fot. laenia
fot. laenia
laenia laenia
40098
BLOG

Jak uciszyć lodówkę

laenia laenia Rozmaitości Obserwuj notkę 165
 
Srebrna, zgrabna, nieduża. Nowa lodóweczka, jak marzenie. Przez 10 miesięcy chodzi cichutko. Nagle, pewnego dnia, ni stąd, ni zowąd zaczyna warczeć. Może jest zła, bo włożyłam do niej wyjątkowo śmierdzący francuski ser pleśniowy, myślę sobie, ale okazuje się, że to jednak nie to. Ser zostaje skonsumowany, a ta dalej warczy. W ciągu dnia to jeszcze nic, ale w nocy! Moje mieszkanie to tzw. open space. Przy jego projektowaniu nie przewidziałam jednak lodówki pracującej jak stary zaporożec...
 
Wystarczy ją lekko popchnąć i przestaje. Człowiek wraca do łóżka, zaczyna zasypiać, a ta znowu swoje. Kilka razy budzi mnie o trzeciej nad ranem, co sprawia, że przypomina mi się film „Egzorcyzmy Emily Rose”, gdzie panią adwokat graną przez Laurę Linney coś budziło o tej właśnie porze. Potem dowiedziała się od księdza, że trzecia nad ranem to godzina demona... Oblewa mnie zimny pot. Ale demon w lodówce? Jeśli już, to chyba by wolał piekarnik?
 
Gdy w domu jest mój stary, to nie ma problemu, bo chrapie tak, że nie słychać lodówki. Ale często wyjeżdża i wtedy dramat. Sąsiedzi na bank pomyślą, że co pół godziny włączam wibrator. Oprócz szturchańców i popychania, próbuję ją wziąć na litość – w końcu przecież jeszcze ją spłacam w Lukasie! Ale pozostaje głucha na moje prośby i groźby, niewdzięcznica.
 
Dzwonię do serwisu, przychodzi pan technik. Czekamy, ale złośliwa bestia pracuje cichutko jak myszka. Spokojnie mogłaby zagrać w filmie „Wielka cisza” Philipa Gröninga o francuskim klasztorze kartuzów. W ciszy słychać, jak technikowi burczy w brzuchu. W końcu dowiaduję się, że bez warczenia nie da się niczego stwierdzić i dostaję radę, że jak zacznie hałasować, to można ją odsunąć od ściany i dokładnie obmacać jej rurki, może którąś trzeba przygiąć.
 
Czekam na starego, w końcu to on jest specjalistą od macania. Ale lodówka milczy jak zaklęta, mam wrażenie, że przestraszyła się trochę tego technika. Może pomyślała, że ją ode mnie zabierze? Odrobinę rozczula mnie ta myśl. Ale po paru dniach zaczyna warczeć ze zdwojoną siłą, dołączając do tego odgłos przypominający buczenie silnika bombowca nurkującego Douglas, znany mi z filmu „Bitwa o Midway”. Gdy stary maca jej rurki, zaczyna dodatkowo mruczeć...
 
Nadchodzi zima, może ją wyłączymy, a produkty przeniesiemy na balkon? Co za debil wymyślił mieszkania typu open space? Zauważyłam, że gdy ją jednocześnie uderzyć pięścią i kopnąć w zamrażalnik, też na chwilę się ucisza. Chętnie bym ją kopnęła w jajka, ale są za wysoko (w drzwiach na górnej półce). Jedyna pociecha, że potencjalny włamywacz, słysząc złowrogi warkot dobiegający zza drzwi, raczej zrezygnuje. Przypominam też sobie, że gdy w moim rodzinnym domu włączał się agregat starego Polara, to dzwoniły szklanki i kieliszki w szafkach, a pies uciekał do łazienki, więc jeszcze nie jest tak źle.
 
Ostatnio coraz częściej buczy. Może by ją wypożyczać zwolennikom opozycji na uroczystości z udziałem władz państwowych? Albo zabrać ją na wykład Zygmunta Baumana? Od pewnego czasu przemawiam do niej łagodnie i puszczam jej nokturny Chopina. Puściłam jej też kilkakrotnie trzecią część sonaty fortepianowej b-moll, czyli Marsz Pogrzebowy, ale nie zrozumiała aluzji. Napięcie rośnie i powoli zaczynam się czuć jak Michael Douglas w „Upadku” . Ta historia nie skończy się dobrze...   
 
laenia
O mnie laenia

Armaty ukryte w krzakach, czyli blog limerykowy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości