Tak się rozglądam i jednak szloch nadal trwa. I nie chodzi o PZPN.
Nie, nie łzy wzruszenia czy radości, ale zgrzytanie zębami, cierpkie łganie, i złowrogie pomstowanie.
Swoiste brandzlowanie się zawodowych malkontentów..
Bo nie jest tak, że nie potrafią się cieszyć.
Erupcję szczęścia i rozkoszy dostarczają im porażki...katastrofy, i wszelkiej maści przegrane.
Wtedy są w swoim raju, swoim żywiole.
Taki przetrącony kompas na styku emocji i faktografii.
Bywa...
A filmik?
Dedykuję wczoraj zdumionemu:o) Świetny montaż.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo