Ból można uśmierzyć bez tabletki - przekonują naukowcy ze Stanford University w Kalifornii. Środkiem znieczulającym jest już widok ukochanej osoby.
Jarred Younger z grupą współpracowników przebadał przy użyciu funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) 15 zakochanych po uszy osób. Pokazywano im zdjęcia ukochanych lub osób neutralnych, równocześnie zadając gorącym przedmiotem ból o różnym natężeniu. Zakochani mieli określić subiektywny poziom odczuwanego bólu.
Okazało się, że widok twarzy ukochanej osoby sprawiał, że odczuwany ból był mniejszy. Można to tłumaczyć tym, że uwaga zakochanych była przez chwilę odwrócona od źródła bólu.
Ale wynik badania fMRI pokazał także, że fotografia ukochanej osoby aktywowała u badanych neuronalny układ nagrody, m.in. jądro półleżące (Nucleus accumbens). Naukowcy mają nadzieję, że dzięki wynikom tego badania będzie można rozwinąć w przyszłości metody uśmierzające ból.
źródło: www.gehirn-und-geist.de
Niby nic nowego... ale....
Córka korzystając z mego laptopa mówi:
- Ale tu jestem młodziutka! - odezwała się starowinka:-)
Mowa o kadrze, który robi za tapetę.
Fotka sprzed ponad 2 lat...
Dziś zmieniłam.
Wczoraj przed snem strzeliłam portret mojemu Kochaniu i już takoważ tapeta na moim pieszczochu.
Ale nie o tapecie będzie mowa...
Jak to jest, że szybciej znajdziemy milion sposobów, by spacyfikować ból - zwłaszcza ten menatalny - a już gorsze mamy wyniki w pragmatyce budowania szczęścia.
Trudno jest wznosić gmach szczęścia i spełnienia - zwłaszcza tym, którzy absolutnie nie mają pojęcia o tym, co mogłoby ich uszcześliwić.
A nie wiedzą, bo archiwum zrealizowanych marzeń pojękuje w tonacji rozczarowania.
Stąd, gdy składam komuś życzenia -niech spełni się tylko to, co cię nie porani.
Zdobyte marzenia też mają narzędzia do zadawania bólu.
Wszelkiej maści: - izmy mają nas ratować przed bólem.
Jeśli akurat nie kochamy i nie jesteśmy kochani - kochamy dla kliniki bólu.
Miłość taka nie ma żadnej z cech faktycznej miłości.
Wystarcza jako etykieta, iluzja - specyficzne placebo - oszukać mózg, podrażnić ośrodek nagrody.
Mrrrr:-)
Nawet nasze emocje wobec polityki.
Zainteresowanie sceną polityczną nie musi oznaczać uwielbienia, rodem z baśni o oblubieńcach.
Tyle się czyta o próbach zmanipulowania nas, co by się nam rączki i nóżki poplątały przy urnie i ciach - głosujemy jak marionetki.
Ale jak to jest, jeśli trafiam na miłosne zwierzenie:nie znam się na zagadnieniu, wystarczy że on jest przeciw.
Skala zaufania - ślepego zaufania - o jakiej mogą pomarzyć pary w związkach.
Mechanizm a priori nie wymaga procesu myślowego.
Wystarczy ciemna dolina i jego imię przed orszakiem.
To już sprawia, że nie boli - cokolwiek generuje ból.
Dlatego nie miłość ma znaczenie w terapii bólu - a obiekt.
Gdyby zadać pytanie - dlaczego kochasz..? Yyyyy tego no....tamtego...
Ale jakże łatwo wskazać obiekt uczuć.
Neuronalny układ nagrody - to cicha, ale żarłoczna bestia.
Nie pyta nas o źródło dostawy, o dokumentację zasadności.
Przemycamy co się da. W bagażniku kłamstwa, samooszukiwania siebie i innych. Iluzja przypięta do podwozia - ma przechytrzyć celnika prawdy.
Pasibrzuch ośrodka nagrody - beka słodko po konsumpcji ...placebo....
Fotografia zawsze się znajdzie...
No dobra - muza takowoż....
Inne tematy w dziale Technologie