Kultura Liberalna Kultura Liberalna
253
BLOG

KRASTEV: Nowy niemiecki radykalizm

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 1

 Często zapominamy, że ustrój Republiki Federalnej Niemiec został zbudowany na strachu nie tylko przed totalitaryzmem, ale również przed demokracją: Hitler wygrał przecież wolne wybory. To dlatego obawa przed populizmem i ekstremizmami w polityce jest w Niemczech silniejsza niż gdziekolwiek indziej.

Porządek zimnowojenny opierał się na czterech państwach, o których można było powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są normalne. Były to Związek Radziecki, Stany Zjednoczone, Niemcy i Izrael. Koniec zimnej wojny oznaczał dla nich próbę normalizacji. Rosja dokonała jej nie bez problemów – dziś jednak, choć jej normalność może się podobać lub nie, nie ma w tym państwie wiele wyjątkowego ani też nie chce ono takie się wydawać. Nieco inaczej było ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem. Normalizacja USA nie jest w pełni możliwa, bo wciąż są one jednym z najważniejszych punktów na wielobiegunowej dzisiaj mapie świata. Z kolei Izrael, gdyby chciał dokonać normalizacji, mógłby po prostu uniemożliwić własne przetrwanie.

Najszybciej i z najmniejszymi trudnościami znormalizowały się jednak Niemcy. Ich normalizacja oparta jest w dużej mierze na – paradoksalnie – ograniczeniach demokracji. Często zapominamy, że obecny ustrój Republiki Federalnej został zbudowany na strachu nie tylko przed totalitaryzmem, ale również przed demokracją: Hitler wygrał przecież wolne wybory. Wszyscy o tym pamiętamy, ale tylko w teorii, zaś Niemcy naprawdę tego doświadczyli. To dlatego obawa przed populizmem i ekstremizmami w polityce jest w Niemczech silniejsza niż gdziekolwiek indziej. Z tego samego powodu niemiecka ustawa zasadnicza zapewnia największe uprawnienia tym instytucjom, których władze nie pochodzą z wolnych wyborów: Bundesbankowi czy Trybunałowi Konstytucyjnemu.

Z tych wszystkich przyczyn Niemcy są dziś gotowe zaproponować Unii Europejskiej z pewnością nie przejęcie roli hegemona ani też wyjście ze strefy euro, ale demokrację: ograniczoną jednak jeszcze bardziej niż w ich własnym przypadku. W istocie ustrój panujący w UE dzisiaj jest dla nich z tego punktu widzenia najbardziej odpowiedni. Kryje się tu coś szalenie radykalnego, co łatwo przeoczyć. Otóż propozycja Niemiec polega na tym, by kwestie ekonomiczne przesunąć poza zakres decyzji podejmowanych z udziałem wyborców.

Skąd taka propozycja? Generalnie rzecz biorąc, dokładnie tak jak w latach 90. twierdzono, że Polska i inne kraje regionu powinny przejść transformację ustrojową na wzór tej dokonanej w Hiszpanii w latach 70., tak dziś uważa się odwrotnie. Wobec milczenia Paryża i Londynu Niemcy przejmują inicjatywę i mówią: „to, co zrobimy na Południu, nie będzie niczym innym niż transformacja Europy Środkowo-Wschodniej. I nie ma się czego obawiać: mieszkańcy Polski, czy Czech strajkowali, ale demokracja przetrwała. Naciski na reformy, jakich dokonywała Unia Europejska, także nie były w żaden sposób przyczyną delegitymizacji instytucji demokratycznych. Wręcz przeciwnie, zostały instytucje tylko się wzmocniły”.

Niemcy są głęboko przekonane o słuszności programu oszczędności i ograniczania demokracji w stosunku do Grecji także dlatego – o czym często się zapomina – że mają doświadczenie transformacji w byłym NRD. Choć często zarzuca się im arogancję, prawda jest taka, iż większość ograniczeń, jakie proponują innym, nałożyli oni wpierw na samych siebie.

Istnieje jeszcze jedna przyczyna, dla której Berlin jest przekonany o tym, że pogłębiona demokratyzacja UE nie musi być dobrym pomysłem. Z niedawno przeprowadzonych badań wynika, że niemieccy obywatele chętnie deklarują, iż przekazaliby zbędne pieniądze np. głodującym dzieciom w Afryce albo po prostu biednym sąsiadom. Znacznie mniej chętnie skłaniają się ku pomocy Grekom. W tym sensie Republika Federalna ma rację, że europejską solidarność łatwiej będzie przeprowadzić na poziomie instytucjonalnym.

Na koniec wrócę do tego, co napisałem wcześniej – że stanowisko Niemiec jest radykalne. Jedną z najważniejszych cech nowoczesnej polityki było do tej pory, że dotyczyła ona interesów ekonomicznych jednostek i grup. Alfred Hirschman definiuje nowoczesność jako grę namiętności i interesów, polegającą na tłumaczeniu języka namiętności na język interesów, a następnie umieszczaniu ich w domenie politycznej i negocjowaniu (o namiętnościach jako takich trudno byłoby inaczej dyskutować). Jeśli uznamy, że decyzje ekonomiczne mogą być podejmowane poza polityką, pytanie, co w niej zostanie. Poza oczywiście interesami tożsamościowymi, mającymi niebezpieczne konotacje ekstremistyczne.

* Ivan Krastev, szef Centre for Liberal Strategies w Sofii, permanent fellow w Instytucie Nauk o Człowieku w Wiedniu.

** Tekst ukazał się w dziale "Temat tygodnia", w „Kultura Liberalna” nr 199 (44/2012) z 30 października 2012 r.


"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka