http://www.krzczonowice.pl/index.php?id=tadeu799
http://www.krzczonowice.pl/index.php?id=tadeu799
Momotoro Momotoro
278
BLOG

bł. Tadeusz Dulny

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Urodził się 8.viii.1914 r. w Krzczonowicach, niewielkiej wsi ok. 13 km od Ostrowca Świętokrzyskiego, naonczas w gubernii radomskiej (ros. Радомская губерния) zaborczego imperium rosyjskiego. Był jednym z ośmiorga dzieci Jana i Antoniny z domu Gruszka. Miał 5 braci i 2 siostry. Rodzice, w pamięci dzieci ludzie wielkiej dobroci, modlitwy i ciężkiej pracy, kosztem wyrzeczeń zapewnili wszystkim dzieciom naukę w szkołach, a czworo z nich nawet na uczelniach wyższych. Ochrzczony został następnego dnia po urodzinach, 9.viii.1914 r., w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którego początki sięgają wieku XIV, w oddalonym o ok. 4 km Ćmielowie. Skromny, ofiarny i pracowity uczył się w Państwowym Gimnazjum Męskim im. Joachima Chreptowicza (dziś Liceum Ogólnokształcące nr II im. Joachima Chreptowicza) w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jednocześnie udzielał się w harcerstwie… Maturę zdał w 1935 r. W gimnazjum dojrzało w nim powołanie kapłańskie. Nawet fakt usunięcia starszego brata, Juliana, z seminarium w Sandomierzu, po trzecim roku studiów, nie zmienił jego postanowienia. Powołanie było niewzruszone. Ale decyzja brata być może wpłynęła na miejsce podjęcia studiów - w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku (diecezji włocławskiej), a nie w Sandomierzu, w diecezji sandomierskiej, do której przynależał Ostrów Świętokrzyski… Ponoć nie odznaczał się wybitniejszymi zdolnościami intelektualnymi, ale jakiekolwiek braki nadrabiał pracowitością… W 1938 r. przyjął dwa niższe święcenia. Był to ostatni rok nauki przed wybuchem II wojny światowej. We włocławskim seminarium pod kierunkiem 15 księży profesorów kształciło się 120 alumnów… Wybuch wojny 1.ix.1939 r. i okupacja niemiecka miały odmienić losy seminarium i Tadeusza na zawsze. Nie było go wówczas we Włocławku, ale jeszcze w ix.1939 r. doń z wakacji spędzonych w domu rodzinnym powrócił, mając nadzieję na kontynuację nauki i poczynienie kolejnych kroków ku wymarzonemu kapłaństwu. Nie długo wszelako było mu dane to czynić. Rozpoczęły się bowiem prześladowania ludności polskiej. Szczególną „troską” Niemców stała się inteligencja. Dla niej Niemcy zorganizowali „Inteligenzaktion” (pl. „Akcja Inteligencja”), zwaną także „Flurbereiningung” (pl. „Akcja Oczyszczenia Gruntu”) – akcję fizycznej eksterminacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych na terenach przyłączonych do Rzeszy. A Włocławek włączony został do powstającego tzw. Okręgu Rzeszy Poznań, przemianowanego później na Okręg Rzeszy Kraj Warty, czyli bezpośrednio do Niemiec. W ramach „Inteligenzaktion” 7.xi.1939 r. Niemcy – a w praktyce jej tajna policja państwowa (niem. Geheime Staatspolizei), czyli gestapo - aresztowali wszystkich profesorów i 22 alumnów – tych, którzy powrócili do Włocławka, by kontynować przygotowanie do sakramentu kapłaństwa. Był wśród nich bp Michał Kozal (1893, Nowy Folwark – 1943 Dachau), był rektor seminarium dr Franciszek Salezy Korszyński (1893, Ręczno – 1962, Otwock), późniejszy biskup pomocniczy włocławski. Opatrzność sprawiła, że aresztowania uniknął Stefan Wyszyński (1091, Zuzela - 1981, Warszawa), wykładowca nauki społecznej, profesor prawa kanonicznego i socjologii, późniejszy Prymas - Prymas Tysiąclecia, jak go określił Jan Paweł II. Ale nie uniknął go Tadeusz… Uwięzionych początkowo przetrzymywano w więzieniu we Włocławku. 16.i.1940 r. Niemcy przewieźli go wraz z innymi aresztowanymi do obozu przejściowego, zorganizowanego w pocysterskim klasztorze księży Towarzystwa św. Franciszka Salezego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii – SDB), czyli salezjanów, w Lądzie w Wielkopolsce. Przetrzymywano tam ok. 152 kapłanów, zakonników i kleryków, głównie z Kujaw i Wielkopolski. Warunki były trochę lepsze niż we włocławskim więzieniu, więc profesorowie z seminarium mogli potajemnie nauczać kleryków, wśród nich Tadeusza… W Lądzie nie dane mu było jednak kontynować przygotowań do kapłaństwa zbyt długo. 26.viii.1940 r. rozpoczęły się wywózki duchowieństwa, dalej, na zachód. Tadeusza przewieziono najpierw do kolejnego obozu przejściowego w Szczeglinie, a po dwóch dniach do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager – KL) w Sachsenhausen, niedaleko Berlina. Jak wyglądał przyjazd do obozu najlepiej oddają wspomnienia ks. Wojciecha Gajdusa (1907, Papowo Toruńskie – 1957, Zakopane): „To […], co zaczyna się dziać w chwili, gdy opuszczamy spiesznie nasze klatki, przypomina jakąś jazdę wysokiej szkoły woltyżerskiej. Tuż przy budce z napisem Sachsenhausen wysoko usypany, nieuregulowany nasyp. Przy nasypie z obu stron piaszczystej dróżki, wiodącej w dół, stoi dwóch strażników tutejszych. Widać, że dobrze im się spało, bo obydwaj i przy głosie, i w dobrym humorze. Podbiegamy do nasypu. Stojący w przejściu strażnicy SS podstawiają nieświadomym, zwłaszcza starym, nogi, tak, że ci zwalają się głową na dół, a na nich wali się fala innych. Powstaje wielkie kotłowisko ciał. Śmigają w powietrzu zawiniątka, kapelusze, czapki, chleb, a nad całym tym rozruchem świszczy, jak bat, dobrze znany, złośliwy niecierpliwy okrzyk: los, los, schnell, schnell […] Błyskawicznie formują się czwórki i zanim ostatni pozbierał się u naszych stóp, czoło rusza szybkim marszem czy truchcikiem naprzód […] Pochód biegnie porządnie wybrukowaną ulicą, skręca między wysokie białe mury. Z dala widać bramę. Powiewają dwie wielkie chorągwie: państwowa, czarno-czerwona ze swastyką i czarna zupełnie, przecięta dwoma SS, które chwiejąc się w rannym wietrze, wyglądają jakby dwa białe nagie kościotrupy przylepione do żałobnej płachty” Z Sachsenhausen przetransportowano go 14.xii.1940 r. do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager – KL) Dachau. Dla Niemców stał się numerem 22662 i odpowiednią trójkątną naszywką na obozowym pasiaku (tzw. winkiel). Odtąd dzielił los setek polskich kapłanów, których Niemcy zamknęli w Dachau i których systematycznie w tym obozie mordowali. Ponad 700 odeszło tam do Pana… Tam też, w warunkach skrajnych, ujawniły się szczególne cechy jego charakteru. Mimo tragicznej rzeczywistości wywierał zbawienny wpływ na innych pogodą ducha i optymizmem… Należał do kilkudziesięcioosobowej grupy modlitewnej więźniów, zawiązanej w wielkiej dyskrecji, bo zewnętrzne przejawy religijności były tępione. Młody alumn, w warunkach nieludzkiego traktowania i pracy ponad siły, czerpał siły z modlitwy i zawsze – jak zaświadczyli współwięźniowie, którzy przeżyli gehennę obozową - służył pomocą współwięźniom, szczególnie starszym i schorowanym. Korzystając z nieuwagi dozorców starał się wyręczać ich w obozowych obowiązkach. W sytuacji permanentnego wygłodzenia, gdy więźniowie często wzajemnie wykradali sobie resztki odłożonego jedzenia, wielokrotnie dzielił się z innymi tym, co udał mu się zdobyć, czy też skromną paczką żywnościową, jaką czasem Niemcy pozwalali na dostarczenie z domu rodzinnego. Ks. Stefan Biskupski (1895, Koluszki - 1973, Warszawa) tak wspominał: „Nie było tak ciężkiego położenia, gdzie on nie widziałby drobnej jakiejś radości, za którą Bogu trzeba dziękować. Lecz najbardziej charakterystycznym rysem jego pięknej duszy była bohaterska uczynność na rzecz bliźnich. ‘Zorganizowanych’ na plantacjach porzeczek nigdy sam nie tknął, lecz dzielił się z innymi. Potrzeba było przyszyć guzik, naprawić spodnie lub buty, ostrzyc włosy, opatrzyć rany — Tadzio spieszył ofiarować swą pomoc. Gdy chwiał się już z głodowego wyczerpania, jeszcze wtedy w sposób niezwykle subtelny połowę swojej obiadowej zupy oddawał koledze, którego życie uważał za cenniejsze od swego… „Ofiarna miłość bliźniego okazywała się bodaj najwspanialej przez to, że dożywiał m.in. znanego i cenionego profesora Rosłańca” – uzupełniał później bp Korszyński. „Alumn Tadeusz Dulny połowę swojej brukwianej zupy oddał temu, którego życie uważał za cenniejsze od swego. Wzniesienie się ponad potrzebę jedzenia, w czasie, gdy głód skręcał bólem kiszki przez wiele dni, tygodni i miesięcy, było czynem niezwykłym, bohaterskim, który należy przekazać potomnym. Takim był Tadeusz Dulny, chłopiec, któremu słońce patrzyło z oczu. Potrafił on w najciemniejszej sytuacji dojrzeć jasny promień Miłosierdzia Bożego i wskazać go innym” – pisali ks. Wiktor Jacewicz (1909, Sankt Petersburg – 1985, Włocławek) i ks. Jan Woś (1899, Hamborn-Bruckhausen – 1973, Siemczyn)„Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939-1945”. Początkowo jeszcze kapłani mogli odprawiać Mszę św., ale gdy wszyscy gremialnie odmówili podpisania narodowościowej listy niemieckiej, tzw. volkslisty, rozpoczął się etap eksterminacji. Nieustanny głód, praca ponad siły szybko czyniły spustoszenie… W 1942 r. rozpoczęły się wywózki najbardziej wycieńczonych – ostentacyjnie do „lepszego” obozu – a tak naprawdę do Hartheim, w pobliże zamku, w których dokonywano eutanazji osób uznanych przez Niemców za „nienadające się do uczestnictwa w życiu publicznym”. Zaliczono do nich także polskich kapłanów z Dachau mordując ich w komorach gazowych… Tadeusz był już bardzo osłabiony i całkowicie wygłodzony. Rektor Korszyński wspominał: „Niebawem z wyczerpania zemdlał na bloku w czasie przerwy obiadowej […], a wtedy silniejsi koledzy zanieśli go do rewiru. Wtedy też po raz ostatni widziałem go w tym życiu. Widziałem jego zwisające ręce i nogi, chwiejącą się głowę, uśmiechniętą twarz, pogodne, jasne oczy”„Jasne promienie w Dachau”, bp Franciszek Korszyński. Do Pana „chłopiec, któremu słońce patrzyło z oczu”, odszedł w obozowym „szpitalu”, czyli tzw. „rewirze”, 7.viii.1942 r. Ciało spalono w obozowym krematorium. Beatyfikowany został przez Jana Pawła II w Warszawie, 13.vi.1999 r., w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Był wśród nich także jeden z tych, którym pomagał, ks. Franciszek Rosłaniec… Osiem lat wcześniej, 6.vi.1991 r., Jan Paweł II podczas kolejnej pielgrzymki do Ojczyzny wygłosił we Włocławku przemówienie do katechetów, nauczycieli i uczniów. Mówił wówczas: „Młodzież i dzieci są przyszłością świata, są przyszłością narodu i Kościoła, są tą przyszłością oni, młodzi ludzie, ale są nią w oparciu o rodzinę, o szkołę, o Kościół, o naród, o cały naród. Dlatego też Sobór Watykański II uczy, iż szkoła ‘mocą swego posłannictwa kształtuje […] władze umysłowe, rozwija zdolność wydawania prawidłowych sądów, wprowadza w dziedzictwo kultury wytworzonej przez przeszłe pokolenia, kształci zmysł wartości, przygotowuje do życia zawodowego, sprzyja dyspozycjom do wzajemnego zrozumienia się, stwarzając przyjazne współżycie wśród wychowanków różniących się charakterem czy pochodzeniem’„Deklaracja o wychowaniu chrześcijańskim”, 5. Oto w wielkiej syntezie zadanie szkoły, która ma kształcić i wychowywać. W podejmowaniu tego zadania nie wystarczy patrzeć tylko w wyimaginowaną przyszłość, ale trzeba ją już teraz jakoś tworzyć, trzeba mieć przed oczyma całą tradycję narodu, społeczeństwa, państwa. Powiedział ktoś słusznie, że narody, które tracą pamięć, schodzą do rzędu plemienia…” W takich szkołach uczył się Tadeusz Dulny, który dziś sam stał się częścią naszej „tradycji narodu, społeczeństwa, państwa”. Być może myśląc o nim – sam przecież mniej więcej w tym samym czasie uczył się w szkołach II Rzeczypospolitej – Ojciec Święty prosił: „Niechże tedy szkoła, a w niej katechizacja — która ma swoje dobrze określone i znane wam cele: wprowadzania wiernych do świadomego uczestnictwa w życiu Bożym i w życiu Kościoła, do dojrzałej wiary, ukazywania sensu ludzkiego życia, prowadzenia do świętości poprzez umacnianie w Duchu Świętym więzi z Chrystusem w drodze do Ojcapor. Og. Instr. Katech., Notificationes, 1973 r. — niechże ta szkoła uczy w wolnej Polsce młode pokolenia, a także i starsze, że ‘właściwego korzystania z wolności można się nauczyć tylko przez jej właściwe używanie’Jan XXIII, „Mater et Magistra”, 232”. Nie zapomniał też o ziemi kujawskiej: „Niech ta włocławska katedra, która tyle nam mówi o Kościele, o Polsce, o ludziach żyjących na tej ziemi, katedra, która jest miejscem nauczania biskupa, a także jego tradycyjnych spotkań z młodzieżą i nauczycielami, katedra, która dziś przyjmuje nas z całą gościnnością ziemi kujawskiej, niech będzie dla wszystkich przypomnieniem i zachętą do wierności poleceniu Chrystusa: ‘Uczcie […] zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata’Mt 28, 20”. Tak, jak zachowywał do końca kleryk, alumn Tadeusz Dulny. I zaiste Chrystus był z nim po ostatni dzień jego życia na ziemi…

za: http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0807blTADEUSZDULNYmartyr01.htm

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo