Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
153
BLOG

Noc listopadowa [Warszawa od ka do jot]

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Historyczne znaczenie "nocy listopadowej" zrozumiałe było już dla współczesnych: "Dzień 29. Listopada [1830] pamiętny będzie w dziejach naszych" - prorokował na pierwszej stronicy "Kurjer Polski" i dodawał, że "długie oburzenie umysłów, zamieniło się w końcu w rewolucyę".

Bo od kilku lat Kongresówka była beczką prochu. Zaborca nagminnie łamał nadaną przez cara Aleksandra I konstytucję, wzmożono represje, zapełniały się więzienia. Wybuch rewolucji lipcowej we Francji powitany był z nadzieją na odzyskanie wolności i przez Polskę, a powtarzana pogłoska, że wojsko Królestwa miałoby być użyte do stłumienia powstania w Belgii stała się iskrą zapalną - podchorążowie ze sprzysiężenia ppor. Piotra Wysockiego postanowili działać.

I choć tego pamiętnego dnia - jak relacjonował "Kurjer Warszawski" - "od rana panowała spokojność", to "nagle o godzinie 7ej wieczorem rozniosła się wieść, że trzy Pułki Gwardji konnej Rossyjskiej rozpoczęły walkę z Młodzieżą szkoły podchorążych i kilką kompanjami wyborowemi pułków piechoty Polskiej".  "Walka była krwawą" - donosił "Kurjer" - "żołnierze nasi i młodzież odznaczyła się nieustraszoną odwagą; z obu stron legło niemało. Pułki iazdy Rossyjskiej cofnęły się. Oddział walecznych Polaków pośpieszył do Belwederu lecz iuż w swem mieszkaniu nieznajdował się Wielki Xże Cesarzewicz". Bo Konstanty zdążył już zbiec z Warszawy.

Spiskowcy ruszyli na Stare Miasto wzywając do walki mieszkańców. "Uderzono w bębny, i  wszystkie wojsko stoiące w Warszawie stanęło pod bronią; niepodobna uwierzyć że w ciągu kilku minut większa część mieszkańców stolicy iuż okazała się w chęci połączenia się z wojskiem, do czego gorliwie przyczyniła się młodzież Uniwersytecka". Na sławetne wezwanie "do broni!" odpowiedział zdecydowanie "stan trzeci" - rzemieślnicy i pospólstwo, arystokracja zaś ryglowała drzwi. Około ósmej "wyłamano bramy Arsenału, i kilkadziesiąt tysięcy rozmaitej broni rozdano mieszkańcom. Aż do świtu trwały utarczki."

Ale generalicja nie podzielała euforii podchorążych i odżegnywała się od irredenty. Młodzi uznali to za zdradę i pierwsze ofiary listopadowej nocy padły w bratobójczych szamotaninach... "Kurjer Warszawski" wyliczał: "przy Pałacu Namiestnikowskim utracili życie Jenerał [Maurycy] Hauke i Pułkownik [Filip] Meciszewski. Jenerał [Ignacy] Blumer przeszyty kilkunastu kulami. Jenerał Stanisław Potocki śmiertelnie raniony (iuż umarł). Żałowany iest powszechnie zacny Jenerał [Józef] Nowicki, do którego strzelano w mniemaniu, że iest kim innym." Kim innym, czyli znienawidzonym gubernatorem Michaiłem Lewickim...

Powstańcy opanowali koszary i prochownię na Pradze, a "osadzeni u Karmelitów na Lesznie i w domu po Marcinkankach na ulicy Piwnej, więźniowie stanu odzyskali wolność." A duch ożywczej swobody wzniecił polityczne spory: Rada Administracyjna zaczęła rozbrajać mieszkańców i podjęła próby negocjacji z Konstantym, z kolei powstałe z inicjatywy sprzysiężonych Towarzystwo Patriotyczne domagało się podjęcia działań wojennych przeciwko Rosjanom. Wkrótce powołano Rząd Tymczasowy z Adamem Ks. Czartoryskim.

Tymczasem na mieście panował entuzjaym: "Massa ludu przeciągała przez ulice przy okrzykach: Niech żyje wolność! niosąc przed sobą czapkę wolności otoczoną wieńcami z kwiatów" - relacjonował "Kurjer Polski". "Nakoniec oświecono miasto dobrowolnie tak rzęsisto, jak nigdy na żadne imieniny Alexandra, Mikołaja i t.d.". A "Warszawski" dodawał, iż "onegdaj niektórzy z Obywateli uzbroionych przypięli kokardy w kolorach karmazynowym, granatowym i białym".

Owacyjnie witano powracający do stolicy I Pułk Strzelców Pieszych jen. Piotra Szembeka. "Muzyka tego pułku wygrywała tak drogą dla nas śpiewkę 'Jeszcze Polska niezginęła póki my żyjemy'" - notował "Kurjer Warszawski"; a "gdy ci woiownicy o godzinie 11tej przechodzili przez główne ulice, Lud wydawał radosne okrzyki, okna napełniła płeć piękna powiewaiąc białemi chustkami i rzucaiąc kwiaty." We wskrzeszenie Polski wierzyli w Warszawie wszyscy. No może poza panami, którzy "w stolicy palili cygara", ale to już zupełnie inna historia…
__________

Niniejszy tekst - w skróconej formie - ukazał się w 2007 r. na warszawskich stronach "Dziennika" w ramach cyklu "Alfabet warszawski". Wydawca nie podpisał był jednak z autorem stosownej umowy, zaś otrzymane przezeń honorarium urągało dobremu imieniu Wydawcy oraz jego - powszechnie znanym w całej Europie - możliwościom finansowym.
 

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura