Kultura Liberalna Kultura Liberalna
153
BLOG

MARGOLIS: W Syrii nie ma „dobrych gości”

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 0

Liberalną odpowiedzią na sytuację w Syrii jest trzymanie się z daleka, przerwanie dostaw broni obu stronom, szczególnie rebeliantom, i usilne poszukiwanie jakiegoś rozwiązania politycznego.

Uważając się za liberała, jestem przeciwny interwencjom militarnym, z wyjątkiem szczególnych sytuacji, jak na przykład interwencja Stanów Zjednoczonych na Bałkanach. W Bośni i Kosowie była ona absolutnie potrzebna, gdyż naprawdę miała na celu względy humanitarne. Przypadek Syrii nie mieści się w tych kategoriach. Stany Zjednoczone oskarżają reżim Al-Asada o pogwałcenie prawa międzynarodowego i ataki na ludność cywilną, ale oskarżenia nie brzmią wiarygodnie, gdyż Stany Zjednoczone wyposażają jedną ze stron konfliktu w broń i ponaglają do obalenia władzy, która atakowana odpowiada z całą brutalnością. W jednym z programów telewizyjnych usłyszałem pytanie: kim właściwie są w tym konflikcie „ci dobrzy”? Sądzę, że nie ma takich i na tym polega właśnie jego specyfika. Zatem liberalną odpowiedzią na sytuację w Syrii jest trzymanie się z daleka, przerwanie dostaw broni obu stronom, szczególnie rebeliantom, i usilne poszukiwanie jakiegoś rozwiązania politycznego.

Rozsądne wydaje mi się stanowisko zaproponowane przez Chiny i Rosję, mówiące o wypracowaniu dyplomatycznego porozumienia między rządem a rebeliantami. Będzie to bardzo trudny i długi proces, ale nie widzę innego rozwiązania, gdyż w przeciwnym razie wojna domowa się nasili. Zachodnie mocarstwa niewystarczająco zaangażowały się w negocjowanie porozumienia, w wyniku którego prawdopodobnie Al-Asad oddałby władzę, a tym samym udałoby się uniknąć chaosu. Wręcz przeciwnie, dostarczały i uzbrajały rebeliantów.

Na razie ani rząd Al-Asada, ani rebelianci nie przejawiają chęci do kompromisu, działając w myśl dewizy: zabij albo bądź zabity, i mamy sytuację patową. Dlatego najlepszym rozwiązaniem dla Zachodu, także dla Polski, oraz krajów arabskich jest wywieranie nacisku na obie strony w celu osiągnięcia porozumienia. Albo rebelianci i rząd usiądą do rozmów, albo będziemy mieli rzeź. Problem Syrii polega na tym, że jeśli nie zostanie osiągnięte takie porozumienie, temu krajowi może grozić rozpad na małe wojujące ze sobą regiony, tak jak to było w Libanie, co przy niezwykle zróżnicowanym społeczeństwie syryjskim może prowadzić do długotrwałej fali przemocy.

Rząd Al-Asada będzie zaciekle kontynuował walkę, mimo że kilku jego najbliższych doradców zginęło lub zostało rannych. Będzie walczył tak długo, aż stanie pod ścianą. Ciągle ma zwolenników, szczególnie w dużych miastach, popierany jest przez znaczną część armii, przez alawitów (około 10 proc. społeczeństwa) oraz chrześcijan, którzy stanowią kolejne 10 proc. Chrześcijanie kontrolują dużą część syryjskiego biznesu, stanowią bardzo wpływową grupę, która boi się dojścia do władzy sunnitów, gdyż może sprowadzić to na nich prześladowania.

Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że jeżeli Stany Zjednoczone postanowią obalić jakiś rząd, zwykle im się to udaje. Biorąc pod uwagę naciski i rosnący sprzeciw wobec Al-Asada w USA, wynikający z uznania przez Waszyngton Syrii za jedynego poważnego sojusznika Iranu wśród krajów arabskich. Wśród amerykańskich decydentów zaczęto mówić, że droga do zmian w Teheranie wiedzie przez Damaszek.

W tym kontekście warto przypomnieć przypadek Libii. De facto to jednostki specjalne Francji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii odegrały kluczową rolę w walce naziemnej, a nie libijscy rebelianci. To samo zaczyna się zresztą dziać w Syrii. Jestem przekonany, że siły specjalne krajów zachodnich i prawdopodobnie Turcji dowodząc Wolną Armią Syrii, wykonują większość zadań bojowych. W przeciwieństwie do Libii Syria ma dużą, dobrze wyszkoloną i uzbrojoną w broń przeciwlotniczą armię, która jak na razie zdaje się lojalna wobec Al-Asada. A na dodatek, w przypadku Libii, kraje zachodnie nabrały Rosję i Chiny w Radzie Bezpieczeństwa, mówiąc, że operacja ma na celu względy wyłącznie humanitarne, ochronę cywilów przed atakami powietrznymi poprzez tworzenie stref zakazujących lotów. Podjęta rezolucja posłużyła jednak zachodnim mocarstwom do ataku na Libię i zniszczenia jej sił zbrojnych. Rosja i Chiny były wściekłe, czuły się oszukane i dlatego są tak niechętne, by udzielić zgody na jakąkolwiek rezolucję mogącą otworzyć drzwi krajom zachodnim do bezpośredniej interwencji.

Ewentualna ingerencja Polski w konflikt syryjski byłaby politycznym błędem. Polska nie ma w tym żadnego interesu strategicznego, politycznego czy ekonomicznego. Zyskałaby nowych wrogów, niekoniecznie zjednując sobie nowych przyjaciół. Chęć Polaków do wspierania powstań przeciwko dyktatorskim reżimom jest dla mnie historycznie zrozumiała. Mimo to dałbym Polakom tę samą radę, której ostatnio udzieliłem rządowi kanadyjskiemu: trzymajcie się z daleka od cudzych konfliktów i pilnujcie własnych spraw.

* Eric Margolis, pisarz i dziennikarz. Od lat pisze o wydarzeniach na Bliskim Wschodzie i w Azji Południowej. Regularnie publikuje m.in. w „The New York Times”, „Huffington Post”, katarskim „The Gulf Times” oraz pakistańskim „Dawn”. Współpracownik londyńskiego think tanku International Institute of Strategic Studies. W 2008 roku ukazała się jego książka „American Raj: The West and The Muslim World”.

** Tekst ukazał się w dziale "Temat tygodnia", w "Kultura Liberalna" nr 189 (34/2012) z 21 sierpnia 2012 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka