Maria Anna urodziła się w 1881 r. w Witkowicach (czech. Vitkovice) k. Ostrawy na Morawach, ówcześnie stanowiącego część monarchii austro-węgierskiej. Jej rodzice przenieśli się tam parę lat wcześniej w poszukiwaniu pracy. Ojciec pracował w miejscowej hucie. W 1885 r. Kratochwilowie powrócili z dziećmi do rodzinnych stron matki, do Węgierskiej Górki k. Żywca, następnie osiedlili się w Bielsku Białej. Jeszcze jako uczennica – już po śmierci ojca - została oddana pod opiekę Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame (łac. Congregatio Pauperum Sororum Scholarium de Notre Dame - SSND), założonego w 1833 r. przez bł. Marię Teresę od Jezusa, które posługiwały m.in. w Bielsku Białej. Mając 19 lat, w 1901 r., zgłosiła chęć pozostania w Zgromadzeniu… Ale najpierw kontynuowała naukę. Maturę otrzymała w 1906 r., a po uzyskaniu kwalifikacji nauczycielskich rozpoczęła trzyletni staż nauczycielski w szkole prowadzonej przez Zgromadzenie w Karwinie (czech. Karviná) k. Cieszyna. Po odbyciu stażu, jako kwalifikowana nauczycielka, rozpoczęła nowicjat Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame. Śluby zakonne złożyła w 1910 r., przyjmując imiona Marii Antoniny. Przez następne siedem lat pracowała jako nauczycielka w szkole prowadzonej przez zgromadzenie w Karwinie. Następnie w 1917 r. przeniesiona została do Lwowa, gdzie również nauczała. W 1925 r. została przełożoną, kierowniczką internatu i szkoły podstawowej w Tłumaczu, niedaleko Stanisławowa. Miała ponoć szczególny talent wychowawczy, organizowania wycieczek krajoznawczych, urządzania wieczorynek i wesołych rozrywek na terenie internatu, a także wystaw szkolnych w seminarium, „owianych duchem chrześcijańskim”, jak wspominała jedna z jej wychowanek. Bezinteresowną miłością otaczała dzieci, szczególnie ubogie i opuszczone… Siedem lat później powróciła do Lwowa, by oprócz nauczania i dyrektorowania w szkole prowadzonej przez Zgromadzenie zająć się także formacją kandydatek do Zgromadzenia, m.in. w seminarium nauczycielskim. Po wybuchu II wojny światowej w ix.1939 r. znalazła się w zaborze rosyjskim (sowieckim). Pełniła wtedy obowiązki przełożonej szkoły i osiedla dla uczennic, założonych w 1936 r., w niewielkiej wsi Mikuliczyn nad Prutem, niedaleko Stanisławowa. Dom sióstr stał się przystanią dla dziesiątków, setek żołnierzy tułaczy, którzy po agresji sowieckiej szukali dróg dotarcia do formującej się armii polskiej na Zachodzie, bądź dróg powrotu do domu. Siostry udzielały tułaczom nie tylko schronienia, ale bardzo często opatrywały im rany i dzieliły się swymi skromnymi racjami chleba. Ale zbrodnicza machina sowiecka szybko zaczęła działać i już w xii.1939 r. dom sióstr został przez sowietów upaństwowiony – jak to eufemistycznie nazywano - czyli zrabowany. Siostrom pozostawiono jeden pokój, w którym musiały zamieszkać w dziewięć osób… Antonina czyniła wszystko, by chronić swoją małą wspólnotę przed obezwładniającą beznadziejnością. Trudności i przykrości potrafiła znosić spokojnie. Umiała przebaczać z głęboką wiarą, że nic nie dzieje się bez woli Bożej. Swym optymizmem i wiarą starała się wytwarzać ludzką atmosferę w tych nieludzkich warunkach. Na wiosnę 1940 r. siostry wypędzono i z tego pokoju, wyrzucając je z klasztoru… Miały szczęście – w tym samym czasie tysiące Polaków z Kresów wywieziono w nieznane: na Syberię albo do miejsc zagłady… Znalazły tymczasowe schronienie u sióstr obrządku greko-katolickiego. Maria Antonina zaczęła pracować w pralni. Znalazła też czas, by pomagać rodzinom, których ojców wywieziono na wschód… W 1941 r. rozpoczęła się wojna między dwoma okupantami Rzeczypospolitej. Region Stanisławowski szybko znalazł się w rękach niemieckich. Niemiecka okupacja sprawiła, że siostry mogły powrócić do swego klasztoru. Na krótko… 9.vii.1942 r. Maria Antonina została, wraz ze współsiostrami, aresztowana. Tuż przed przybyciem gestapo odprawiła w ciemnicy klasztornej Godzinę Świętą (jak w każdy czwartek). Mówiła wtedy do swoich podopiecznych, jakby przewidując przyszłe wydarzenia: „Dzieci, nie wiemy, co nas czeka. Przygotujmy się na najgorsze. Jesteśmy w rękach wroga, najgorsze może nas spotkać, ale przyjmijmy to jako Wolę Bożą dla nas”… Przewieziono ją do więzienia śledczo-politycznego w Stanisławowie. Siostry doznały tam nie tylko zimna, głodu, ciasnoty, braku wody, ale i upokarzającego traktowania, szyderstwa, bicia, etc. Maria Antonina inicjowała w celi nr 6, w której przetrzymywano prawie 30 więźniarek, modlitwy za prześladowców. Krzepiła współwięźniarki dobrym słowem i podnosiła na duchu. Skazane na śmierć zwracały się do Marii Antoniny w sprawach sumienia, odbywały jakby spowiedź – wszak dostępu do kapłana nie było! Jedna ze współwięźniarek wspominała: „Była też w naszej celi młoda dziewczyna Łucja, której przodkowie byli Żydami. Rodzice jej byli katolikami, także aresztowani […] Skazana na śmierć, opuszczając celę, zarzuciła sobie płaszcz na rękę, podeszła do Siostry Antoniny, przytuliła się do niej, ucałowała w rękę i poprosiła o modlitwę”… Kilkanaście razy poddawano ją przesłuchaniom. Wychodziła z nich nieludzko zmaltretowana, sponiewierana i pobita. Po jednej z interwencji w sprawie uwięzionej Żydówki Niemcy wyciągnęli Marię Antoninę z celi. Po jakimś czasie przyprowadzili ją z powrotem. Weszła, spokojna, opanowana, z uniesionymi w łokciach rękami ociekającymi krwią… Nic nie mówiła, położyła się opierając na łokciach, na brzuchu, by tylko plecy nie dotykały siennika… Jedna ze współsióstrs. Jacynta Grzymek wspominała: „Wieczorem tego dnia, gdy została przed celą bardzo dotkliwie pobita kijem, pokazała mi czarno-sine plecy i powiedziała, że gdy była bita, miała na myśli słowa Pana na krzyżu: »Boże, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią!«Łk 6, 27–38”. Mimo tego wyciszona, delikatna i spokojna nie skarżyła się. W cierpieniu widziała łaskę upodobnienia się do Jezusa… Z więzienia zwolniono ją, wraz ze współsiostrami, pod koniec ix.1942 r. Przyjęły je siostry zakonne pracujące w Stanisławowie (być może siostry albertynki, albo siostry urszulanki, prowadzące znane liceum w Stanisławowie). Marię Antoninę natychmiast przeniesiono do sali szpitalnej. Gdy przywołany lekarz przybył i przeprowadził badanie siostry Marii Antoniny potrafił powiedzieć tylko: „To jest męczennica”… Po pięciu dniach, 2.x.1942 r., ciężko poraniona, skatowana, wyniszczona ciężkimi warunkami i bolesnymi przeżyciami, chora na tyfus, odeszła w Stanisławowie do Pana… Została pochowana w grobowcu sióstr zakonnych na głównym cmentarzu sapieżyńskim w Stanisławowie, najstarszym na Kresach. Po holokauście ukraińskim w latach 1943-4, po wysiedleniu Polaków ze Stanisławowa w latach 1944-6, już za drugiej władzy sowieckiej rozpoczęto powolną, ale systematyczną likwidację cmentarza. Nagrobki grabiono i niszczono. Wyłamywano krzyże, zrywano narodowe emblematy, nawet otwierano trumny. Po jakimś czasie na części cmentarza wybudowano hotel i teatr dramatyczny. A w 1980 r. ostatecznie zlikwidowano jego resztkę. Buldożerami rozbito grobowce, zwłoki wyrzucono z trumien. Ziemię zrównano i stworzono park miejski. Zachowało się dzisiaj tylko dziewięć pomników nagrobnych… Relikwie Marii Antoniny zaginęły… Beatyfikowana została przez Jana Pawła II w Warszawie 13.vi.1999 r. w grupie 108 polskich męczenników. Za „pomoc udzieloną Żydom w potrzebie” została w 2000 r. uhonorowana w Alei Zasłużonych w miejscowości Glencoe, w stanie Illinois w Stanach Zjednoczonych… Jan Paweł II w encyklice „Wiara i rozum” (łac. „Fides et ratio”) zanotował: „Męczennik jest najbardziej autentycznym świadkiem prawdy o życiu. Wie, że dzięki spotkaniu z Jezusem Chrystusem znalazł prawdę o własnym życiu, i tej pewności nikt ani nic nie zdoła mu odebrać. Ani cierpienie, ani śmierć zadana przemocą nie skłonią go do odstąpienia od prawdy, którą odkrył spotykając Chrystusa. Oto dlaczego po dziś dzień świadectwo męczenników nie przestaje fascynować, znajduje uznanie, przyciąga uwagę i pobudza do naśladowania”Jan Paweł II, „Fides et ratio”, 32. Jedną z takich męczennic była błogosławiona Maria Antonia Anna Kratochwil…
za: http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/1002blMARIAANTONINAKRATOCHWILmartyr01.htm
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo