Nasz mózg nie dostrzega różnicy między rzeczywistością a wyobrażeniami. Czy weźmiemy do ust kawałek cytryny, czy też tylko sobie o nim pomyślimy, w obydwu przypadkach wywoła to wzmożone wydzielanie śliny. W zależności od tego, jakie emocje przeżywamy, oddziałują one na określone obszary mózgu, co widać na tomografii komputerowej, na określony organ i na rzeczywistość energetyczną. Ima Sanchis
Ktoś przywoła pamięć o milusińskich wszach - inni doświadczają świądu, pomimo absencji weszki.
Czyli brak bodźca - a reakcja w rozkwicie.
Ślinotok powstały z jedynie z hasła: cytryna - nie jest szkodliwy.
Gorzej z emocjami.
Uprzedzenia są jak cytryna jedynie w swej nazwie - gdyż uprzedzenia nie są faktografią - są emocją a priori.
I co z tego, że emocje nie posiadają pępowiny z realiami, stanem faktycznym - jeśli koszą organizm w takim samym stopniu, jak te prawomocne.
Stanem pośrednim jest np. lęk przed egzaminem.
Niby mamy prawo się obawiać rezultatów - ale jakże często otrzymujemy najwyższą z możliwych ocen - a i tak wcześniej bezsenność, bóle głowy, problemy ze strony układu pokarmowego.
Nie trzeba doświadczyć porażki - by ją organicznie przeżyć.
Absurdem - choć trudnym do wyrugowania - jest maltretowanie układu wegetatywnego tym, co może się zdarzyć - ale najczęściej się nigdy nie dokona.
Ktoś kiedyś powiedział, że 90% naszych obaw nigdy nie dochodzi do głosu, nie spełnia się. Co z tego, jeśli te 90% i tak przegna nas po poligonie bólu, rozpaczy - jak nierozgarniętego rekruta.
I ważne rozróżnienie.
Jeśli jesteśmy w imadle trudnego wyboru - nie mamy do czynienia z paradygmatem cytryny.
Ten wybór jest faktem - niedokonanym - ale za chwilę decyzja podjęta go ukonstytuuje.
Zbadano, że jeśli decyzja nawiguje w strefę: wbrew sobie- siada dwunastnica.
Poczucie osamotnienia poraża energetycznie obręcz barku - lub nawet ramię - tu: w zależności, czy ktoś jest praworęczny, czy leworęczny.
Brak poczucia bezpieczeństwa nie jest cytryną.
Ono nam się nie śni.
Ale i wtedy nie musimy być bezradni - przepracowanie emocji uwalnia ich siłę niszczącą.
Gorzej - gdy podatni jesteśmy na eskalację niedobrych emocji - choć nie dzieje się nic, albo nie to, co właśnie przeżywamy.
Przykład...
Pojawia się nowy pracownik w firmie - od startu czujemy niechęć /organizm to też wychwytuje i reaguje/ - gdzie po pewnym czasie okazuje się, że to rewelacyjny ktoś, czy wręcz pokrewna dusza.
A pozytywne emocje?
Z reguły są ozdrowieńczym masażem podrobów... co nasze.
Z reguły, bo to co czujemy do kogoś nie jest werbalną cytryną.
Cytrynę wsadza nam w usta weryfikacja z zewnątrz. Rodzaj przebudzenia, lub koniec gry tej drugiej strony - jeśli to była gra.
Ale i wtedy nie jest to prawy sierpowy w stan naszych uczuć, co podłożony trotyl pod wzajemność.
Czym jest gęsia skórka?
Reakcją.
Jeśli na zimno - emocje nie mają tu nic do gadania.
Zaś wzruszenie, lęk - stawia nam włoski na baczność. Nie wiem czy wszystkie włoski:-)
Nie uciekniemy od fuzji emocji z ciałem.
Warto jednak wprowadzić rzetelną korektę - czy nie drażnimy swego wnętrza, organizmu - spreparowanymi symulacjami. Nieświadomie drażnimy - ale efekty są jak najbardziej realne. Czasem nieodwracalne /zawał, wylew/.
Czy nie dostajemy gniewnego ślinotoku - choć cytryny przyczyny brak.
Inne tematy w dziale Technologie