Sługa Boży ksiądz Piotr Sosnowski urodził się 10 stycznia 1899 roku w Bielczynach w powiecie toruńskim jako syn Ignacego i Barbary zd. Kamińskiej. Po ukończeniu szkoły podstawowej uczył się w słynnym Collegium Marianum w Pelplinie, a następnie kształcił się w gimnazjum w Chełmnie. Po zdaniu egzaminu dojrzałości wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 17 czerwca 1923 roku. W duszpasterstwie pracował jako wikariusz w Sypniewie, a w latach 1925-1934 był profesorem Collegium Marianum. 14 grudnia 1934 roku został mianowany proboszczem w Bysławiu oraz dziekanem dekanatu tucholskiego. Wspomina się, że ksiądz proboszcz był dobrym i gorliwym kapłanem, umiał przyciągać wiernych do Pana Boga.
Ksiądz Piotr Sosnowski został aresztowany i następnie rozstrzelany 27 października 1939 roku w Rudzkim Moście k. Tucholi. Egzekucje w Rudzkim Moście związane były z odwetem Niemców za pożar zabudowań gospodarczych H. Fritza z Piastoszyna. Naoczny świadek egzekucji, w swoich wspomnieniach opisuje, jak wychodząc z więzienia w Tucholi razem 32 mężczyznami aresztowanymi w Bysławiu, rozpoznał księdza P. Sosnowskiego. Był sam w ciężarówce, klęczał i modlił się. Następnie przywitał się ze swoimi parafianami, podając każdemu rękę. Parafianie zapytali swego duszpasterza, dokąd Niemcy ich wywożą. Byli przekonani, że jadą do jakiejś pracy. – Na śmierć – taką odpowiedź uzyskali od ks. Sosnowskiego, który zachęcał wszystkich do żalu za grzechy i spowiedzi.
Samochód, który ich wiózł, zatrzymywał się co jakiś czas. Kierowca, widocznie Polak, wysiadał i niby coś naprawiał przy samochodzie, dając wzrokiem znaki, by rozbroić jedynych 2 strażników i uciec. Ksiądz P. Sosnowski odradzał tego, zdawał sobie sprawę, że jeżeli ktoś ucieknie, Niemcy wymordują całą wioskę. Nagle samochód skręcił w stronę lasu. Po krótkim postoju wyznaczono 20 mężczyzn do kopania grobu. Plac na zbiorową mogiłę był już przygotowany, wymierzony teren w kształcie kwadrata. W czasie kopania grobu, ksiądz Sosnowski ciągle namawiał do modlitwy, do żalu za grzechy. – Jak będą do nas strzelać, to starajcie się patrzeć w niebo – miał podpowiadać. Polacy byli rozstrzeliwani w sześciuosobowych grupach. Po każdej egzekucji jeden z hitlerowców strzelał jeszcze do każdego w głowę. Przyszła w końcu kolej na rozstrzelanie księdza. Stał on wyprostowany, pośród zabitych współwięźniów, których starannie na śmierć przygotował. Teraz sam się do niej przygotowywał, pełen ufności w Boże miłosierdzie. Świadectwa wspominają, że z rozkazu esesmana Ernesta Gehrta z Tucholi, należącego do Selbstschutzu, wycelowało w niego 3 hitlerowców, jeden mierzył w serce, a dwóch pozostałych prosto w oczy.
Niech trwa pamięć o tym kapłanie. Jej wyrazem było na pewno odsłonięcie tablicy pamiątkowej dla uczczenia jego pamięci w kościele parafialnym w Bysławiu, są nim też nasze starania o wyniesienie go do chwały ołtarzy.
za: http://www.meczennicy.pelplin.pl/?a=1&id=112&tekst=87#txt
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo