już we wrześniu 2016 roku. Oznacza to, że najpóźniej kilka miesięcy po wygranych przez PiS wyborach służby dostały polecenie zakupu tego oprogramowania szpiegującego.


CBA zależało na szybkim zorganizowaniu prezentacji możliwości Pegasusa przez przedstawiciela izraelskiej spółki NSO, która go tworzyła. Do prezentacji doszło w październiku 2016 roku, ale przedstawiciele CBA narzekali, że Izraelczycy poszli na łatwiznę i na spotkanie przynieśli głównie iPhony, a nie popularne wówczas w Polsce modele Samsunga, HTC, Sony czy LG.

Później okazało się, że NSO miało dobrze rozpracowany system iOs na iPhony, natomiast agenci CBA mieli kłopot ze złamaniem zabezpieczeń w telefonach z oprogramowaniem Android.


Problem polegał również na tym, że CBA zamówiła pakiet tańszy, który obejmował tak zwany system 1-click, a nie 0-click. Polegał on na tym, że użytkownik musiał kliknąć w wysłany przez agenta link udający zwykłą wiadomość, by wrzucić Pegasusa do pamięci urządzenia.

Metoda 0-click była niezauważalna przez właściciela telefonu, który co najwyżej mógł szybciej zużywać baterię ze względu na pracę w tle.


CBA chciała początkowo licencji na 10 inwigilowanych urządzeń, polskie „agencje wywiadowcze" miały prosić o 20, a służby kontrwywiadowcze – o aż 50 licencji.

Oferta Izraelczyków była droga. Za 25 celów żądali 6,2 miliona dolarów.

Kosztowna była zwłaszcza metoda 0-click, którą służby były zainteresowane najbardziej. Padł pomysł nawet finansowania ze środków unijnych, ale odradziła to przedstawicielka NSO.

Negocjacje cenowe przeciągały się, bo polskie służby nie dysponowały tak dużą kwotą. Zniecierpliwiona postawą agenta CBA przedstawicielka NSO napisała, że jest gotowa czekać, aż ten w końcu podeśle „jakieś odpowiedzi, a nie tylko pytania".


Przez kolejne miesiące trwały gorączkowe rozważania, skąd wziąć pieniądze. W końcu dobito targu – system miał kosztować aż 40 milionów złotych. Cena zawierała obsługę techniczną systemu przez najbliższy rok.

Ostatecznie to Ziobro – a przynajmniej tak utrzymywał podczas zeznań przed sejmową komisją śledczą we wrześniu – zdecydował o zakupie Pegasusa ze środków Funduszu Sprawiedliwości.


We wrześniu 2017 roku sprawy potoczyły się już błyskawicznie. 13 września Ziobro zmienił rozporządzeniem przepisy o funduszu dla ofiar przestępstw i rozszerzył go o „zapobieganie przestępczości".

Dwa dni później Ernest Bejda, szef CBA, poprosił na piśmie o 25 milionów, resztę - 15 milionów - Biuro miało dołożyć ze swoich środków. Ale na utrzymanie systemu łożyły też inne służby – tylko Służba Kontrwywiadu Wojskowego przeznaczała na niego 2 miliony zł rocznie.


Testy programu i szkolenia agentów trwały w listopadzie 2017 roku. W grudniu złapani zostali pierwsi inwigilowani.

Ofiary Pegasusa: Misiewicz, Sławomir Nowak, Krzysztof Brejza...

Wśród inwigilowanych Pegasusem osób rzeczywiście znaleźli się przestępcy kryminalni bez koneksji politycznych. Program był instalowany między innymi na telefonach członków domniemanej mafii lekowej, o której tak chętnie Ziobro i jego współpracownicy opowiadają. Ale pierwszymi osobami byli politycy. Wynika to z listy numerów, na których był instalowany Pegasus.


Listę otwiera Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik i zaufany człowiek ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, wraz z dawnym posłem PiS Mariuszem Antonim K. Obydwaj byli inwigilowani Pegasusem od grudnia 2017 przez nieco ponad miesiąc. Ciążą na nich zarzuty powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych w zamian za załatwienie korzyści.

Kilkanaście dni później, wciąż jeszcze w grudniu 2017 roku, „zapięty" został telefon Sławomira Nowaka, przed laty zaufanego współpracownika Tuska, który odpowiada dzisiaj w procesie o przyjęcie łapówek, gdy po odejściu z polskiej polityki wskutek „afery zegarkowej" stał na czele ukraińskiej Państwowej Służby Dróg Samochodowych Ukrawtodor. Agenci CBA inwigilowali jego telefon bardzo długo - aż do marca 2019 roku (choć zapewne z wieloma przerwami).


Tymczasem we wrześniu tego roku sprawa Nowaka - dotycząca polskiego wątku Ukrawtodoru i rzekomego domagania się łapówek, w czasie gdy był szefem gabinetu politycznego Tuska – została umorzona. To o tym dużo mówił Ziobro przesłuchiwany przed sejmową komisją śledczą do spraw Pegasusa pod koniec września. Twierdził wówczas, że sprawa została „skręcona" przez prokuraturę, bo do jej umorzenia nie było podstaw.


Dla Ziobry proces Nowaka i jego skazanie byłby politycznym złotem, bo prowadziłby wprost do Tuska. Można by snuć kolejne domysły i formułować oskarżenia o korupcję wobec obecnego premiera - a to przecież coś, na czym Ziobro zbudował swoją partię i cały dotychczasowy kapitał polityczny.


W kwietniu 2018 roku zainfekowany został telefon Krzysztofa Brejzy, a chwilę później jego ojca Ryszarda Brejzy oraz Magdaleny Łośko, ówczesnej asystentki posła, która dzisiaj sama zasiada w Sejmie.

image

Sprawa o rzekomą defraudację środków publicznych przez Brejzów była od początku lipna i opierała się na pomówieniach byłej działaczki PiS.

Zorientowali się w tym sami agenci CBA, którzy po trzech latach od wszczęcia sprawy operacyjnego rozpracowania „Jaszczurka" zaczęli ewakuować się ze służby, częściowo znajdując zatrudnienia na ORLEN-owskich posadach.


Podległa Ziobrze prokuratura dokonywała legislacyjnych cudów, byle tylko postawić zarzuty Brejzom.

We wrześniu 2023 roku, miesiąc przed wyborami, gdańska prokuratura wniosła nawet o uchylenie immunitetu Krzysztofowi Brejzie. W reakcji jeden z prokuratorów nadzorujących sprawę podał się do dymisji.


Ostatecznie młodszy z Brejzów - podsłuchiwany w 2019 roku, gdy był szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej - nie usłyszał nigdy żadnych zarzutów.

A śledztwo wobec jego ojca zostało umorzone pod koniec zeszłego roku, zarzuty zaś wycofane.

Dodatkowo wobec nadzorującej sprawę gdańskiej prokurator regionalnej z polecenia Ziobry wszczęto postępowanie dyscyplinarne za przekroczenie uprawnień.




https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,32381144,ufalem-jego-kompetencji-ziobro-wsypal-dawnego-zastepce.html#s=S.TD-K.C-B.1-L.1.duzy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka