Wrzesień w tym roku jest zimny, kapryśny i nie wiem, czy uda mi się odwiedzić ukochane miejsce, do którego zawsze we wrześniu staram się wracać. Pomyślałam, że w tej sytuacji umieszczę tu chociaż kilka zdjęć z poprzednich lat. Uwielbiam fotografować ten zakątek.
Mam nawet wiersz na temat. Wprawdzie to przejaw młodzieńczej grafomanii, no ale lepszego nie mam :)
Wrzesień otula góry
ciepłą i barwną chustą
Powietrze jak cudny kryształ
w niebieski mak rozbity
Motyle już poszły do nieba
nie ma ptaków
wiatr usnął
I tylko blade promienie
przechadzają się senne
I strumyk spływa
tak cicho
po policzku góry
jak łzy po twarzy człowieka
co serce ma
niby kamienne
Chociaż… Nie zawsze jest tak cicho, o czym napisałam wiele lat później:
O bacy melomanie
Niosła się dziś muzyka przez Tatry,
takie baca donośne miał wiatry
wskutek złogów w wątrobie,
no a puszczał je sobie
na melodie przebojów Sinatry.
Czasami bywa też niebezpiecznie:
O bacy krótkowidzu
Kędy stromy się wznosi Bobrowiec,
wychędożył raz baca pięć owiec.
Cztery białe i rudą,
ruda znała chwyt dżudo,
był to bowiem zbłąkany goprowiec.
Chociaż nietrudno też o chwile zadumy:
O bacy frasobliwym
Siedział baca na dużym kamieniu,
zasłuchany w owieczek beczeniu,
a że coś od nich złapał,
więc z frasunkiem się drapał
to po głowie, to po przyrodzeniu.
No dobra , to nie miała być notka limerykowa, więc już kończę :)
Inne tematy w dziale Rozmaitości