"Powołanie jego jest pewne. Zgromadzeniu jest oddany. Pobożność jego jest głęboka i szczera. Ogromnie pracowity, nie traci czasu. Jest spokojny, zrównoważony, towarzyski, poważny i pokorny. Wszyscy go lubią, choć trochę żartują z jego powolności". Takimi słowy przełożony mariańskiego kolegium w Rzymie określił zakonną postawę kleryka Jerzego Kaszyry. Ci, którzy go lepiej znali, dostrzegali w nim też pewną bojaźliwość. Nie przeszkodziło mu to jednak wspiąć się na cokół bohaterstwa i w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa trwać przy swoich wiernych, by ostatecznie razem z nimi skończyć w płomieniach ognia rozpalonego przez tych, dla których życie ludzkie miało o wiele mniejsze znaczenie, niż realizacja ideologicznych założeń. Lękliwość została zwyciężona dzięki Temu, w którym – jak mawiał św. Paweł – wszystko możemy, bo On nas umacnia. Miejsce bojaźliwości zastąpiła miłość, która niczego się nie lęka. Śmierć z miłości do ludzi była dla Kościoła wystarczającym dowodem na jego heroizm wiary. W 1999 r. papież Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy dwóch marianów: Antoniego Leszczewicza i Jerzego Kaszyrę wespół z innymi męczennikami za wiarę z okresu II wojny światowej. Błogosławiony Jerzy przyszedł na świat w niewielkiej miejscowości Aleksandrowszczyzna, w powiecie Dzisna, na Białorusi. 4 IV 1904 r. był dniem jego narodzin i jednocześnie chrztu w prawosławnej cerkwi, ponieważ jego rodzice byli tego wyznania. Wkrótce jednak, w 1907 r., matka Jerzego przyjęła rzymski katolicyzm. Aktem tym dokonała powrotu do Kościoła Powszechnego, jako dawna grekokatoliczka (swego czasu siłą wcielona do prawosławia przez carat prześladujący unitów). Oboje rodzice zmarli wcześnie osierocając Jerzego. Jego wychowaniem zajęli się bliscy krewni, zajmujący się pracą w majątku Bohdanowo, w której Jerzy przykładnie pomagał. Wychowywany był w duchu prawosławnym, ale mając 18 lat, podjął postanowienie swojej matki sprzed lat i przeszedł na katolicyzm. Pierwsze trzy lata nauki młody Kaszyra ukończył w szkole powszechnej w niedalekiej Drui. Tak się złożyło, że w tym dawnym kresowym miasteczku z inicjatywy bp. Jerzego Matulewicza, marianina, swoją działalność rozpoczęli białoruscy marianie. Był to rok 1923. Mądremu biskupowi towarzyszyła troska o białoruski lud zamieszkujący tereny diecezji wileńskiej i pozbawiony duszpasterskiej opieki w swoim rodzimym języku. Zakonnicy rychło zajęli się także edukacją młodzieży. Jeden z nich, ks. Witalis Chamionek, zwrócił uwagę na dorastającego dworskiego chłopca – Jerzego Kaszyrę. Prawdopodobnie spotkanie to przesądziło o decyzji Jerzego, który zgłosił się w 1924 r. na naukę do klasztoru. W czerwcu następnego roku ukończył czwartą klasę gimnazjum, ale jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego poprosił o przyjęcie do zgromadzenia. 2 VIII 1926 r. złożeniem profesji zakonnej zakończył roczną nowicjacką próbę. Nadal kontynuował naukę. Życie w drujskim klasztorze nie należało wtedy do łatwych; skromne warunki materialne zmuszały zakonników do ciężkiej pracy fizycznej i do znoszenia zimna w nie ogrzewanych często murach klasztoru. Kwitło w nim jednak życie duchowe, a br. Jerzy umiejętnie z tego korzystał. W 1929 r. Kaszyra ukończył szkołę średnią i złożył wieczyste śluby zakonne. Został wysłany na studia do Rzymu. W Wiecznym Mieście ukończył dwuletni kurs filozofii na Uniwersytecie Papieskim „Angelicum”, po czym powrócił do kraju. Jesienią 1931 r. rozpoczął kurs teologii w Wilnie, zamieszkując w tamtejszym seminarium duchownym. W uroczystość Bożego Ciała, 20 VI 1935 r., przyjął upragnione święcenia kapłańskie, a swoją duchową drogę określił na obrazku prymicyjnym słowami Tomasza à Kempis: "Uczyniłeś miłosierdzie nad sługą Twoim ponad wielkie oczekiwanie i okazałeś mi łaskę i przyjaźń swoją nad wszelką moją zasługę". W tym samym czasie drujscy marianie otworzyli dom studiów dla swoich kleryków w Wilnie, a ks. Jerzy został przełożonym tego domu. W Wilnie przebywał tylko rok, ponieważ został wezwany do pracy wychowawczej w Drui jako kierownik juwenatu (szkoły dla kandydatów do zgromadzenia) oraz prefekt gimnazjum. Na tym stanowisku w wyrazisty sposób ujawniał swoją duchową głębię i ludzkie przymioty, jak: zaufanie do ludzi, przyjazną bezpośredniość w kontaktach, spokój i pogodę ducha – takim go bowiem zapamiętali jego wychowankowie. Na tej pracy upłynęły ks. Kaszyrze dwa lata. Został od niej oderwany decyzją wojewody wileńskiego z 30 V 1938 r. zabraniającą jemu oraz kilku innym księżom stałego zamieszkiwania w strefie nadgranicznej. Władzom nie odpowiadał białoruski styl pracy duszpasterskiej na kresach państwa polskiego. Po upływie trzech tygodni, przy okazywanej przez księży słusznej niechęci do opuszczenia klasztoru, siłą deportowano ich z pasa nadgranicznego.W takiej sytuacji władze zakonne mianowały ks. Kaszyrę przełożonym klasztoru w Raśnie nad Bugiem. Dekret przełożonych wyznaczał trzylecie posługi w tym miejscu, ale wojna pokrzyżowała te plany. Początkowo raśniański klasztor stał się miejscem azylu dla marianów, którzy uciekali z terenów okupowanych przez Niemców. Trwało to niedługo, ponieważ po 17 września niebezpieczeństwo nadciągnęło także ze Wschodu; wojska sowieckie przekroczyły wschodnie granice Polski i zajęły się wprowadzaniem tu swojego „porządku”. Sowieci zabrali marianom majątek ziemski i wypędzili ich z klasztoru. Zakonnicy po cichu opuszczali Raśnę udając się na zachód. Ojciec Przełożony udał się najpierw do mariańskiego klasztoru w Skórcu k. Siedlec. Po niedługim czasie postanowił jednak przedostać się na Litwę, aby stamtąd udać się do Drui. Z obawy przed bolszewikami pozostał jednakl dłuższy czas na Litwie, zatrzymując się w mariańskim klasztorze w Kalwarii Żmudzkiej. Towarzyszyły mu w tym czasie duże obawy co do swojego losu. Spodziewając się najgorszego wyuczył się na pamięć tekstu mszy wspólnej o Matce Bożej, aby w więzieniu, czy na zesłaniu, móc sprawować Eucharystię. W lipcu 1942 r. ks. Kaszyra dotarł w końcu do Drui. Tam dowiedział się o pracy ks. Antoniego Leszczewicza, który na północ od Dźwiny, w Rosicy i w okolicach, na przedwojennych terenach sowieckich, posługiwał wśród katolików, pozbawionych od lat kapłanów. Ks. Kaszyra, powodowany chęcią udzielenia pomocy, postanowił się tam udać. Przed Bożym Narodzeniem księża otrzymali ostrzeżenie, że wkrótce może dojść do ekspedycji karnej ze strony Niemców, w odwecie za działalność partyzantki radzieckiej. Solidarnie jednak postanowili nie opuszczać ludzi. Akcja represyjna rozpoczęła się 16 II 1943 r. W tym dniu ks. Kaszyra razem z ks. Leszczewiczem przebywał w kościele przygotowując ludzi na śmierć; udzielał sakramenty i wspierał ich słowami. Następnego dnia zabrano ks. Leszczewicza. Całą następną noc ks. Jerzy spędził na modlitwie, klęcząc i leżąc krzyżem. 18 lutego zabrano go na pierwsze sanie jadące na miejsce egzekucji. Zdążył pożegnać się z siostrami eucharystkami i prosić je o modlitwę. Wraz z kilkudziesięcioma osobami został zamknięty w drewnianej chacie, która wkrótce stanęła w płomieniach... Przełożony mariańskich kleryków w Rzymie miał ongiś rację, twierdząc iż powołanie Jerzego Kaszyry jest pewne. Błogosławiony Jerzy, lękliwy jako człowiek, posiadł odwagę, która jest darem Najwyższego. Dowiódł, że powołanie chrześcijańskie (w jego przypadku realizowane na drodze życia zakonnego i kapłańskiego) jest wezwaniem do świętości. Świętości za cenę wyrzeczenia i trudu na ziemi, ale której owocem jest radość w chwale świętych w niebie.
Krzysztof Trojan MIC
za: http://www.marianie.pl/index.php?page=pages&text=27&sub=14
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo