generee generee
126
BLOG

Dezerter - na żywo wciąż w formie

generee generee Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

I to zaskakująco dobrej.

Pomimo, że ostatni album studyjny jaki posiadam jest z 1995 r. ("Ile procent duszy"), za szczytowe zespołu osiągnięcie uważam album z 1992 r. ("Blasfemia"), a zespół - jak to się mawia - "skończył się" dla mnie wraz z odejściem basisty Pabla (1993 r.) na koncertach wciąż bywam; i zawsze z gwizdkiem; Oni mogą nie mieć - i bywały takie koncerty - ja mam; i nie waham się użyć.

I nie opuszczam żadnego w Kielcach - po ostatnim, pod klubem, pewien stary załogant wygłosił kwestię: "oj, słabo już grają, ale jakby grali znów za dwa miesiące, to też bym przyszedł"; i coś w tym jest - zawsze jak jestem w mieście, to przychodzę.

W latach '80 i na początku '90 była to bezsprzecznie obok Armii najlepsza kapela z nurtu punk rocka; a ja z tych dwóch, właśnie ich ceniłem wyżej.

Do Kielc zawitali po kliku latach nieobecności - zagrali na tzw. letniej scenie w ogródku Pałacyku Zielińskich. I był to zaskakująco dobry koncert; najlepszy na jakim byłem w ostatnim 15-leciu.

Poszedłem z młodszą Córką - kupiła sobie koszulkę - co ciekawe kompletnie nie orientując się w temacie (dla niej ten zespół to ziemia nieznana), wybrała akurat tę związaną z najnowsza płytą... A ja sobie kupiłem z kolei coś starego czyli tzw. "pierwsza płytę" Miliona Bułgarów" - świeżo wydaną na winylu (trochę perła przed wieprze).

Na koncercie zagrali materiał przekrojowy - od najstarszych po najświeższe (jeden z tych kilku z najnowszej płyty, bardzo mi podszedł - co mnie samego zaskoczyło; drugi po prostu poszedł). Ale czas leci i już ponad połowy granego materiału nie znam i nie mam na płytach. Zajrzałem do netu - od 1995 r. nagrali 8 płyt - mają z czego wybierać.

Set podstawowy zawierał 21 kawałków - przed koncertem, co zawsze czynię podszedłem obejrzeć z bliska scenę i spojrzałem na listę piosenek przyklejoną koło odsłuchu, więc miałem rozeznanie co będzie. Zmartwiło mnie, że na kultowe "Nie ma nas" dopiero na końcu... ale Robal, gdy podzieliłem się z nim ta myślą przy umywalce powiedział - "spokojnie, szybko zleci". I nie kłamał - godzinkapiętnaście i było po zupie... Mocno zaskoczyli mnie zagraniem utworu "Co oni nam dają" z tzw. "niebieskiej płyty" - słyszałem go na żywo tylko raz w życiu - bodaj w warszawskim Koperniku w 1991 r. (to utwór z nieco innej płyty niż pozostałe - można powiedzieć w dużym cudzysłowie najbardziej "artystycznej"; po powrocie do domu sobie ją odpaliłem...chyba po 20 latach przerwy; szczotka ściągnęła sporo kurzu). Z małych rozczarowań - zabrakło mi czegokolwiek z "Wszyscy przeciwko wszystkim" ale ze szczególnym wskazaniem na "Jutro" lub "Pałac"; szczególnie pierwsza z nich na koncertach zawsze robiła wrażenie i siała spustoszenie. Zabrakło również transowego "Mojego kraju".

Na bis tylko dwa kawałki - jako pierwsze nieśmiertelne "Spytaj milicjanta"; można było użyć gadżetu;

Chłopcy - Robert i Krzychu - w świetnej kondycji (o basiście nie piszę, bo to człek z innego pokolenia); szczególnie Robert nie wygląda na tę czyhającą tuż za rogiem sześćdziesiątkę. Od strony muzycznej trzymają swój przyzwoity poziom, choć kiedyś wydawało mi się, że z Krzycha jest lepszy bębniarz (w sensie jego "groove'y" wdawały mi się bardziej finezyjne, trudniejsze).

Zaskoczyło mnie nagłośnienie - było bardzo oldskulowe; i było to zaskoczeni na plus - przekaz był wystarczająco czytelny, ale pod ścianą była ta stara, potężna ściana zamiast rozchodzącego się równomiernie delikatnego "spejsu", przy którym wszędzie można konwersować i zadzwonić z komóreczki do znajomych; dawno tak nagłośnionego koncertu nie słyszałem.

Fajnie, że przyszło gówniarstwo i bawiło się mocno pod sceną; Córce się wydarzenie bardzo spodobało, a ja - pomimo, że to już pewnie dla mnie to ich 30. koncert - wyszedłem ukontentowany.


che che: JESZCZE TRZESZCZĘ

generee
O mnie generee

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura